Wyrok, którego nie wykonano

 
 
Jarosław Marek Rymkiewicz, Wielki książę
Sic! 2011
Esej historyczny Rymkiewicza poświęcony wielkiemu księciu Konstantemu został wznowiony po 28 latach. Jego pierwsze wydanie miało miejsce w 1981 roku i wtedy większość czytelników postrzegała Konstantego – namiestnika i tyrana – jako symbol rosyjskiej okupacji, carewicz stanowił figurę alegoryczną, pod którą krył się Jaruzelski.
Zapominamy dziś o kontekście literacko-społecznym (pomińmy na razie kwestię polityczną) tego tekstu. Tymczasem umieścić go należy w nurcie eseju historycznego, który w PRL-u spełniał funkcję paraboli, stanowił pewnego rodzaju synekdochę: w opisach XIX wieku nie chodziło tylko o poznawanie przeszłości, ale też o wprowadzenie filtra, który pozwoliłby lepiej rozpoznać współczesność. Przed Rymkiewiczem po ten sposób mówienia sięgali ważni autorzy: Jasienica, Zawieyski w Między plewą a manną, Jastrun w Wolności wyboru, Kijowski w Listopadowym wieczorze, Łubieński w Bić się czy nie bić.  
Wszyscy oni czytali przeszłość przez pryzmat czasów im współczesnych, poszukiwali analogii między zaborami a zależnością od Związku Radzieckiego. W tym też świetle patrzono na rozważania Rymkiewicza w latach 80. Czy dziś lektura Wielkiego Księcia jest równie upolityczniona? Tak, ale w zupełnie inny sposób. To już nie esej o rosyjskiej opresji, ale opowieść o słabości polskiego ducha, o naszym chrześcijańskim charakterze narodowym, który Rymkiewiczowi kojarzy się przede wszystkim z wahaniem. Wielki Książę opowiada o powstaniu listopadowym, relacjach polsko-rosyjskich, warunkach życia pod zaborami. Na tle tych rozważań autor rozpina charakterystykę głównego bohatera – księcia Konstantego.
Rymkiewicz powraca wielokrotnie do sceny konfrontacji między spiskowcami i księciem, rozważa przyczyny ich ataku na Belweder i jednocześnie szuka ukrytego mechanizmu, który sprawił, że do zabójstwa koniecznego z politycznego punktu widzenia jednak nie doszło. Ten nurt rozważań wiąże się z trendem, którego narastanie obserwujemy w ostatnich książkach autora Wieszania – narastanie pewnego rodzaju drapieżności, coraz ostrzejsze rozliczanie historii Polski i Polaków, którzy wyżej stawiali swoje etyczne wahania niż polityczne dobro (wskazywane oczywiście przez samego Rymkiewicza).
Z perspektywy rosyjskiej, zdaniem Rymkiewicza, Konstanty był „gorszym” bratem carskim, dla wszystkich jego niższość wydawała się oczywista – stąd też może wyrastało jego przywiązanie do Polaków, ale też podstawa analogii: Konstanty to „wybrakowany” Rosjanin, nie zasługiwał więc na objęcie władzy nad Rosją, mógł tylko pilnować porządku w jednej z prowincji. Miał stać się lojalnym zarządcą, pozbawionym skłonności do zdrady. Takich też, zdawał się mówić autor, namiestników poszukiwali politycy radzieccy w dobie PRL-u – niezbyt samodzielnych w myśleniu, gotowych do podporządkowania i posłusznych, ale zarazem na tyle sprytnych, by potrafili utrzymać ład na podbitych terenach. Słuszność charakterystyki, skonstruowanej przez Rymkiewicza, potwierdzały słowa Jakuba Bermana wskazującego (w rozmowie z Teresą Torańską), jaki zestaw cech decydował o możliwości zrobienia kariery politycznej w ramach ustroju socjalistycznego: ślepe podporządkowanie Rosjanom, ale też bezwzględność wobec przeciwników politycznych, brak samodzielności w myśleniu i podążanie za czyimiś tezami przy równoczesnej podejrzliwości wobec otoczenia, gotowość do budowania nowego ładu. W postaci Konstantego, u którego autor eseju za kluczową cechę uznawał skontaminowaną tożsamość polsko-rosyjską, widać odwołanie do politycznego nadania władzy, która łączyła ideologię komunistyczną i narodową, splatała więc pierwiastki tak sprzeczne, jak podwojona tożsamość wielkiego księcia.
Esej ten zbudowany jest na zasadzie ukrytej analogii, jednakże interpretacja treści ukrytych pod kostiumem budzi spory. W nocie od wydawcy czytamy, że Rymkiewicz, posługując się figurą księcia Konstantego, pisał tak naprawdę o Jaruzelskim, na postaci wielkiego księcia dokonywał wiwisekcji osobowości wszystkich namiestników, jacy w XIX i XX wieku desygnowani byli przez Imperium do władania polską prowincją. W równym stopniu esej Rymkiewicza stanowi więc odwołanie do historii powstania listopadowego, co do stanu wojennego.
Szereg wskazań nie pozwala jednak na takie odczytanie analogii zawartej w tekście: Rymkiewicz wydał swój esej w 1983 roku, jeszcze w czasie stanu wojennego, ale napisał go w 1981 roku, a więc zanim Jaruzelski zajął najważniejsze stanowisko państwowe. Owszem, Konstanty opisywany jest aluzyjnie, ma stać się w czytelniczym odbiorze symbolem władzy komunistycznej, jednakże wydaje się, że Rymkiewicz przedstawił go jako Rosjanina spolonizowanego, oswojonego niejako, a więc mniej groźnego niż „polakożercy” z Petersburga i Moskwy. Tym samym należałoby czytać ukrytą tu parabolę jako diatrybę przeciwko dążeniom do kolejnej insurekcji (w jakiejkolwiek formie), wszakże dawałaby ona Rosjanom pretekst do ostatecznego uderzenia, likwidacji resztek samodzielności[1]. Rymkiewicz, który w swoich późniejszych esejach domagał się krwawej rozprawy z przeciwnikiem wewnętrznym i zewnętrznym, w Wielkim Księciu był jeszcze piewcą rozwagi i politycznego przewidywania. Wstęp od wydawcy jest więc w tym wypadku niezbędny, bo tylko dzięki niemu dokonuje się przekierowanie interpretacji – zamiast pochwały rozsądku i ostrożności politycznej, wydobywa się tu elementy typowe dla współczesnego światopoglądu autora.
Choć widać tu stopniowo rodzący się radykalizm autora, wzmacnianie zarzutów pod adresem polskiej łagodności, które apogeum osiągną w Wieszaniu, to jednak fascynujące wydają się hipotezy historyczne i psychologiczne. Carewicz jest bowiem zarazem romantycznym zbrodniarzem, jak i wcieleniem niemieckiego mieszczanina, pragnącym za wszelką cenę zlikwidować polski nieporządek.
Jedna zaś perspektywa wydaje się uniwersalna: Rymkiewicz widzi Konstantego jako człowieka w nieustannym konflikcie ze sobą i światem, wahającego się między tożsamością prywatną a publiczną, pragnącego cichego szczęścia i osaczonego przez groźną historię. Choćby z powodu tej niejasności, komplikacji dziejów warto sięgnąć po Wielkiego księcia. Ale czytać go należy ostrożnie.
                                                                                                                     


[1] J. Engelgard, Jak Rymkiewicz cenzurę PRL „przechytrzył”…, portal: Konserwatyzm.pl. Artykuł z 16 maja 2011. Jak wskazuje autor – wyrazistość tej tezy pozwoliła właśnie prześlizgnąć się Rymkiewiczowi przez zapisy cenzury. 

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *