Maciej Zaremba Bielawski, Higieniści. Z dziejów eugeniki
Czarne 2011
Zaremba-Bielawski w Higienistach przedstawia problem, który większość krajów wypycha ze swojej historii i pamięci zbiorowej – choć na co dzień autor pracuje w Szwecji i przede wszystkim tego państwa dotyczą reportaże, to jednak dowiadujemy się wiele również o ustawach eugenicznych wprowadzanych w Szwajcarii, USA, Niemczech, Japonii, a nawet o próbach takich reform w Polsce. Prawa eugeniczne, polityka czystości rasy od lat 80. XIX do połowy XX wieku cieszyły się wielką popularnością wśród lewicowych elit intelektualnych różnych państw i choć towarzyszące im idee związane z ulepszeniem człowieka, poprawą warunków jego bytu, prawem dzieci do dorastania w odpowiednich warunkach brzmią dumnie, to jednak Zaremba-Bielawski pokazuje praktyczne rezultaty wcielania w życia tych haseł: kastracje, sterylizacje, umacnianie podziału na uprzywilejowanych (czyli ludzi wykształconych, zamożnych, z dobrym pochodzeniem) oraz „głuptaków” z marginesu.
Jak ironicznie zaznacza, w ciągu kilkudziesięciu lat poprzedzających II wojnę światową „międzynarodówka blondynów” ustaliła nowy sposób oglądu człowieka i społeczeństwa – w cień odeszło pojęcie indywidualności, jej miejsce zajęły zaś prawa totalizujące: jednostka nie mogła decydować samodzielnie o swoim ciele, zdrowiu, rodzinie, bo jej decyzje stanowiły element polityki społecznej. Zaremba-Bielawski pokazuje, że w pierwszej połowie XX wieku nie można było zająć pozycji poza tym konfliktem, ponieważ lewicowe stowarzyszenia liberalne popierały prawa eugeniczne (w tym sterylizację), prawica zaś naciskała na jak największą, przymusową rozrodczość, tylko ta miała bowiem zagwarantować rozwój narodu, przewagę w czasie wojny i ekspansji terytorialnej.
Choć to właśnie eugenika, pragnienie wytworzenia lepszego człowieka stanowi główny nurt rekonstrukcji historycznej, jaką przeprowadza autor, to szybko okazuje się, że w tym zagadnieniu skupiają się newralgiczne problemy światopoglądowe epoki: pojęcie godności ludzkiej, prawo państwa do ingerowania w życie jednostki, różny status ciała i człowieka w katolicyzmie i protestantyzmie, pojęcie grzechu, wykorzystywanie nauki do ustanawiania przepisów prawa, wiara w obiektywizm naukowych odkryć i eksperymentów, a także problemy społeczne: zasiłki socjalne, pomoc państwowa, polityka rodzinna. Wszystkie te kwestie koncentrują się zaś wokół konieczności zdefiniowania „ograniczenia”, „nieprzystosowania” – autor przywołuje skrajne prawa, zapisy z ustaw różnych państw: bo „ograniczenie” mogło wiązać się tylko z chorobami fizycznymi i psychicznymi, które postrzegano jako dziedziczne, ale w większości ustaw eugenicznych ten termin rozszerzano również na margines społeczny, nie widząc rozróżnienia między biedą a patologią, zwykłą robotniczą nędzą i półświatkiem przestępczym. Eugenika – taka jest główna teza tego zbioru esejów – była wykorzystywana jako narzędzie ograniczania wydatków socjalnych państwa. Sterylizacji poddawano więc przede wszystkim kobiety (ponad 90% „pacjentów”) – chore, samotne ciężarne, matki z biednych rodzin wielodzietnych, czy wreszcie po prostu „rasowo nieczyste”. Chorobą stawała się zaś rozwiązłość seksualna, czy szeroko pojmowana „niespolegliwość seksualna” kobiety. Choć nie jest to temat tego zbioru, wyraźnie zarysowuje się tu historia przemocy wobec kobiet, przykrawania ich warunków psychofizjologicznych do wizji ideologów społecznych (co przykre, nie tylko mężczyzn).
Refleksja Zaremby-Bielawskiego podąża w dwóch kierunkach – stara się on pokazać, w jaki sposób państwa zupełnie wolne od jakichkolwiek naleciałości rasistowskich poddawały się dyktatowi rasy, z drugiej zaś strony oczyszcza pole, próbuje oddzielić refleksję eugeniczną od myśli nazistowskiej. Od przełomu XIX i XX wieku eugenika jawiła się jako recepta na wiele problemów społecznych – feministki widziały w niej drogę do kontroli urodzeń, sposób na przejęcie przez kobiety władzy nad procesem rozmnażania; socjaldemokraci sięgali po sterylizację, by ograniczyć wydatki państwowe związane z zasiłkami socjalnymi i koniecznością utrzymywania rzeszy „feeble-minded”; narodowcy chcieli za jej pomocą ulepszać rasę – w Japonii pisano, że najwartościowsze jednostki zginęły na wojnie, a rozmnożyli się tchórze na tyłach. Nawet w Polsce propaganda eugeniczna posługiwała się hasłami wzmacniania Legionów, budowania silnego państwa.
Tymczasem drugi tor analizy Zaremby-Bielawskiego służy rozbiciu schematu myślenia, który wszystkie próby segregacji obywateli, kontroli rasy i drastycznej polityki rodzinnej wiąże z rozwojem hitleryzmu. Takie sprzężenie prowadzi do uproszczenia, dopuszcza do rozmycia odpowiedzialności. Punktem wyjścia do jego dziennikarskiego śledztwa było odkrycie, że w Szwecji proceder sterylizacyjny zakończył się dopiero w latach 70., za tym pierwszym odkryciem podążyły następne, które podważyły tezę o nazistowskiej proweniencji eugeniki: Hitler wykorzystał ustawę wprowadzoną wcześniej przed rząd weimarski, w Japonii zaostrzono przepisy sterylizacyjne w czasie okupacji amerykańskiej po 1945 roku, w Polsce dogmatycznym eugenikiem był pierwszy minister zdrowia z 1919 roku – Tomasz Janiszewski, sportretowany zresztą przez Żeromskiego jako główny bohater „Ludzi bezdomnych”.
Książka Zaremby-Bielawskiego to z pewnością praca ważna, świetny też przykład zaangażowanego dziennikarstwa, próba zabrania głosu w imieniu ofiar – do lat 90. milczących, zawstydzonych, zapomnianych przez społeczeństwa i pogardzanych przez rządy. Wydaje się jednak, że niektóre tezy autora w ferworze demaskatorskiego wywodu układają się w zbyt proste, łatwe ciągi, tworzą zbyt daleko idące uproszczenia: winą za popularność eugeniki obarcza on ideę państwa opiekuńczego (a nie tylko konkretną realizację, jaką był Dom Ludu w Szwecji), wprowadza podział na popierających sterylizację, podporządkowanych ślepo państwu protestantów i krytycznie usposobionych, przezornych katolików. Jako prawdziwy motor działania higienistów uznaje ich problemy z życiem seksualnym, bezpłodność – taki prymitywny freudyzm niekorzystnie odbija się na całym tomie, prowadzi bowiem do spłycenia refleksji, wpływa też na widzenie polskiej kultury (dla autora Higienistów doktor Judym to zwykły sadomasochista – na co jednak nie może zgodzić się nasza historia literatury). Pod powierzchnią obrachunku z inżynierami rasy kryje się zaś rozliczenie z lewicą, Zaremba-Bielawski widzi w jej światopoglądzie podściółkę dla różnych niebezpiecznych trendów w nauce i polityce, zapominając, że – co pokazują różne jego teksty – każda myśl może się przerodzić w swoją karykaturę.