Złoto i błoto

Małgorzata Rejmer, Bukareszt. Kurz i krew
Czarne 2013
Jak bardzo względna jest pamięć, dlaczego trwa przez dekady niezmieniona, a czasem fałszuje bezpośrednie doświadczenie − to właśnie zasadniczy problem Bukaresztu, który pokazuje Małgorzata Rejmer.
Cześć reportaży ma charakter historyczny, dotyczy rumuńskiego komunizmu, Rejmer zawsze znajduje jednak jakiś łącznik ze współczesnością: głód i zimno lat 80. to wspomnienie jej przyjaciela Oktaviana; w najgorszym wschodnim więzieniu totalitarnym w Piteşti zakatowano pradziadka jej przyjaciółki, o aborcjach wymuszonych przez dekret Ceauşescu, jakich dokonywała matka, opowiada inny przyjaciel. W ten sposób cała przeszłość: więzienia i katownie, aresztowania, podsłuchy, rekwizycje stają się jeszcze bardziej przerażające, bardziej plastyczne. Nie są bowiem odległą, bezosobową historią, ich ofiary i świadkowie mamy na wyciągnięcie ręki, a ich doświadczenie staje się konkretne.  
Rejmer pisze tutaj w podobny sposób co Ziemowit Szczerek: oboje przedstawiają państwa gorszej Europy, ich wychodzenie z komunizmu i nieudolną transformację (choć oczywiście różni ich całkowicie forma gatunkowa). I o Ukrainie Szczerka, i o Rumunii Rejmer pisze się w Polsce w tonie wyższości i współczucia. Szukamy w tych reportażach plastycznego opisu, diagnozy rzeczywistości naszych dawnych sojuszników, a jednocześnie z ulgą konstatujemy, że polska transformacja pozwoliła odrobić cywilizacyjny dystans i Polsce bliżej do Europy niż Ukrainie czy Rumunii.
Autorka, choć nie chce, potwierdza te smętną, pełną wyższości diagnozę, bo wyraziście pokazuje dialektykę zmiany i stałości Rumunii. Choć w potocznie dowcipie krążących w latach 80. porównywano Rumunię do Auschwitz (porównanie wypadało na niekorzyść Rumunii), to dzisiaj niektórzy tęsknią za porządkiem tamtej epoki. Choć Ceauşescu burzył i niszczył, dzisiaj wielu obywateli szczyci się wspaniałością wystawionego przez niego Domu Ludu − największego na świecie budynku rządowego, w którym dyktator planował stworzyć swój wieczny pomnik.

Choć w 1989 lud rozprawił się z Ceauşescu, to dzisiaj pamięć społeczna obciążona jest wstydem i żalem. I chociaż system upadł 24 lata temu, to wszyscy jeszcze dzisiaj żyją w cieniu komunizmu. Pojawia się więc pytanie, dlaczego ta pamięć przeszłości jest kaleka, dlaczego nie przepracowano zbiorowej traumy. A trauma istnieje wyraźnie, związane zaś z nią pragnienie zemsty okazało się równie silne. W 1966 roku Ceauşescu zakazał stosowania środków antykoncepcyjnych i aborcji, marzył bowiem o rozrastaniu się narodu. Dlatego też rok później na świat przyszło pokolenie dwa razy liczniejsze, dla którego nie było miejsc w przedszkolach, szkołach i na uniwersytetach, które w 1989 roku powinno wchodzić na rynek pracy, a stawało się bezrobotne. I właśnie to pokolenie „dekreciaków” wystąpiło przeciwko dyktatorowi.
I skakałem z radości (…). Mógłbym go zabić gołymi rękami, choć teraz czuję wstyd. Ale sama egzekucja Ceausescu… To było coś sakralnego, to był obrzęd rytualny (…). My go zabiliśmy, my, ludzie z generacji, którą sam stworzył.
Rewolucja w Rumunii różnił się od przewrotów w innych państwach bloku wschodniego, bo jako jedyna miała charakter krwawy, tylko tu zamordowano przywódcę państwa po pospiesznym i upokarzającym procesie. A więc była to właśnie zemsta bardziej niż przewrót. Do dzisiaj jednak Rumuni nie potrafią stanąć na nogi, odzyskać swojej pamięci wojennej i powojennej, rozliczyć się z przeszłością, uporządkować doświadczeń traumatycznych. Jak pisze Rejmer, ten chaos i pomijanie traum wynikają z uwarunkowań charakteru narodowego: Rumunii to społeczeństwo milczenia, naród, który nie ma tradycji buntu.
Autorka nie chce tu porównywać i wartościować, jej kolejne reportaże udowadniają jednak, ze rumuński model komunizmu daleko różnił się od polskiego, podobnie jak rumuński wolność inna jest od polskiej demokracji.
Teraz też Rumuni nie chcą rozmawiać o swojej przeszłości, a kobiety o swoich doświadczeniach – dodaje Niţiş. – Nie funkcjonuje coś takiego jak przepracowywanie traumy czy zbiorowa terapia. Nikt nie chce słuchać kobiet, które przeszły przez piekło dekretu, a one same nie chcą o tym mówić.
Pamięć Rumunów o przeszłości nie istnieje zatem, jest wielkim milczeniem, niezwerbalizowanym doświadczeniem traumy. Współcześnie doświadczenie przeszłości w społecznej pamięci podlega manipulacjom, Rumunii wierzą w jakąś nieistniejącą przeszłość. Gdy Rejmer próbuje ich konfrontować ze statystykami, faktami historycznymi, często słyszy: Tak nie było, oszukali panią.  Przy czym nie jest to, jak w Polsce, spór o interpretację zdarzeń, bo Rumuni nie znają swojej przeszłości, nie znają faktów, statystyk, dat. W czasie wycieczki po Domu Ludu Rejmer pyta, ilu robotników zginęło w czasie jego budowy i dowiaduje się, że mogło ich być 100, ale równie dobrze 10 tysięcy. Nie można kultywować pamięci ofiar systemu, bo całe społeczeństwo było uwikłane w totalitaryzm na różne sposoby. Nie można czcić buntowników, bo w Rumunii nie było przewrotów i zmian, jak w Czechosłowacji, Polsce czy na Węgrzech. Nie ma jeszcze miejsca ani na wspomnienie afektywne – czyli oparte na emocjach, ani na refleksję intelektualną, ani też na rozliczenie à la IPN. Życie w systemie komunistycznym pozostaje po jego upadku jakimś zamkniętym, ale porzuconym etapem. Część społeczeństwa mityzuje przeszłość, w działaniach Ceausescu widzi próby budowania wielkości narodu: rozród społeczeństwa, poświęcenie dla usamodzielnienia gospodarczego (stąd głód i brak prądu) Rumunii od innych państw, planowanie Domu Ludu jako jednego z 7 cudów świata. Pozostali czują wstyd i nienawiść do przeszłości. Żywa pamięć społeczna świadczy o tym – jak piszą teoretycy tego zjawiska – że społeczeństwo odczuwa silne więzi wspólnotowe, że ważna jest pamięć wspólna, a nie pamięć jednostki. W przypadku Rumunów zaś nie ma tej pamięci, Rejmer zdaje się zapisywać zjawisko przeciwne: odrzucenia pamięci wspólnej, zaniku więzi społecznych. Tutaj ani wspólnota, ani jednostka nie ma prawa, nie zabiera głosu w sprawie przeszłości.

Jeden z najbardziej przerażających reportaży o państwach byłego bloku wschodniego.  

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *