Kraje, których już nie ma

 

 
Martin Pollack, Dlaczego rozstrzelali Stanisławów?
Czarne 2009
W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” Martin Pollack powiedział: Opowiadam historie z krajów, których już nie ma. Zdanie to najlepiej charakteryzuje zbiór – tym razem, w przeciwieństwie do innych jego książek, jest to zbiór reportaży. Pollack oddaje w ręce czytelnika tom składający się z tekstów rozproszonych, pisanych i publikowanych w różnych czasopismach na przestrzeni lat. Ten brak spójności widać i osłabia on wymowę zbioru.
Reportaże opowiadają o Austrii, Niemczech, Ukrainie, Polsce, Słowenii, Chorwacji, Bułgarii i Jugosławii. Pollack nazywa je krajami, których już nie ma z powodu przemian, jakie przeorały ludzką świadomość, przekształcając zarazem porządek ustrojowy i społeczny. A nawet jeśli politycznie państwa te nie rozpadły się, to zatriumfował w nich zupełnie nowy ład, który narzucił inny klimat, dokonał destrukcji starych wartości. Taki obraz Polski wyłania się z tekstu Nowi panowie Gdańska, który opisuje mafię: 
W eleganckiej restauracji przy ulicy Długiej w Gdańsku […] tuzin młodych ludzi, połyskujące złote łańcuchy, wyzywające sygnety, wszyscy w kolorowych dresach i drogich markowych adidasach. Wszyscy też z zacięciem kulturystycznym, co widać po szerokich barach, byczych karkach i potężnych muskułach. Rozmawiają, mieszając języki, polski, ukraiński, rosyjski: „jak idą geszefty?”, „kurwa twoja mać!” 
Pollack dostrzega tę nową rasę, nowy typ człowieka we wszystkich krajach dawnego bloku wschodniego. Jego zdaniem, to właśnie ci młodzi są prawdziwymi beneficjentami przełomu. W latach 80., gdy system chwiał się już w posadach, uciekli oni do piwnic, gdzie śmierdziało męskim potem i brylantyną, i stamtąd zaczęli narzucać rzeczywistości swoje nowe prawa. Tekst ten pochodzi z roku 1995 i dziś widać, jak stracił na aktualności. Faktycznie, rzeczywistość lat 90. skrzypiała niczym łóżko polowe używane na targu i „nowi ludzie” byli zjawiskiem często spotykanym, jednak dziś nasza mafia doszlusowała do poziomu zachodnioeuropejskiego.
Tematem Pollacka jest zmiana i stałość, konflikt i napięcie, jakie wytwarzają one w ludzkim życiu, dynamika i niejednoznaczność, jakie nadają historii. Część reportaży opowiada o zdarzeniach rozgrywających się w czasie II wojny światowej. W tekście tytułowym na przykład autor stara się odnaleźć przyczyny, które doprowadziły do tego, że zamordowano dwóch robotników przymusowych pracujących w austriackich gospodarstwach. Ironia historii polega na tym, że Austriacy traktowali ich dobrze, dawali lokum w domu, pozwalali nosić cywilne ubrania, zabierali do kina, a obu chłopaków zabili „wyzwalający” Rosjanie. W Obrazkowej historii analizuje garść fotografii odnalezionych w antykwariacie, a które zostały zrobione na terenach okupowanej Polski przez niemieckiego żołnierza. W Niechcianych wnukach marszałka Tity szuka powodów, dla których młode pokolenie Jugosławian nie może znieść już dłużej mitu armii partyzanckiej i zaczyna dekonstruować utarte wyobrażenia o przeszłości.
Jednakże wojna w Europie nie jest dla Pollacka problemem zamkniętym. Obok reportaży odwołujących się do zjawisk z lat 40., znajdziemy tu również BajaUczciwi handlarze ludźmi, w którym Pollack opisuje miejscowość przy granicy węgiersko-serbskiej, gdzie przewodnicy przemycają uciekinierów z Bośni. Nie interesują go tu jednak budzący współczucie muzułmańscy uchodźcy, lecz ci, którzy zarabiają na „przemyśle”, jakim staje się przeprowadzanie ludzi przez zieloną granicę. Hotel w Baja doskonale prosperuje, wszystkie miejsca są w nim nieustannie zajęte, ponieważ grupują się w nim krewni oczekujący na uchodźców. Portier kontaktuje się z przemytnikami, otrzymuje więc ciągle sute napiwki za choćby najkrótszą i mglistą wiadomość. Pollack przeprowadza paralelę między wojną w  Bośni w latach 90. i zdarzeniami z czasu II wojny światowej. Odwołuje się do haseł, jakimi posługiwano się po wojnie, gdy mówiono o humanitaryzmie, konieczności pomocy, negacji obojętności, gdy powtarzano „nigdy więcej!” Teraz jednak konflikt na Bałkanach jest traktowany jako wojna regionalna, nieznacząca z perspektywy polityki wielkich państw. Siłą Pollacka jest ukazywanie właśnie tych obszarów, które uznane są za drugorzędne w europejskim porządku i nigdy nie trafiają do gazet, bo wydają się peryferyjne, niereprezentatywne dla jednoczącej się Europy, po prostu prowincjonalne.
Wszystkie teksty zebrane w tym tomie ukazują świat znikający – zniszczony przez wojnę, komunizm lub jego upadek. Te zdarzenia wyznaczają dla Pollacka kolejne przełomy w losach Europy Wschodniej – autor powołuje się nie na gigantyczne mechanizmy historyczne, lecz pochyla się nad życiem niepiśmiennych chłopów z małych słoweńskich wiosek czy sztetlów na Kresach Wschodnich i w ich biografiach odnajduje wpływy wielkiej historii. Ślady te notuje jednak przede wszystkim na fotografiach i w ruinach domów, a także dokumentach statystycznych, ponieważ większość jego bohaterów – polscy Żydzi, austriaccy Cyganie – zginęli w czasie zawieruchy wojennej. W reportażu zatytułowanym Żydzi, którzy zniknęli z Prokurawy Pollack przywołuje opowieść o losach Żydów, którzy przed wojną stanowili połowę społeczeństwa nad Prutem i Czeremoszem. Po wejściu Niemców ukrywali się w polach, w czasie sianokosów Huculi w zbożu znajdowali całe rodziny swoich dotychczasowych sąsiadów. Część z nich pomagała Żydom, ale inni dokonywali na nich rzezi – nad Czarnym Czeremoszem Żydów wrzucano do strumienia i topiono.
Swoją recenzję z tego tomu reportaży Paweł Smoleński w „Gazecie Wyborczej” zatytułował Reportera kuferek z pamiątkami, uznał też książkę za ważną i wybitną. Owszem, jest to książka ważna, ale z pewnością nie wybitna – nie dorównuje ani Śmierci w bunkrzeOjcobójcy, ani nawet Cesarzowi Ameryki. Być może Pollack przyzwyczaił nas do wysokiego poziomu swojej pisarskiej roboty, rozpieścił balansowaniem na pograniczu literatury i reportażu, byśmy teraz mogli przyjąć z zadowoleniem ten mały zbiorek. Widać w nim materiał na wiele fascynujących historii, widać bystre spostrzeżenia i świetne chwyty narracyjne, ale pozostaje jednak pewien niedosyt – związany chyba z powierzchownością tych tekstów, ich wymieszaniem tematycznym. Sądzić można, że to wydawca zaproponował autorowi wydanie takiego tomu, by podtrzymać obecność nazwiska na rynku. Nie było to jednak posunięcie dobre, bo na tych prasowych tekstach czas odcisnął swój ślad, część z nich straciła aktualność, inne stanowiły jedynie zapis momentu, nie miały wartości uniwersalnej. Zamiast umocnić miejsce pisarza w literackim rankingu, książka ta osłabiła jego pozycję. 

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *