Ten, kto śledzi publikowane w ciągu ostatnich kilku lat listy bestsellerów, wie, że nastolatki czytają i to mnóstwo. Przekonanie zaś o ich analfabetyzmie i ignorancji wynika z faktu, że miłość do książek nie jest w tym pokoleniu ukierunkowana na lektury, lecz na literaturę zgoła innego typu. To nastolatki stanowią główną grupę docelową dla większości publikowanych obecnie książek związanych z szeroko pojętą fantastyką i romansem, to gusta tej grupy ustalają też trendy i nurty w modzie – nie tylko wśród wydawców literatury, ale i producentów filmów, scenarzystów seriali czy wreszcie firm produkujących odzież. Popularność wampirów i wilkołaków we współczesnej kulturze wyrasta przecież przede wszystkim ze Zmierzchu Stephanie Meyers i True blood Charlene Harris, nie zaś z Draculi Brama Stockera, choć i ta pozycja znajduje się na liście wiernych wielbicieli nieumartych.
Młodzieży jako odbiorców kultury, czytelników nie można ignorować i na Zachodzie nikt już tego nie robi, zwłaszcza że moc nabywcza tej grupy jest ogromna – nastolatki w USA wydają rocznie ponad 200 miliardów dolarów, a polskie ˗ 200 milionów złotych. Kwoty te sprawiają, że coraz prężniej rozwija się branża wydawnicza, która za główny target wybiera właśnie młodych, w jej tropy zaś podąża wiele innych sektorów przemysłu rozrywkowego. Najnowsza literatura młodzieżowa od poprzednich epok różni się przede wszystkim brakiem lub też silnym wycofaniem ładunku dydaktycznego, ponadto postawić można inną tezę: literatura młodzieżowa pozornie tylko jest nowoczesna, w gruncie rzeczy bowiem okazuje się zachowawcza, konserwatywna i umacniająca istniejące stereotypy oraz podziały. To emancypacyjne wycofanie widoczne jest w literaturze przygodowej skierowanej do nastolatków obu płci (którą odróżniam tu od romansu adresowanego praktycznie wyłącznie do dziewcząt). W literaturze tej, choć przeznaczonej do odbiorców nowoczesnych i wykształconych – nastolatków zamieszkujących przede wszystkim duże miasta, mających dostęp do Internetu, znających podstawy mitologii greckiej, historii europejskiej i amerykańskiej, orientujących się w świecie tolkienowskim, ale też w problemach współczesnej cywilizacji (ekologia, konflikty religijne, wielokulturowość zglobalizowanego społeczeństwa), powraca tradycyjny podział ról społecznych i płciowych, powielany jest silnie obecny patriarchalny schemat, powracają opresyjne wyobrażenia seksualności, dominuje heteronormatywność. I nie mam tu na myśli jedynie polskich powieści fantastycznych, powstających w szalenie konserwatywnym środowisku (wystarczy przypomnieć silnie prawicowego poglądy głoszone przez Jacka Komudę czy Andrzeja Pilipiuka), ale i światowe bestsellery: cykl o Eragonie Christophera Paoliniego, seria Zwiadowcy Johna Flanagana, Malowany człowiek Petera V. Bretta, a także seria Percy Jackson i bogowie olimpijscy Ricka Riordana – wszystkie te książki sprzedały się w milionach egzemplarzy i były tłumaczone na wiele języków.

Wyraźny podział, związany z waloryzowanymi przestrzeniami zarysowuje się w scenie próby – jest to zazwyczaj początkowa konfrontacja, która ma określić umiejętności postaci. Już ona pokazuje dysproporcje możliwości, różnice w statusie kobiet i mężczyzn. W Ruinach Gorlanu Flanagana dziewczęta proszą o przyjęcie do dwóch z czterech gildii organizujących społeczeństwo dorosłych: Jenny chce być kucharka, Alyss – pracować w dyplomacji. Największym autorytetem cieszą się jednak gildia rycerzy i zwiadowców – obie zastrzeżone dla mężczyzn, wybór dziewcząt, choć swobodny, jest ograniczony, one same zaś już na starcie skazane na drugorzędność.
Wszyscy męscy bohaterowie określają się poprzez pochodzenie, przy czym to postać ojca za każdym razem jest kluczowa – Eragon, Ruiny Gorlanu, Złodziej Pioruna (to tytuły pierwszych tomów wyżej wymienionych serii) rozpoczynają się, gdy bohaterowie są jeszcze sierotami o nieznanym pochodzeniu. Dopiero odkrycie imienia ojca dopełnia ich osobowość, potwierdza wybór drogi życiowej. Imię matki nie jest za to ważne, nie ma mocy determinującej, nie wpływa też na miejsce w hierarchii – w obozie herosów Percy musi czekać, aż to jego ojciec się ujawni, by zyskać przydział do właściwego domku, do odpowiedniego klanu. Dopiero gdy Posejdon uznaje go jako syna, Percy trafia na właściwe miejsce w strukturach organizujących życie młodych bohaterów. Podobnie u Paoliniego ˗ Eragon cierpi, sądząc, że jego ojcem jest największy w krainie zdrajca i okrutnik, pomocnik tyrana. Dopiero wiedza o tym, że pochodzi od Broma – jednego z najważniejszych buntowników, pozwala chłopcu na zdobycie spokoju duchowego, dopełnienie własnej tożsamości. To postać ojca dominuje w życiu postaci, określa ich działania, podczas gdy nawet największe poświęcenie matki wspominane jest jedynie jako ofiara bolesna, lecz spodziewana i oczywista.
Kobiety w świecie powieści młodzieżowej pozbawione są ambicji, nie dążą do równouprawnienia, akceptują swoje – zawsze gorsze – miejsce. Nie tworzą swojego osobnego świata, ani nie próbują świadomie kreować i zmieniać reguł rządzących ich otoczeniem, zgadzają się na los, który został im dany, podporządkowują się istniejącemu układowi. Nawet jeśli na poziomie eksplicytnym ujawnia się walka o wyzwolenie spod męskiej zależności, to zdarzenia fabularne jej przeczą. W Malowanym człowieku Bretta główna postać kobieca wyzwala się z przyjętego odwiecznie podporządkowania: Leesha nie wychodzi za mąż, odrzuca przeznaczonego dla niej kandydata, zyskuje niezależność i szacunek dzięki temu, że zostaje wiejską znachorką, która później staje też na czele wspólnoty, gdy rozpoczyna się walka z demonami. Jej emancypacja jest jednak pozorna – dziewczyna odrzuca przecież tylko jeden model kobiecej egzystencji, wybiera zaś inny, także uświęcony przez tradycję: przejmuje obowiązki uzdrowicielki po poprzedniczce, dysponuje wiedzą, którą zdobyła w prowadzonym wyłącznie przez kobiety szpitalu. Jej droga życiowa nie wybiega więc poza horyzont danych kobiecie możliwości.

Bohaterka kobieca konstruowana jest jako niezwykle spokojna i zrównoważona – stanowi więc zawsze przeciwieństwo bohatera męskiego, który nie akceptuje zaistniałego porządku, buntuje się, jest pełen niepokoju popychającego go do działania. W takim ukształtowaniu widać wyraźnie odzwierciedlenie stereotypowych oczekiwań: dziewczęta powinny był poukładane i dobrze wychowane, chłopcy zaś mogą pozwolić sobie na poszukiwanie przygód. U dziewcząt premiuje się odpowiedzialność, porządek i opanowanie, bo te cechy konieczne są przecież do prowadzenia domu, podczas gdy chłopców nie krępują takie przyziemne cechy, ich domeną staje się przestrzeń poza domem – zdecydowanie bardziej rozległa, niebezpieczna, wymagająca sił, odwagi i skłonności do ryzyka. Do takiego właśnie podziału odwołuje się Paolini w Brisingrze (trzecim tomie Eragona): Roran służy w oddziałach buntowników walczących przeciwko tyranowi, zostaje dowódcą jednego z nich, co napawa go ogromną dumą, lecz wystawia też na niebezpieczeństwo. Tymczasem jego brzemienna żona chce odejść z obozu wojennego, gdy tylko dziecko przyjdzie na świat – to na niej spoczywa odpowiedzialność za ocalenie i wychowanie potomstwa, on nie staje przed dramatycznym wyborem, jakiego musi dokonać Katrina: własne bezpieczeństwo, życie wśród bliskich w znanym świecie i u boku ukochanego kontra samotna (i z dzieckiem u piersi) tułaczka w nieznane, poszukiwanie jakiejś oazy daleko od pola walki. Jej działanie jest tutaj zaś rozpoznawane w kategorii poświęcenia, nie zaś odwagi – bo ta zastrzeżona jest tylko dla bohaterów męskich.



Nie miejsce tu, by obnażać artystyczną słabość tych utworów, by rozważać ich fabularną powtarzalność i prymitywizm rozwiązań psychologicznych. Martwi raczej co innego – popularność tych tekstów, w których w sposób groźny i zarazem bezmyślny powtarzane są płciowe stereotypy. Zastanawia też dysproporcja: w powieściach tych, tak nowoczesnych w formie, przedstawiających w alegorycznej formie problemy współczesnego świata, powraca tradycyjny podział płciowy, nie ma też mowy o jakichkolwiek teoriach genderowych. Każdy spełnia te obowiązki, jakie narzuca mu wspólnota i tradycja, nie ma mowy o jakimkolwiek samodzielnym i świadomym wyborze. I tutaj przede wszystkim – nie zaś w niskim poziomie artystycznym, masowym przepracowywaniu wartości kultury wysokiej – kryje się zagrożenie. Bo większe ryzyko wiąże się z wykształceniem kolejnego pokolenia niewrażliwych młodych ludzi, nie dostrzegających potrzeby równouprawnienia, aprobujących męską dominację niż z faktem, że część z nich będzie sobie wyobrażała Aresa jako motocyklistę ubranego w skóry (takie wyobrażenie pojawia się w Percym Jacksonie).
Za podsumowanie tych rozważań niech posłuży cytat z Brisingra – fragment przysięgi małżeńskiej:
– Ja, Roran Młotoręki, syn Garrowa, przysięgam na moje imię i mój ród, że będę chronił i utrzymywał Katrinę Ismirasdotter do końca naszych dni. Przysięgam, że będę strzec jej honoru, pozostawać jej wiernym w nadchodzących latach i traktować z właściwym szacunkiem, godnością i łagodnością. I przysięgam, że do jutrzejszego zachodu słońca dam jej klucze swego domostwa i obejścia, a także szkatuły, w której trzymam swą monetę, by mogła zająć się mymi sprawami, jak przystoi żonie(…). – Ja, Katrina, córka Ismiry, przysięgam na moje imię i mój ród, że będę służyć i utrzymywać Rorana Garrowssona do końca naszych dni (…). Przysięgam strzec jego honoru, pozostać mu wierną w nadchodzących latach, rodzić mu dzieci i być dla nich czułą matką. I przysięgam zająć się jego majątkiem i obejściem, zarządzać nimi rozumnie, by mógł skupić się na swych obowiązkach.
Jako że literatura fantastyczna i sprawy z gatunku gender są mi bliskie, skorzystam z możliwości pozostawienia po sobie komentarza. Jak najbardziej zgadzam się z twierdzeniem o utrwalaniu stereotypów i cieszy mnie, że na tak dobrym blogu powstał o tym tekst. W zasadzie powielanie schematów to ogólnie cecha współczesnej fantastycznej literatury młodzieżowej, a stereotypy płci są jednym z ważniejszych tego przykładów. Natomiast ostatnio natknęłam się na młodzieżową trylogię z dość interesującym motywem – może nie oryginalnym ogólnie, ale dla tego typu powieści rzadkim – w „Lewiatanie” Westerfelda główna bohaterka, by dostać się do brytyjskich Sił Powietrznych przebiera się za chłopca i od tego czasu wciąż udowadnia swoją „męskość”. W drugim tomie podobno (lektura tej części dopiero przede mną) wraz z pojawieniem się innej dziewczyny, wręcz manifestującej swoją kobiecość, dochodzą wątki typowo feministyczne.
Pozdrawiam i mam nadzieję, że będę mogła przeczytać tu jeszcze jakiś tekst okołofantastyczny. 😉
Z tego, co Pani pisze wynika jednak znowu stereotyp – że w męskim świecie kobieta musi się ukrywać, że nie ma siły przebicia sama w sobie, ale czerpie ją z otoczenia, że musi mieć przyjaciółkę-psiapsiółkę…
Nic się nie zmieni w sferze społecznej, dopóki literatura będzie przekazywała takie wzory zachowań.
Bardzo dziękuję za komentarz.