Powiatowa rzeczywistość

Kazimierz Orłoś, Historia leśnych kochanków
Wydawnictwo Literackie 2013

Pomyli się, kto będzie szukał u Orłosia historii miłosnych i nostalgicznych. Pisarz ten porusza praktycznie wszystkie inne tony i pisze na wszystkie inne tematy tylko nie miłosne. Można powiedzieć też inaczej: miłość u Orłosia zawiera w sobie wszystkie inne znaczenia poza romantycznymi uniesieniami i nostalgiczną tęsknotą.

Jednakże głównym tematem tego tomu, zbierającego opowiadania od lat 60. do dzisiaj, jest PRL – jego mieszkańcy i problemy: przesiedlenia ze Wschodu pod granicę z Niemcami, powszechny alkoholizm, życie przy koszarach wojskowych, praktyki religijne państwowych urzędników, demoralizacja i analfabetyzm wsi, powszechna skłonność do kradzieży, rozpijaczenie i buta członków partii, samowolna wojskowych. PRL w opowiadaniach Orłosia nawiązuje do obrazów, które znamy z pism jego równolatków – Władysława Terleckiego, czy Marka Hłaski, jego estetyka sytuuje się właśnie pomiędzy powieściami Hłaski a  opowiadaniami Terleckiego. Widać tu podobną nędzę, bylejakość, szarzyznę, robotnicze hotele i wspólne pokoje kwaterunkowe. Orłoś przedstawia całkowite pognębienie obywateli, którzy jednak nie są u niego godnymi pożałowania niewinnymi ofiarami systemu. Nacisk komunistycznej władzy sprawia, że moralność społeczna się wykrzywia: widać to chyba najmocniej w opowiadaniu Druciany lis, w którym naiwny chłopak zostaje wiejskim nauczycielem i stara się zmienić mentalność wspólnoty. Młody absolwent filozofii próbuje sprawić, by gospodarz Piątek uwolnił z łańcucha rannego lista, ale jego zachowanie budzi jedynie zdziwienie i szyderstwo. Nikt też – ani chłopi, ani ksiądz, ani partia nie traktują poważnie sprawy cierpiącego zwierzęcia. Dzieci okazują się równie okrutne jak ich rodzice, nauczyciel, młody idealista, zostaje wyśmiany:

 Co tak nad nim stoi? Modlitwę odmawia? (…) Panie magistrze (…) będzie kołnierzyk!
Historia leśnych kochanków łączy w sobie wątki PRL-owskie z uniwersalnymi – zwłaszcza miniatury z lat 60. stanowią doskonałe studium ludzkiej świadomości, okrucieństwa, małomiasteczkowości, pogmatwanych relacji rodzinnych. Orłoś obnaża świat wiejskiej arkadii: w Gdzie drzewa pokazuje chłopa, który kłóci się z ojcem o budowę grobowca, targuje się o lokalizację i pomnik. W Pokoju z kolei pisze o synu, który stygnące dopiero ciało zmarłej matki przenosi do małego pokoju, by jego rodzina mogła zająć większy – do tej pory zajadle broniony przez staruszkę. W ten sposób Orłoś obala mity wiejskiej arkadii, skupia się na wizerunku chłopów okrutnych, wyrachowanych, interesownych. Te jego postacie w niczym nie okazują się jednak gorsi od ludzi z miasta – pracownicy fabrycznego magazynu spuszczają łomot robotnikowi, który kilka razy prosił ich o wydanie czerwonych kaloszy (w Czerwonych kaloszach), a rodzice rezygnują z pozwu przeciwko mordercy syna, bo odwiedził ich przedstawiciel władzy (Za tych, co rządzą). Bohaterowie Orłosia to ludzie bez perspektyw, bez szans na lepsze życie, ograniczeni przez biedę – powraca tutaj w całej pełni pozytywistyczny determinizm społeczny, który w latach 60. i 70. w literaturze polskiej stanowił zupełnie nową jakość, pozwalał bowiem odkłamać zafałszowaną w artykułach prasowych i powieściach tendencyjnych rzeczywistość. Orłoś daleki był jednak od upraszczania i przesuwania odpowiedzialności za całe zło na system polityczny, nie interesuje go też zło systemu, bo nie jest on pisarzem politycznym. W tych opowiadaniach przedstawiciele władzy pojawiają się rzadko (a jeśli już, to są to szeregowi żołnierze z patrolu, rewirowy, przedstawiciel partii ze wsi – ludzie, którzy sami spełniają rozkazy innych) i stanowią tylko potwierdzenie tezy o powszechnej degeneracji. Interesuje go to, jak zmienia się społeczeństwo, jak zbiorowość obiera nowy system wartości pod wpływem pewnych warunków: w „Cyganku” rodzina decyduje się porzucić w lesie nowonarodzone dziecko, które urodziła wiejska dziwka, a więc dziewczyna, której nie warto przygarnąć.

Społeczeństwo portretowane tak bezwzględnie przez Orłosia, okazuje się też bardzo podatne na hasła propagandowe, pozbawione zdolności do samodzielnego myślenia, przeżywającego głęboko stare resentymenty:

Żydzi, panie, zawsze wiedzą, jak się urządzić (…). Ja ich dobrze znam. Pamiętam, jak tych naszych żandarmy za Niemca do odgarniania śniegu pędzili. Z chłopakami staliśmy i patrzyli, bo zawsze któryś dostał kolbą albo za brodę poszarpali, tośmy się razem z żandarmami pośmiali.

Rzeczywistość u Orłosia przypomina wielką, ślepą pułapkę – niezależnie od statusu społecznego i wykształcenia trafia w nią każdy. Los okazuje się ślepy i złośliwy, uderza w najmniej spodziewanym momencie, dotyka wszystkich. Młoda bufetowa z Krótkiej historii miłosnej liczy na małżeństwo, ale kapral Rzeźnicki uwodzi sią na oczach wsi i porzuca. Nie ma u Orłosia wielkich, tragicznych historii. Autor zdaje się mówić, że życie składa się z małych dramatów, drobnych zdarzeń, które dopiero widziane z perspektywy urastają do rozmiarów literackich porażek.  W Historii leśnych kochanków kolejne wątki są snute tak, by drobne zdarzenia miały charakter przełomowy, by małe, codzienne sprawy przynosiły druzgocące skutki. Tak właśnie dzieje się w tytułowym opowiadaniu, w którym zakazany romans kończy się z wielu drobnych powodów: poczucia osamotnienia kobiety lub plotki puszczonej w obieg przez syna romansującego mężczyzny. Orłoś stawia obie te hipotezy, każe wybrać jedną z nich, jednak niezależnie od tego, która wersja okazuje się bardziej wiarygodna, to mają one podobny status i wiążą się z życiem małego miasteczka.

Świat Orłosia jest więc przerażający, kolejne opowiadania pozbawiają złudzeń – zarówno te pisane w 1968 roku, jak i te z lat 2000. W tej rzeczywistości widać jednak tylko jedną enklawę porządku i spokoju: jest to świat przyrody, nietkniętych ludzką ręką pól, lasów i jezior. Harmonia przyrody także oparta jest na okrucieństwie, gra o życie toczy się między zwierzętami, ale w jakiś przeciwny sposób ta darwinowska walka nie ma w sobie nic z okrucieństwa, nie jest zła. Bohater Orłosia, alter ego samego autora, nie chce tej walki przerywać, akceptuje ten darwinowski porządek, bo służy on wzmacnianiu gatunków, ewolucji, podczas gdy ludzkie okrucieństwo nie ma żadnego celu, niczemu poza niszczeniem nie służy. 

Widać tutaj także, jak zmienia się ulubiona tematyka, jak przekształcają się interesujące autora wątki. W opowiadaniach z głębokiego PRL-u celem nadrzędnym jest umiejętność obserwacji,  mówienie prawdy o życiu w systemie, o dokonywanych przez niego spustoszeniach, o warunkach materialnych, ale i światopoglądowych, w jakich funkcjonuje społeczeństwo. Wiąże się ona z brutalnością opisu, powściągliwym i oszczędnym stylem, który nie może przesłonić jałowości i pustki rzeczywistości. Wraz z upływem lat język się wzbogaca, fraza wydłuża, uwaga zaś autora przesuwa z rzeczywistości ludzkiej na świat przyrody. Centrum świata przenosi się z miasta i miasteczka w las. Nie jest to jednak konsekwencja starczej łagodności, lecz raczej zmęczenia, wynik wyczerpania się wiary Orłosia w człowieka.

Zniechęcony nieustannie toczącą się walką pisarz przenosi swoją uwagę gdzie indziej, w inną przestrzeń, choć wyraźnie widać, że patrzy on na przyrodę niejako przeciwko człowiekowi, że widzi wyższość dzikich zwierząt nad cywilizowanymi ludźmi. 

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *