Rozsypany obraz

Jan Pieszczachowicz, Ku wielkiej opowieści. O życiu i twórczości Kornela Filipowicza
Wydawnictwo Literackie 2011
Biografia stworzona przez Jana Pieszczachowicza to pierwsza próba zmierzenia się z życiem i twórczością Kornela Filipowicza, jednego z wybitnych, a dziś chyba trochę zapomnianych pisarzy polskich. Biografia ta jednak obciążona jest wszystkimi wadami, jakie niesie ze sobą pionierstwo: pragnienie napisania wszystkiego, uruchomienia wszelkich kontekstów, ujawnienia wszystkich kluczy, prowadzą zawsze do rezultatów przeciwnych niż zamierzone. Zamiast bogactwa interpretacji, mamy informacyjny chaos, a dążenie do prezentacji szerokiego tła epoki wymusza płytkość refleksji i uruchamia tryb streszczający, szybkie przemieszczanie się pomiędzy epokami, przeskakiwanie z problemu na problem. Pieszczachowicz chce bowiem przedstawić Filipowicza jako bohatera burzliwej historii, uczestnika życia literackiego trzech epok: Polski międzywojennej, czasu II wojny i wreszcie PRL-u. Jednocześnie stara się konstruować biografię prywatną pisarza, jego biografię intelektualną powiązaną z przemianami politycznymi, portretuje więc Filipowicza jako świadka historii, w końcu zaś pragnie zawrzeć tu także monografię jego twórczości i odwołania do recepcji krytycznej. Celów tych jest więc za dużo, by udało się stworzyć spójną i koherentną narrację, wszystkie te zamiary zrealizować w ramach jednego tomu. Dążenie Pieszczachowicza do stworzenia książki doskonałej, oferującej czytelnikowi wiedzę pełną na temat Kornela Filipowicza, realizuje się tu w swojej karykaturze, daje nam obraz częściowy, niepełny, rozsypany. Zamiast trzech przeplatających się studiów, otrzymujemy zaledwie trzy szkicowo zarysowane wątki. Paradoksalnie, dużo lepszym tekstem poświęconym Filipowiczowi okazuje się więc książka Byliśmy u Kornela – przez Pieszczachowicza zredagowana, a składająca się ze wspomnień osób z pisarzem zaprzyjaźnionych.
Pieszczachowicz konstruuje swą biografię wedle klasycznych prawideł gatunku: najwięcej miejsca poświęca okresowi dziecięcemu i wczesnej młodości Filipowicza, szukając w tej pierwszej fazie życia, w przeżyciach wojennych rodziców pisarza, w niespodziewanych przenosinach z Kresów na Śląsk determinant kształtujących późniejsze życie i decyzje jego bohatera. Rozdział poświęcony dzieciństwu, przyjaźniom szkolnym, osadzaniu w nowej kulturze, pierwszym pasjom i zajęciom jest równie rozbudowany, co ostatnia część – poświęcona PRL-owi i zupełnie już dorosłemu życiu pisarza. To ona jednak, a nie dzieciństwo, wydaje się czytelnikowi najciekawsza – tutaj przecież działa i pisze Filipowicz-twórca kultury. Dla zrozumienia jego postaci ważniejsze wydają się konsekwencje przeżycia wojny, pobytu w obozie i konieczność zajęcia jakiegoś miejsca wobec nowego systemu, niż relacja z ojcem (przedstawiona tu w porządku patriarchalnym, matka bowiem stanowi jedynie tło dla rozwoju syna, jej obecność jest, według autora, naturalna i niepoddawana refleksji – co wydaje się dziwne, skoro matką Filipowicz opiekował się do 1977 roku) i stosunki panujące w liceum. Pieszczachowicz uruchamia więc tutaj klasyczny mit genezy, wierząc, że to w początkach życia kształtują się zalążki wszystkich kolejnych wyborów. Próbuje oświetlić dzieciństwo Filipowicza, przekonany, że to w nim zawiera się klucz do wyjaśnienia jego biografii.
Drugi zaś problem, poza ambicjami biografa, wytwarza tu sam przedmiot refleksji – Filipowicz. Mało w literaturze polskiej osób tak skrytych, żyjących w dużym kręgu przyjaciół, ale zarazem tak zamkniętych w sobie, niechętnych osobistym zwierzeniom,  snuciu opowieści o sobie samym. Zapis tych trudności znajdziemy w Ku wielkiej opowieści – Pieszczachowicz notuje, jak mało listów udało mu się zdobyć, jak niewiele w ogóle tekstów prywatnych Filipowicza można odnaleźć. Ten stan sprawia właśnie, że autor biografii sięga po rozwiązanie tyleż mało satysfakcjonujące, co niebezpieczne metodologicznie – przedstawia Filipowicza poprzez pryzmat jego bohaterów:
Powieściowy Jan, ktoś rodzaju sobowtóra Kornela, lubił pracować w drukarni, dbając o różnorodność czcionki i doskonaląc korekty tekstów.
W ten sposób Kornel Filipowicz staje się nagle tworem równie „literackim” co Jan Borecki i Gustaw Michajtis – postacie z jego prozy. Zabieg ten pozwala na dopowiedzenia, na uspójnienie narracji, gdy przed badaczem rozciągają się białe plamy w biografii, gdy nie ma źródeł mówiących o przeżyciach i przemyśleniach jego bohatera. Jednakże to „maskowanie” nie przynosi czytelnikowi poczucia autentycznego kontaktu z pisarzem, nie stanowi relacji o jego życiu. Pieszczachowicz rozwija wszakże tę strategię plątania kreacji tekstowych z żywym człowiekiem, ponieważ jest przekonany, że cała twórczość Filipowicza jest z gruntu autobiograficzna (jednym z dowodów na ten układ jest tutaj fakt, że wiele tekstów Filipowicza to utwory z kluczem – z którym to przełożeniem można śmiało polemizować). Nie ma jednak chyba już dziś tak naiwnych czytelników biografii, którzy w takie uproszczenie byliby skłonni uwierzyć. Nawet przecież u autorów, którzy znani są z autobiograficznych inspiracji w swej twórczości, ważniejszy staje się pierwiastek fikcyjny, literackie przetworzenie, które zupełnie odrywa narracyjne konstrukt od ich życiowego podłoża.  Zabieg ten okazuje się więc podwójnie jałowy – nie tylko nie rozwija naszej wiedzy o Filipowiczu, ale i zubaża interpretację jego twórczości, każąc w niej widzieć rodzaj literackiego pamiętnika.

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *