Religia polsko-romantyczna

 

Gyorgy Spiró, Mesjasze
W.A.B. 2009
Dyskusja nad powieścią Spiró – opowiadającą o emigrantach polistopadowych we Francji − przybrała kształt typowy dla naszych rozmów o literaturze: zarejestrowało ją parę dzienników i tygodników, a także paru bloggerów, obyło się bez hałasu, ale i bez uniesień. Wszyscy podkreślili, że powieść zgrabna, wielokształtna, no i ma osiemset stron. Nic więcej – a przecież Spiró naruszył naszą narodową świętość, wyśmiał Mickiewicza i Słowackiego, napisał powieść o Żydzie‑polskim patriocie, pokazał polskich emigrantów jako bosych, rozpolitykowanych i rozerotyzowanych głupców. Włożył tym samym kij w mrowisko, obrazoburczym gestem sięgnął do mitów tworzących polską tożsamość, którą budujemy przecież, w kolejnych pokoleniach biorąc za podstawę stosunek do romantyzmu. Nasuwa się więc niepoprawne politycznie i złośliwe pytanie – czy powieść Spiró czytelnik polski zignorował, bo autor jest Węgrem? Czy kłócilibyśmy się, dyskutowalibyśmy więcej, gdyby napisał ją polski autor? Czy też raczej nie wzbudziła ona zainteresowania, bo romantyzm nikogo spoza uniwersytetu już nie obchodzi?
 
Tymczasem Mesjasze warci są głębszego zainteresowania i niesłusznie powieść tę zignorowano. Spiró podejmuje tu z czytelnikiem grę – wymaga od niego nie tylko wiedzy o dziejach polskiego romantyzmu emigracyjnego, ale też znajomości konwencji postmodernistycznej powieści historycznej. Za definicją Lindy Hutcheon można by powiedzieć, że Mesjasze to historiograficzna metapowieść, nie zaś literacki apokryf czy monografia. Spiró buduje bowiem gigantyczną narrację operującą między historiografią a literaturą, między archiwum a czystą fikcją. Jego niezwykły talent polega zaś na tym, że potrafi wyważyć te sprzeczne tendencje, zrównoważyć historyczne pragnienie poznania prawdy i literacki pęd do aktywizacji wyobraźni, by podjąć próbę udzielenia odpowiedzi na pytania przez źródła przemilczane.
 
Akcja powieści obejmuje okres od upadku powstania listopadowego do śmierci Mickiewicza, choć autor sięga w przeszłość, cofając się do lat dziecinnych spędzonych przez bohaterów na Litwie, a także antycypuje wydarzenia z lat 60. i 70. XIX wieku, wskazując rozwój życiowych dróg postaci i ich nowe uwikłania w politykę. Bohaterami są emigranci zgromadzeni we Francji, choć przenosimy się wraz z nimi do Szwajcarii, Anglii, Turcji czy do guberni rosyjskich. Pozornie więc oddaje nam w ręce realistyczną powieść historyczną, jednak narrator wypowiada się wprost, obnażając literackość tego świata, główny bohater pojawia się dopiero na 130 stronie i zostaje usunięty na margines po 2/3 powieści, by pojawić się na nowo w finałowej scenie.
 
Spiró opisuje mesjaszy, czyli grupę wyznawców Towiańskiego, kolejnego po Jezusie i Napoleonie zbawcy ludzkości, prowadzącego świat do odnowy moralnej. Tej wzniosłości tworzonej w powieści poprzez odniesienia do pism gnostyków, mistyków, frankistów i Biblii towarzyszy śmieszność Braci wadzących się w sprawach dnia codziennego, małostkowych, zazdrosnych o sławę, uwagę tłumu, zmagających się z freudowskimi kompleksami i determinującym losem. Mickiewicz jest przedstawiony jako typ egotyczny, zarozumiały, zafiksowany na punkcie własnej sławy, przekonany o roli, jaką każe mu odegrać historia. Towiański to nudny, małomówny typek, pozbawiony poczucia humoru i pogrążony w milczeniu
zakompleksiony Mesjasz i pruderyjny Zbawiciel.
 
Obaj ustępują tu jednak pola innej postaci – Gerszona Rama, Żyda z Litwy, wiernego poddanego Sprawy, którego obecność wzmacnia ironiczność tekstu. 
 
Właśnie postać Gerszona Rama, który zmienia później imię na John Andrew Ram, pozwala na krytyczne zobrazowanie polskich fiksacji narodowowyzwoleńczych. Dążenie do niepodległości podniesione do poziomu zagadnienia moralnego i religijnego, polskość sakralizowana przez katolicyzm, znajduje tu wiernego sługę w osobie starozakonnego, który wysłany zostaje jako emisariusz mający zjednać dla polskich wygnańców życzliwość Jerozolimy. Ram jest też jedynym, który z kręgu Sprawy odejdzie, „nawróci się” na racjonalizm. Ten wyznawca Towiańskiego zdolny do zjednania dla Ruchu nawet księdza Edwarda Duńskiego stanie się konwertytą chłodnej logiki, zakwestionuje nie tylko przekonanie o mesjaństwie pana Andrzeja czy Mickiewicza, lecz w ogóle ideę połączenia patriotyzmu z religijnością. Stając się apostatą sprawy narodowej, zostanie jednocześnie gorącym zwolennikiem ekonomii (Ram jest więc tu zapowiedzią Świętochowskiego i Prusa): 
 
Brat Edward otarł łzy i uśmiechnął się do człowieka, niegdyś przeciwnika, którego potężna wiara zachwiała jego ówczesną wiarą i z Szawła zrobiła Pawła. Wielka szkoda, że ten człowiek stracił tymczasem swoją wiarę. Nie jest zresztą podobny do tamtego; tamten był chudy, ten jest gruby, tamten był młody, tej jest stary, tamten miał chałat, ten ubiera się jak kapitalista, jak Anglik: garnitur z delikatnej wełny, krawat, drogie buty. A jednak to niego przysłał niegdyś Pan, jako swego anioła; trzeba by go sprowadzić na drogę prawdy. 
 
Mesjasze to książka świetna i ważna, pokazująca, jak Polacy w XIX wieku przeżywali szok związany z gwałtowną zmianą, z przeniesieniem z Wilna do Paryża, z głębokiej prowincji w wielki świat, jak wykuwali swoją nowoczesność narodową, o której Kijowski pisał, że narodziła się 29 listopada 1830 roku. Ale później trzeba było udźwignąć jej konsekwencje.

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *