Artur Domosławski jako nowy klasyk

Reporter, specjalista od Ameryki Pd., autorytet. Ale też zdrajca  i skandalista. Przed Państwem Artur Domosławski, jeden z najważniejszych i najbardziej kontrowersyjnych współczesnych polskich dziennikarzy.

Za kilka dni ukażą się zebrane, wszystkie teksty Artura Domosławskiego – choć ich okładki od tygodnia widać na wielu blogach książkowych. Domosławskiego nie trzeba przedstawiać, bo wszyscy chyba jeszcze pamiętają wielki skandal z 2010 roku związany z wydaniem biografii Ryszarda Kapuścińskiego, która miała się ukazać w Znaku, ale ostatecznie wydał ją Świat Książki. Praca świetna merytorycznie, fantastycznie napisana, a jednocześnie obrazoburcza, pokazująca Kapuścińskiego jako wielkiego reportera i małego człowieka. Wtedy czytałam ją jako prawdę o Kapuścińskim, dzisiaj czytam jako opowieść Domosławskiego – jak sam siebie ustawia w tym tekście, jak rozlicza się z własnym mistrzem. Ciągle wygrywa w niej – dla mnie – Domosławski.

Oprócz wznowienia tej książki, opublikowanej w całości, pomimo procesu, jaki Alicja Kapuścińska wytoczyła Domosławskiemu (polecam do lektury wstęp pióra Piotra Bratkowskiego prezentujący wszystkie okoliczności tej sprawy), Wielka Litera wydaje też pozostałe książki: Gorączkę latynoamerykańską, Śmierć w Amazonii, Wykluczonych.

Domosławski dla początkujących – nie ma w Polsce chyba teraz innego polskiego autora, który tak dobrze znałby się na problemach Ameryki Południowej. Domosławski pisze o Ameryce Południowej z każdej strony: zamachy stanu, gangi, fawele, piłkarskie mistrzostwa świata, bieda prowincji, wsie w dżungli, zagrożone środowisko naturalne (przez wielki przemysł i rozległe interesy ludzi sprawujących władzę), plemiona Amazonii. Jednocześnie jednak nie ma w nim wcale wyższości białego Europejczyka z lepszej części świata, świetnie oddaje całą komplikację społeczną, polityczną i kryminalną tej części świata. Stara się zachować dziennikarski obiektywizm, ale też steruje naszymi emocjami za pomocą obrazów, które dobiera. Pokazuje nam niewygodny obraz, taki, w którym za biedę odpowiadają najbogatsi, w którym procesy modernizacyjne i walka z przestępczością przynoszą rezultaty odwrotne od zakładanych, nasilają przemoc i walkę. Gdy wiele lat temu zaczynałam swoją przygodę z Domosławskim, nie widziałam u niego takiej wrażliwości społecznej, która ujawnia się w jego ostatnim zbiorze – Wykluczonych (tekst o książce tutaj). Czytam go więc teraz na nowo.

Domosławski dla zaawansowanych – w artykule opublikowanym w „Polityce” z okazji rocznicy śmierci Kapuścińskiego, autor jego biografii wytyczył wyraźną linię demarkacyjną między modelem reportażu, jaki sam uprawia i tzw. polską szkołą reportażu. To bardzo ciekawe, jak rozwija się jego twórczość, jak krystalizuje się jego wyraźny sprzeciw wobec upodabniania reportażu do tekstu fikcjonalnego. Domosławski akceptuje stosowanie chwytów retorycznych, zabiegów kompozycyjnych zapożyczonych z literatury, sam je z resztą na potęgę wykorzystuje, bo przecież nie da się pisać inaczej. W polskiej szkole reportażu nie podoba mu się przede gra z prawdą, porzucanie prawdy na rzecz wzmocnienia przekazu. W tym sensie zrywa z własnym mistrzem – Kapuścińskim i kontynuatorami tradycji. Taka strategia daje mi duże poczucie bezpieczeństwa jako czytelniczce, wierzę Domosławskiemu, gdy przestaję ufać innym autorom (vide Katarzyna Boni, Witold Szabłowski). Bo bieżące praktyki pisarskie pokazują nam nagle, że można cytować cudzy tekst bez przypisu, że można wkładać w usta bohaterów słowa, których nie wypowiedzieli, że można wreszcie udawać spotkania z nimi. Cóż, Domosławski tego nie robi.

 

 

 

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *