Wojna w Tallinie

Sofi Oksanen, Gdy zniknęły gołębie
Czarne 2015
Precyzyjna jak skalpel, bolesna jak lewy sierpowy – taka jest Sofi Oksanen. Jej najnowsza książka daje tego najlepszy dowód.
 
Oksanen opowiada o zdarzeniach z lat 40., jakby miały miejsce wczoraj, jakby II wojna i dylematy jej uczestników stanowiły problem całkowicie współczesny. Potrafi też bez sentymentalizmu opowiadać o porządku uczuć, to on bowiem – a nie jak w tradycyjnej powieści historycznej dylemat intelektualny – stanowi klucz do tego świata, przyczynę wszystkich wypadków, motywację bohaterów.
 
Gdy zniknęły gołębie rozgrywa się w Estonii: w mieszkaniu wysoko postawionego urzędnika SS, w obozie koncentracyjnym, w leśnej partyzantce, na estońskiej wsi, w Tallinie pod okupacją nazistowską lat 40. i sowiecką lat 60., w obserwowanej przez KBG ekskluzywnej restauracji i akademiku-mrówkowcu. Cała intryga, w której bierze udział troje bohaterów, ostatecznie zamknięta zostaje dopiero w ostatnim akapicie epilogu, nie mogę więc zdradzać zbyt dużo. Ważne jest jednak to, że Oksanen potrafi wprowadzić komplikacje w tych miejscach, które omija tradycyjna proza. Schemat fabularny jej książki wyznaczają dwa, skrzyżowane tutaj, gatunki – romans i powieść szpiegowska. W trójkącie miłosnym (a przez chwilę nawet czworokącie) znajdujemy Juudit, jej męża Edgara i jego kuzyna Rolanda. Juudit marzy o wielkim uczuciu i nie może go zaznać, bo mąż jej nie lubi, oszukuje, ukrywa się przed nią. Paradoksalnie, to jej niemiecki kochanek (czwarty bohater) okazuje się tym dobrym i czułym. Na fabułę romansową nakłada się fabuła szpiegowska – rozgrywa między wywiadem i wojskiem, partyzantami, którzy walczą zarówno przeciwko Niemcom, jak i Sowietom oraz wydziałem policji nazistowskiej, korzystającym z usług kolaborantów. Gdy Oksanen przesuwa akcję o 20 lat naprzód, gra wywiadów przekształca się w poszukiwanie szpiegów: towarzysz Parts szuka w przeszłości Estonii tych, którzy kolaborowali z Niemcami, i prowadzili walkę przeciwko Sowietom. Sam jest oddanym pracownikiem aparatu bezpieki, na który Estończycy mówią po prostu „KGB”. Świetne jest to połączenie gatunków, bo Oksanen udaje się związać w jedno fabułę ze świata kobiecego i wątki typowo męskie, opisać dylematy bohaterów w całym ich bogactwie. Tej umiejętności komplikowania opowieści, pogłębiania jej, uszczegóławiania (wprowadzania życiowego kontekstu) mógłby się od niej nauczyć niejeden pisarz. Taki efekt próbował osiągnąć przecież Twardoch, w którego książkach jednak nie znajdziemy takiego poziomu wrażliwości, współodczuwania z postaciami. Tak samo chciał pisać Karpowicz, u którego nie ma nawet połowy autentyzmu Oksanen.
 
Na czym polega wielkość prozy Oksanen? Na tym, że akcję powieści historycznej rozpisuje ona jak kryminał, że możemy czytać Gdy zniknęły gołębie jako powieść popularną i wysoką, jako powieść polityczną i obyczajową. Oksanen buduje konflikty i napięcia w tych miejscach, które tradycyjna proza historyczna omija, bo ściga jakiś wyobrażony stereotyp (jak Twardoch). A jednocześnie potrafi wygładzić te miejsca, które powieść tradycyjna wyostrza – Juudit angażuje się w związek z przedstawicielem każdej ze stron konfliktu, nie staje jednak przed sądem, nikt nie ma żadnego widowiskowego rozliczenia, żadnej społecznej anatemy.  Estonka mieszka z oficerem SS, ale jednocześnie pomaga w nielegalnym przerzucie uciekinierów do Finlandii. Nie jest ani oddaną ojczyźnie patriotką, ani nazistowską dziwką.
W Gdy zniknęły gołębie szczególną rolę spełnia odwrócenie schematów historii wojennych, to ono dynamizuje akcję. Juudit boi się dźwięku telefonu, lęka się jednak wiadomości o tym, że mąż przeżył i wraca do domu, co oznacza dla niej powrót do bolesnego, toksycznego związku. Nie jest więc tu bohaterka Oksanen zwykłą wojenną wdową, oczekującą z drżeniem serca na powrót bohatera na łono rodziny. W jej powieściach napięcie na linii kobieta – mężczyzna nakłada się na konflikt polityczny i etniczny, na walkę o władzę (jeśli nie nad państwem, to przynajmniej na własnym ciałem i losem).
 
Po trzecie zaś wielość Oksanen widać w takim sposobie opowiadania, który przywraca wagę spranym wartościom: honorowi, poświęceniu, oddaniu. Oksanen wysoki kodeks moralny rozciąga także i na swoje bohaterki, nie uznaje męskiej perspektywy, która wyłącznie mężczyznom w mundurach pozwalała wychodzić poza sferę domowo-emocjonalną.
 
Oksanen opowiada w absolutnie fascynujący sposób historie, które już doskonale znamy. Bo przecież ile razy opisywano konflikt między partyzantem i wiernym urzędnikiem? Buntownikiem i oficerem? Roland nie ma tu jednak cech, jakie tradycyjnie przypisuje się wyjętemu spod prawa bojownikowi, nie jest też kryształowym „żołnierzem wyklętym”. Podobnie różnicuje Oksanen rysy swojego bohatera negatywnego – towarzysz Parts to przecież postać nędznego urzędniczyny, czyniącego zło zza biurka, sprytnego, pamiętliwego i wyjątkowo zawistnego człowieczka, żyjącego jednak na co dzień w stanie absolutnego przerażenia, wszędzie wietrzącego zdradę i nienawiść. Nie ma więc mowy o demonicznym złu, jakiejś barwnej makabrze. Największe dramaty dokonują się tu w ściszeniu, w samotności, a awantury domowe zakłóca głośno nastawione radio, bo nikt nie mógł ich podsłuchać.
 
Świetna, głęboka, precyzyjnie skomponowana powieść, którą powinni czytać wszyscy polscy autorzy z upodobaniem rąbiący kolejne złe powieści o przeszłości.

 

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *