Obsesje mężczyzny w wielki średnim

Mariusz Wilk, Dom włóczęgi
Noir sur Blanc 2014
Kończy się powoli podróż Mariusza Wilka przez Rosję. Niedawny włóczęga zakłada rodzinę i osiada, znajduje dom nad Oniego, jednym z największych jezior Północy. Wcześniej przez lata ciągle wędrował i pisał, teraz − zapuszcza korzenie i z rzadka tylko opuszcza dom. Cała uwaga przesuwa się zatem ze świata na najbliższe otoczenie I własne wnętrze. We wcześniejszych jego tekstach rządziło przeciwstawienie: Wschód − Zachód, zepsuta cywilizacja Zachodu − świeżość i pierwotnej Wschodu. W Domu włóczęgi zostaje ona zastąpiona przez zderzenie świat − ja:
Powrót do siebie − to powrót do własnych myśli ze świata medialnego zgiełku. Do ciszy, w której Rzeczywistość się nie tylko widzi, ale i słyszy. Do milczenia. Powrót do siebie to powrót włóczęgi do swojego domu.
A jednocześnie w te parę świat − ja wchodzi jeszcze jedna postać: córka Wilka i ona właśnie ustanawia zupełnie inne tematy i inną optykę. Wilk ma 59 lat i zaczyna spoglądać na siebie trochę już z perspektywy drugiego brzegu, starzenia i śmierci. Spojrzenie to paradoksalnie umacnia relacja z córką Martuszą, radosną 4-latką, powoli poznającą świat, wchodzącą dopiero w życie. Cały Dom włóczęgi jest właśnie opowieścią o dwóch rodzajach czasu, o tym, jak jedno z nich rośnie, a drugie się starzeje, o punkcie przecięcia, jakim jest moment, w którym są razem. Upływ czasu nie jest bowiem neutralny, im szybciej rośnie Martusza, tym Wilk jest bliżej śmierci:
12 sierpnia
Zdmuchnęłaś czwartą świeczkę na swoim urodzinowym torcie… Ciekawe, ile ich jeszcze dla ciebie zapalę? Pięć? Sześć? Dziesięć? Piętnaście?
Wilk, wcześniej lekko skandalizujący i miejscami wulgarny, dosadnie opisujący życie rosyjskie, teraz pisze o doświadczeniu ojcostwa, o obserwowaniu świata z nowej perspektywy, jaką wyznacza spojrzenie małej dziewczynki.  Jego podróż przez życie zmienia zupełnie swój charakter, bo staje się teraz wprowadzaniem córki w świat. Dość ironicznie więc, Wilk uciekający od zwykłych, nudnych, życiowych obowiązków, poszukujący w życiu egzotyki i niezwykłości, kończy na opiewaniu tego, co znamy wszyscy: wychowywania własnego dziecka.
Ale to właśnie dialog z Martuszą staje się osią tego tekstu, wyznacza jego porządek, narzuca formę. Dom włóczęgi staje się próbą przedłużenia kontaktu, ostatnim słowem skierowanym w przyszłość, do córki już dorosłej. U jednego ze swoich ulubionych autorów − W. G. Sebalda − Wilk znajduje teorię, że
 umarli żyją poza czasem i wszystkie momenty czasu istnieją jednocześnie obok siebie i że to, co niby się wydarzyło, wcale się jeszcze nie wydarzyło, ale wydarza dopiero, kiedy o tym myślę, albo trwa w tych linijkach, które właśnie teraz piszę − dla ciebie.
Dziennik staje się więc tutaj sposobem na przezwyciężenie własnej śmierci, na podtrzymanie więzi z córka poza własną śmierć, daje wyście poza czas linearny.
 I tak zmienia się sposób kontemplowania świata, któremu ma służyć dziennik. Fascynacja rozumieniem czasu przez Sebalda, gatunkiem dziennika (dużo rozsianych tu refleksji o dziennikach Czapskiego, Herlinga Grudzińskiego, Gombrowicza, a wiec mistrzów Wilka) stanowi jeden rejestr, a drugi to zachwyt nad światem: przemiana pór roku, dzika przyroda Jeziora Oniego i ziemi Zaonieża. Jest to więc Wilk, jakiego znamy, ale tez zupełnie inny Wilk. Znajdziemy tu oczywiście krytykę cywilizacji i postępu, która i w poprzednich tomach dziennika stanowiła ich największa słabość. Teraz Wilk pisze po prostu o „syfilizacji”, dużo tu wycofania ze świata, pogardy dla nowoczesności, niechęci wobec ludzi z miasta. Ale jednocześnie pojawiają się nowe kategorie: czułość, którą obudziła córka, ale która teraz pozwala inaczej patrzeć na innych. Z niezwykłym szacunkiem, ale i właśnie czułością opisuje Wilk Lusię, samotną staruszkę, starowierczynię, która opowiada mu o represjach, jakich poddawano stary zakon przez wieki (najpierw Cerkiew prawosławna, a później stalinizm prowadziły szeroko zakrojone akcje represyjne). Lusia buduje jednak swój chram, kaplicę, w której starowiercy mogą się teraz modlić.
To, co w tym dzienniku najważniejsze, nie ma żadnego już związku z podróżowaniem, z Rosją czy Północą. Wilk wchodzi w zupełnie inny krąg tematów, przestaję czytać te zapiski  jako zapiski podróżnicze, a zaczynam szukać w nich doświadczenia spotkania z Innym: człowiekiem, dzieckiem.

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *