Matki i języki są do siebie podobne

Debiutancki tom poezji Atheny Farrokhazd to połączenie wściekłego ataku na dyktaturę, pełnej żalu opowieści o imigracji, refleksji o języku, który kłamie i zaciemnia oraz historii rodziny szukającej swojego miejsca.

 

Athena Farrokhzad, Cykl biały

przeł. Justyna Czechowska

Lokator 2018

 

Trudno wyliczyć, ile wątków mieści się w dość niewielkim tomie poetyckim młodej, urodzonej w 1983 roku poetki. Farrokhzad pochodzi z Teheranu, ale większą część życia spędziła w Szwecji, tam wykłada creative writing i pisze do „Aftonbladet”. Justyna Czechowska przełożyła na język polski jej debiutancki tom, który ukazał się w 2013 roku, a w międzyczasie został przetłumaczony na angielski i przerobiony na sztukę teatralną. Właściwie wystawienie Cyklu białego na scenie nie wymagało większych zmian – bo cały ten tom nie składa się z tradycyjnie rozumianych wierszy, ale właśnie z fragmentów wypowiedzi, które balansują na granicy liryki i dramatu. Kolejne fragmenty to wypowiedzi poszczególnych osób, członków jednej rodziny: matki, ojca, brata, babki i wuja. Głosu nie zabiera tylko ta postać, do której kierowane są te słowa, córka, dość boleśnie przeżywająca relację z matką:

Matka mówi: Napisz tak

Matki i języki są do siebie podobne

Nieustannie o wszystkim kłamią

Ich język pozbawiony jest metafor, ale wcale nie posługuje się plastyczną dosłownością. Przeciwnie, Farrokhzad używa niejednoznacznego obrazowania, wprowadza szereg scen i nawiązań symbolicznych, w zawoalowanej formie mówi o wojnie, torturach, zabijaniu przeciwników politycznych, strachu i terrorze, na którym opiera się dyktatura. To przed nią ucieka rodzina, to jej ofiarami byli rodzice i wuj.

Ojciec mówi: Ile zniesie ludzki tłuszcz

Nim uderzenia batem się utrwalą

Ojciec mówi: Jeśli zapomnisz alfabet

Znajdziesz go na moich plecach

Ich doświadczenie przechodzi na młodsze pokolenie, wojna dotyka brata i główną narratorkę jako pamięć starszych, wszyscy odczuwają te same lęki, bo są świadomi trwałości przemocy i nietrwałości pokoju. Zasadniczą funkcją tego świata staje się wojna, przemoc.

Brat mówi: Jedyny język

w którym możesz potępić napastnika to język napastnika

w język napastnika to język powstały po to

by usprawiedliwić napaść

Autorka nie kryje się tu ze swoim cynizmem – to pierwszy właściwie rodzaj ataku na zachodnią cywilizację:

Wuj mówi: Wojna nigdy się nie skończyła,

Po prostu przestajesz być jej ofiarą

Farrokhzad krytykuje Zachód za obojętność na konflikty i dyktatury umacniające się poza Europą, a także za nieszczerość, niezdolność do przyjęcia przybyszów spoza pierwszego świata. Z kolei Wschód powraca w koszmarnym wspomnieniu ojca i wuja jako przestrzeń podporządkowania, służalczości, tortur i manipulacji władzy. Nie ma zatem bezpiecznego miejsca, nie ma żadnej przestrzeni, która uratowałaby od cierpienia, jakie zadaje własna pamięć.

W głosach tych trzech pokoleń imigrantów powraca zarówno tęsknota za utraconą ojczyzną, jak i lęk przed krajem, do którego uciekają, widać niemożność odnalezienia własnego miejsca, pogardę i równocześnie lęk wobec otoczenia. Farrokhzad pokazuje to, o czym imigranci mówią rzadko: stałe uczucie, że nie jest się u siebie, niechęć, która płynie z otoczenia nawet w tak otwartym państwie, jak Szwecja. Bardzo mocna, polityczna książka, silny kobiecy głos.

 

Zdjęcie autorki: fot. Khashayar Naderehvandi, wydawnictwo Lokator.

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *