Matriarchat-patriarchat

   Marcin Szczygielski, Poczet królowych polskich
Instytut Wydawniczy Latarnik i Oficyna Wydawnicza As 2011
W najnowszej powieści Marcina Szczygielskiego łączy się żywioł płci i żywioł historii – autor snuje tu opowieść o przemianie pokoleń, o zmianach obyczajowych i seksualnych, wszystko to zaś umieszcza na tle wypadków XX wieku. Poczet królowych polskich to zarazem powieść sensacyjna, obyczajowa i historyczna, w której dwie pierwszoosobowe narracje przeplatają się, dając czytelnikowi wgląd w początek i koniec stulecia. Nie jest to jednak kolejna opowieść o polskim losie, ani nawet historia kobieca – Szczygielski łączy te motywy, opracowuje je jednak bardzo przewrotnie, za każdym razem dając pierwszeństwo sferze prywatnej nad publiczną, temu co nieoficjalne, uczuciowe i intymne nad tym co oficjalne, przyzwoite i odpowiednie.
Bohaterkami są trzy kobiety – babka (aktorka), matka (przewodniczka miejska) i wnuczka (pracownica działu marketingu i reklamy). Każda z nich to niezwykle silna osobowość, skonfliktowana ze światem, zdystansowana wobec bliskich, niepodległa. Szczygielski buduje całą powieść ze sprzeczności, w ten sposób też tworzy swoje bohaterki – to silne kobiety, osierocone i zawsze samotne, w pojedynkę zmagające się ze światem.
Wszystkie wątki tej sensacyjnej historii odsłaniają się stopniowo, ukazując bohaterki wydane na pastwę ironii losu – Magda zakochana jest przez całe życie w swoim homoseksualnym przyjacielu, jej matka – zagorzała komunistka, musi radzić sobie z milionami na koncie, babka zaś – ukrywa swą żydowską tożsamość i wikła się w związek z hitlerowcem.
Poczet królowych polskich to tytuł wieloznaczny – chodzi o kobiety, które stoją na czele, przewodzą swojej epoce, stanowią kwintesencję jej cech – babka rządzi na ekranie filmowym, córka dosłownie idzie na czele – pochodów i marszów doby socjalizmu, wnuczka – ze swoją słabością do mody i życia wielkiego miasta, ucieleśnia ponowoczesny kobiecy life style.  W tym tytule można widzieć też aluzję do drag queen – symbolu mniejszości seksualnych. Trzecie znaczenie odsyła nas tymczasem do Matki Królów Brandysa: w jego tekście to rodzina Królów właśnie stanowiła pryzmat, przez który autor ukazywał wstrząsy polityczne od lat 30. do końca stalinizmu w Polsce. O ile jednak Brandys wybrał na swych bohaterów wyłącznie mężczyzn i rysował historię w sposób tradycyjny, skupiając się na politycznych i społecznych wstrząsach, o tyle Szczygielski sięga po postacie wyłącznie kobiece i przedstawia też kobiecy (a przynajmniej nie patriarchalny) sposób widzenia świata i historii.
 Szczygielski wybiera narrację kobiecą na swe medium powieściowe, wychodząc z założenia, że wiąże się z nią wszystko, co nie jest heteronormatywne. Nie jest to więc powieść feministyczna w tym sensie co książki Iwasiów, Gretkowskiej, czy Filipak (pomijając fakt, że Iwasiów należy też do wyższej ligi), bo w Poczcie… kobiecość stanowi pewnego rodzaju symbol. Jego świat jest przestrzenią słabych mężczyzn i silnych kobiet, to odwrócenie proporcji otwiera perspektywę na wiele sfer ukrywanych zazwyczaj w narracjach o przeszłości. Tymczasem autor stara się tutaj właśnie budować opowieść o tym, czego nie znamy dobrze i prowadzić ją poza utartymi ścieżkami. Przedstawia więc żydowski dom, w którym służy gojka, a także żydowskiego rzemieślnika, który staje się ojcem dwóch córek:  chrześcijanki i Żydówki, związek polskiej aktorki i niemieckiego żołnierza. Polscy przedwojenni oficerowie nie są tutaj bohaterami wojny o niepodległość, ale brutalnymi gwałcicielami, których życie kończy się w Katyniu.
Obok tych opowieści Szczygielski sięga po narrację o płci – wprowadza wątki homoseksualne i genderowe, tworząc postaci „lal” – chłopców przebierających się za kobiety w okresie międzywojennym. Płeć to taki sam element tożsamości, jak narodowość, wyznanie i orientacja seksualna, przy czym wszystkie one nie są nam dane, lecz stanowią przestrzeń kreacji, wynik wyboru, a nie przyrodzenia – zdaje się mówić autor. O takim przekonaniu świadczą dwie sceny z pierwszej części powieści: gdy Ina – Żydówka z Warszawy – udając w Wilnie polską katoliczkę, uczy się katechizmu i gdy jej nastoletni kuzyn Alek nakłada makijaż, zamieniając się w kokietkę Dorę. Szczygielski daleki jest jednak od optymizmu, rzuca wyraźne światło na ograniczenia społeczne i biologiczne – czego dowodzi jedna z najlepszych scen tej powieści – gdy Alek prosi Inę, by pokazała mu swoje nagie ciało – w tej chwili ciało staje się obiektem pożądania – ale nie z powodu popędu seksualnego, a z powodu pragnienia przejęcia płci, zajęcia kobiecego ciała. Alek uwięziony w swoim ciele, męskim i nieakceptowany – zazdrości Inie tego, co jej wydaje się oczywiste i naturalne, co nie stanowi dla niej żadnego powodu do refleksji.
Warto przeczytać powieść Szczygielskiego – nie tylko dlatego, że jest lekka i przyjemna (skrzący się od ironii język i niezła intryga sensacyjna), ale też dlatego, że intryga służy mu do pokazania rewersu historii, do napisania na nowo pewnego odcinka dziejów narodowych. 

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *