Bombardowanie literatury niemieckiej

 

W. G. Sebald, Wojna powietrzna i literatura
W.A.B 2012
            W swoim eseju o powojennej kondycji literatury niemieckiej Sebald dokonuje dość bolesnego rozliczenia z pisarzami, którzy wyszli z epoki nazizmu. Oskarża społeczeństwo i elity intelektualne przełomu lat 40. i 50. o to, że nie potrafiły dokonać literackiego przedstawienia – a poprzez nie – skonfrontowania się z alianckimi bombardowaniami. Tekst ten stanowi owoc wykładów, jakie autor Austerlitz przeprowadził w Zurychu w 1997 roku, streszczonych następnie przez niemiecką prasę i szeroko nad Szprewą dyskutowanych. Próba rozliczenia, o której braku pisał Sebald, dokonała się więc – w sposób dość histeryczny i kaleki – dopiero po jego wystąpieniu.
Sebald urodził się w bawarskich Alpach, lecz większą część swojego życia spędził w Anglii – oba państwa jednak są tutaj w równym stopniu obiektem ataku. Jak pisze w swoim eseju, alianci zrzucili milion ton bomb, w Niemczech zginęło 600 tysięcy osób, 7 i pół miliona zostało bezdomnymi, ale równocześnie w Anglii wśród praktycznie nieletnich pilotów przeżyła mniej niż połowa, cała produkcja przemysłowa wiązała się z dostawami dla lotnictwa, w Norfolk budowano olbrzymie lotniska, z których startowały obładowane bombami lanckastery. Mamy więc tu do czynienia z krytyką bombardowań jako narzędzia wojennego, gigantycznego przemysłu śmierci. Sebald szuka przyczyn kontynuowania przez kilka lat tej akcji, skoro dość szybko Brytyjczycy zorientowali się, że naloty nie łamią ducha niemieckiego społeczeństwa, ani nie ograniczają nazistowskich zbrojeń (bo atakowano przede wszystkim miasta, cele cywilne). Ostatecznie stawia on hipotezę wyjątkowo niekorzystną dla aliantów – te bombardowania miały poprawić morale ichspołeczeństwa, dać sfrustrowanym Brytyjczykom poczucie odwetu, sprawiedliwej zemsty. Jednocześnie stanowiły jeden ze składników ekonomii wojennej, maszynerii której nie można było zatrzymać: „Skazywać wyprodukowany materiał, maszyny i ich cenny ładunek na to, by bezczynnie zalegały na wschodnioangielskich lotniskach, byłoby sprzeczne ze zdrowym instynktem ekonomicznym”.
O ile Brytyjczycy na cel wybierają sobie „zniszczenie samo w sobie”, o tyle po wojnie Niemcy zwracają się ku przyszłości, pragnąc jak najszybciej odbudować kraj „jeszcze większy i potężniejszy”. Bombardowania i ich efekty objęte są więc zmową milczenia, otacza je jakaś zbiorowa anatema. Sebald twierdzi nawet, że energia psychiczna, którą Niemcy włożyli w błyskawiczną odbudowę, pochodziła właśnie z tego fundamentalnego przemilczenia: 
 
powszechnie strzeżona tajemnica zamurowanych u podwalin naszej państwowości trupów, tajemnica, która w latach powojennych łączyła i do dziś łączy Niemców silniej niż jakikolwiek cel pozytywny.
 
Sebald w swym wykładzie przeszukuje literaturę niemiecką, nie znajduje w niej jednak żadnej tekstowej reprezentacji adekwatnej dla doświadczenia bombardowań. Krytykuje odbudowującą się od 1947 roku literaturę niemiecką za to, że za bardzo skupiła się na dwóch celach – utrzymaniu politycznej poprawności oraz korekturze biografii twórców. Polityczną poprawność rozumiano wtedy jako nieporuszanie jakichkolwiek wojennych treści, brak odwołań do zdarzeń pesymistycznych czy wzbudzających poczucie winy oraz klęski (a bombardowania były, według Sebalda, „doświadczeniem niebywałego narodowego poniżenia”). Zdaniem autora, zniszczenia wojenne przedstawiano więc jako pierwszy krok ku odbudowie, jako rodzaj oczyszczania pola. Nie było też twórcy, który poważyłby się na realistyczne lub reporterskie przedstawienie zniszczonych miast. Sebald twierdzi, że ci pisarze, którzy przeżyli nazizm w Niemczech, po klęsce ideologii próbowali dokonać korektury swojej biografii, przedstawiali się jako więźniów sumienia, emigrantów wewnętrznych. Tę swoją tezę rozwija w drugim wykładzie, poświęconym Albertowi Andreschowi, który staje się dla Sebalda synekdochą zachowań pisarzy niemieckich w okresie wojennym i powojennym (to właśnie ten tekst, poprzez pewną generalizację budzi szczególnie wiele kontrowersji wśród krytyków). Sebald twierdzi też, że poza poprawianiem biografii, twórcy niemieccy przyjmowali także radykalnie inną dykcję – 

w abstrakcyjnych frazesach zaklinali się na ideę wolności i humanistyczne dziedzictwo Zachodu
 
 – ta zaś w żaden sposób nie służyła wyrażeniu doświadczenia burzy ogniowej, operowała bowiem zupełnie innymi kategoriami.

Pisząc krytykę literatury niemieckiej, Seblad układa swój traktat o bombardowaniu, stara się w eseistycznej formie przedstawić to, co nie doczekało się reprezentacji. Tworzy swoją własną „historię naturalną zniszczenia”. Pisze o miastach-gruzowiskach opanowanych przez szczury i muchy, o „życiu ruin”. Sebald – podobnie jak uczynił to wcześniej Kurt Vonnegut w Rzeźni numer pięć – stara się przedstawić opis burzy ogniowej wywołanej przez bomby; dokonuje też typologii śmierci, jakiej zaznali ci, którzy znajdowali się w Dreźnie, Kolonii i Hamburgu.  Szuka obrazów, które pozwolą mu na plastyczne, a zarazem realistyczne uchwycenie tego postapokaliptycznego świata i taką figurą-kluczem staje się dla niego ruina, hałda gruzu. Obraz ten wydaje się tym istotniejszy, że wprowadza problematykę braku i zniszczenia, ponadto stanowi odwołanie do wyobrażenia zasadniczego dla jego twórczości. W wykładzie Sebald zaznacza, że choć urodził się w 1944 roku i to w miejscu w niewielkim tylko stopniu dotkniętym przez wojnę, to właśnie obraz budynków strzaskanych przez bomby stał się dla niego najważniejszym, pierwotnym obrazem. W wielu tekstach powraca do opisu ruin, pustyni, pustki, jałowej ziemi. Reprezentacja wspierająca się na przekazach dokumentalnych, zapisach lekarzy i ratowników, staje się zatem dla Sebalda jedyną możliwą dla literatury drogą. Domaga się on w swoich wykładach opisów niezapośredniczonych, pozbawionych ozdobników, reportażowej wierności, mówienia wprost. Ta lista postulatów zadziwia wszystkich czytelników jego powieści, w których koszmar wojenny nigdy właśnie wprost nie zostaje wypowiedziany, a wprowadzony poprzez metaforę, czy inny obraz subtelny i nienachlany. 

Tezy Sebalda wywołały w Niemczech gorący odzew, obudziły sprzeczne emocje wśród czytelników i tych, którzy bombardowania pamiętają. Nie może to jednak dziwić w przypadku opinii tak skrajnych, jednoznacznych i totalizujących, jak wyrażone w „Wojnie powietrznej i literaturze”. Echo tych zjawisk widać też w polskiej recepcji eseju – tłumacz Andrzej Kopacki  („Sebald rozlicza Niemców”)   wypowiada się przeciwko sformułowanym w wykładach wnioskom, wskazuje histeryczny ton, jakim zdarza się operować Sebladowi, zarzuca mu zbyt wielki kwantyfikator. Tymczasem po stronie tego nurtu rozliczeniowego staje krytyk Grzegorz Jankowicz, w swoim artykule w „Tygodniku Powszechnym” („Cytaty z ruin”)uznając, że uregulowanie rachunku, o które apeluje autor „Pierścieni Saturna”, jest koniecznym przepracowaniem pamięci, jedyną prowadzącą do niego drogą. To, po której stronie należy się opowiedzieć, stanowi zatem zadanie dla czytelnika.                          

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *