Krzyżowcy i dziewczyna

Gdyby wszyscy autorzy powieści obyczajowych pisali takie książki! Świetna rozrywka, ale taka, która bawiąc, zahacza o debatę o tolerancji religijnej i korzeniach tożsamość europejskiej.

Stefan Hertmans, Nawrócona

Przeł. Alicja Oczko

Marginesy 2018

 

Hertmans nie należy do pisarzy, którzy zrewolucjonizują powieść XXI wieku. Jest to jednak świetny rzemieślnik, genialny stylizator, uważny badacz historii i skupiony psycholog. Nawrócona opowiada o epoce pierwszej wyprawy krzyżowej, o związku bogatej szlachcianki i żydowskiego chłopaka, którzy zawarłszy małżeństwo, muszą uciekać przed ojcem dziewczyny. Chronią się na nieurodzajnej francuskiej wyżynie, w maleńkim miasteczku, w którym Viridis-Chamutal-Sara nie bardzo potrafi znaleźć swoje miejsce. Jest w końcu prozelitką, nawróconą właśnie. Porzuciła chrześcijaństwo, składając swą tożsamość na ołtarzu małżeństwa. Jej mąż ginie jednak w okrutnym pogromie, Chamutal rusza w podróż, by odszukać dzieci. Jej życie toczyć się będzie w cieniu krucjaty, wiele razy padnie ofiarą przemocy, nienawiści, męskiej siły. Religijny konflikt, nasilanie się nastrojów apokaliptycznych, przekonanie, że szatan jest wszędzie doprowadza w powieści do wypadków dramatycznych i potwornych.

Hertmans prowadzi akcję jak w rasowym romansie obyczajowym i jednocześnie dobudowuje do niej drugi wątek – własnych poszukiwań, podróży śladami kochanków z XI wieku, badań, przemyśleń. Wątki te splatają się często ze sobą tak ściśle, że narrator-autor powieści patrzy przez okno na zmierzających w jego stronę strudzonych uciekinierów. Podkreśla fikcyjność całej historii, jej literackość, ale równocześnie umacnia w czytelniku wiarę w kreacyjną moc literatury. Oto tworzy bowiem pełną, bogatą, szczegółową opowieść z kilku tylko szczątków, ruin, śladów, dwóch zapisanych dokumentów. Łączy melodramat (młodzi, którzy uciekają przed gniewem bogatego ojca) z rozważaniami o religijnej nietolerancji. Chamutal może wszak zginąć z ręki chrześcijan, którzy widzą w niej zdrajczynię, czarownicę i żydów, dla których jest obcą. Hertmans wykorzystuje tu stary trop literatury, pisze powieść parabolę, w której średniowiecze służy jako metafora czasów współczesnych. W polskiej literaturze tak właśnie rozliczano się ze stalinizmem: Hanna Malewska wydała Sir Tomasz More odmawia, Jerzy Andrzejewski Ciemności kryją ziemię. O 1968 roku w formie paraboli historycznej pisał Andrzej Szczypiorski Msza za miasto Arras (tutaj świat przedstawiony opowiadał o średniowieczu późnym). U Hertmansa wczesne średniowiecze opowiada o XXI wieku i oczekiwaniu – po raz kolejny – na nadejście apokalipsy: przez Europę ciągną zaś hordy watażków, spragnionych krwi krzyżowców, księża organizują procesje biczowników i pątników. Nasila się nietolerancja, na ulicy morduje się innowierców. Grzech staje się obsesją całego kontynentu, podobnie jak konieczność pokuty i poszukiwanie oczyszczenia – szkoda tylko, że rzadko dotyczy ono własnego sumienia, a z reguły cudzych pleców. Dużo tu pogromów, samosądów, stosów, kamieniowania.

Gdyby Hertmans pozostawił tylko ten średniowieczny wątek, powieść byłaby czystym kiczem, kolejnym wcieleniem Elif Safak, jakimś Shantaramem w kostiumie europejskim. Powieść broni się dlatego właśnie, że autor nie udaje, nie wierzy w wielką narrację. Podgryza od spodu swoją opowieść, konfrontuje ją ze współczesnymi poszukiwaniami. Patrzy na Chamutal z perspektywy XXI wieku, snuje swą opowieść o poszukiwaniu śladów średniowiecznej bohaterki, jej miejsca schronienia, zastanawia się, co mogło ją spotkać, ale jego wyobraźnią kieruje świadomość Zagłady. Shafak pisze tak, jakby możliwa była wielka narracja, oszukuje w jakiś sposób czytelnika. Hertmans jest od tego daleki i właśnie dlatego daje nam fantastyczny kawałek literatury.

Zdjęcie:  Martin Bekerman on Unsplash

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *