Kobieta na wojnie

Ignacy Karpowicz, Sońka
Wydawnictwo Literackie 2014
Mam przeczucie, że to będzie prozatorska książka 2014 roku. Nie chcę jednak zapeszać, poczekajmy. Niezależnie jednak od mojej osobistej opinii, Karpowicz napisał książkę świetną, mocną, wyrazistą, wciągającą fabularnie (melodramat!), ale i ważną w dyskusji o definiowaniu polskości i rozliczeniach wojennych.

Karpowicz objawia się tu jako prawdziwy feminista, bo Sońkato też genialna powieść o kobiecym doświadczeniu. Tytułowa bohaterka, młoda dziewczyna z Kresów Wschodnich, w czasie wojny nawiązuje romans z Niemcem (i nie jest to dobry Niemiec) – oficerem Wehrmachtu. Choć wydaje jej się, że spotyka się z nim w tajemnicy, to gdy Niemiec znika, zostaje przez wieś i rodzinę ukarana i wyklęta. Po latach życia w samotności, z piętnem „szeptuchy”, czyli pół wiedźmy, pół znachorki, Sońka opowiada swoją historię wojenną Igorowi – młodemu inteligentowi z Warszawy, reżyserowi teatralnemu, artyście. Tak z grubsza streścić można fabułę powieści, bo jej pełny przebieg wart jest lektury i stanowi istotny punkt w całej historii – podkreślam to, bo z reguły proza tzw. wysoka niewiele oferuje nam na poziomie fabularnym, spychając najważniejsze problemy na poziom formalnej gry z gatunkiem, dyskursu czy polemiki ideologicznej. Tutaj historia jest ważna i czyta się ją z wypiekami, przeczuwając, że skończy się jakąś wielką tragedią.

Ten melodramat, który konstruuje Karpowicz, nie jest prostą historią miłosną, bo angażuje on i zasysa wiele innych problemów. Sońka kocha Niemca, więc jest to właściwie antyromans czy też czarny romans, jak pisze Przemysław Czapliński w swojej recenzji opublikowanej w „Gazecie Wyborczej”. To przesunięcie Karpowicza jest bardzo ważne, bo stanowi polemikę z całym nurtem polskiej literatury dydaktyczno-patriotycznej, w której kobieta może oddać się wyłącznie mężczyźnie przynależącemu do jej wspólnoty, albo Obcemu, który dla jej uczucia zdradza swoją wspólnotę lub przynajmniej poglądy. Tak jest w tekstach wybitnych, jak Quo vadis Sienkiewicza, ale też w popularnych – jak Między ustami a brzegiem pucharu Rodziewiczówny, w którym panienka walczy ze swoim uczuciem do panicza, dopóki ten nie porzuci swych kosmopolitycznych poglądów i nie stanie się Polakiem patriotą. Dopiero wtedy może go wynagrodzić swym uczuciem. Tymczasem Karpowicz sięga po formułę znaną z bardzo słabo reprezentowanego nurtu antyromansu – w którym to jedno z kochanków zdradza swoją grupę narodową i podąża za kimś, kto przynależy do wrogiego obozu. Tak się dzieje w Czarnym romansie Terleckiego, OksanieOdojewskiego, ale też w mało znanym, a bardzo mocnym opowiadaniu Orzeszkowej Hekuba, w którym siostra aresztowanych powstańców styczniowych daje się uwieźć rosyjskiemu urzędnikowi odpowiedzialnemu za prowadzenie antypolskich represji. To on jest piękny, to on ma siłę, to za nim chce podążyć kobieta. Nie za głodnymi, pobitymi, brzydkimi powstańcami. Tymczasem Karpowicz rozgrywa ten wątek zdrady własnej grupy jeszcze inaczej. Sońka na nic nie czeka, niczego Joachimowi nie odmawia, nie ma wymagań, nie chce go nawracać. Nie porównuje go też ze swoim otoczeniem – jak robi to Inka u Orzeszkowej. Oddaje się cała, choć nie rozumie nawet języka swego kochanka:

Potem weźmiemy ślub. Będziesz czasem gotować polnische jedzenie. Wszystkim posmakuje. Będziemy mieli pięcioro dzieci: Waschil, Griken, Jan, Phrosch, Schiessen. Będziemy jeździć do kurortów i nad morze (morze to po niemiecku Juden). Będziemy mieli kota o imieniu Raus. Kot będzie się wygrzewać na słońcu i łowić Schweine (to po niemiecku myszy). Sąsiad, starszy elegancki pan w garniturze w prążki, Herr Abramowitsch, zapisze nam swój majątek. A inny sąsiad, też z Polen, pan Buchenwald, wyda swoją córkę za naszego pierworodnego.

Ten cytat pokazuje chyba najmocniej kolizję wartości i oczekiwań kochanków. A jednocześnie zarysowuje siłę uczucia, wielką, wybaczającą wszystko miłość (jak na niewierzącego Karpowicz bardzo mocno odwołuje się tu do nowotestamentowej idei miłości), która nie ma żadnych oczekiwań. Widać więc pierwszy i najważniejszy chyba punkt napięcia, które wytarza się na styku wartości: miłości i nienawiści, przebaczenia i zemsty, ale też polskiej literatury narodowej i idei uniwersalnych.

Druga, równie istotna w Sońce kwestia i zarazem przestrzeń polemiki: Karpowicz opowiada o wojnie z perspektywy kobiecej i jest to zupełnie inne zjawisko niż wojna męska. Sońka ciężko pracuje, a jest coraz bardziej głodna. Mężczyźni we wsi żyją w stanie ciągłego niepokoju, całymi dniami ukrywają się przed poborem, aresztowaniami, zatem to na kobiety spadają wszystkie obowiązki. To one muszą przygotować kontyngenty, to z owoców ich pracy ograbia wieś partyzantka. To one wreszcie stają się trofeum, które można zagarnąć. Jak pokazać, kto jest nowym właścicielem tej ziemi? Przez gwałt. Gwałt to też kara za miłość do obcego – tak właśnie karze się Sońkę, gdy Joachim odchodzi dalej z frontem wschodnim. W kobiecym doświadczeniu wojny kluczowy jest wstyd, odrzucenie, praca ponad siły i głód, słabość, wiedza, że ciało należy do każdego (kolejnego) zdobywcy i związana z tym ciąża.

Trzeci ważny problem to sposób przedstawienia tej historii, bo choć to piękny melodramat, nie wiemy, czy taki był jego przebieg. Nie słyszymy bowiem ani razu historii samej Sońki, ale za każdym razem jej głos przechwytuje Igor i to on, za pomocą różnych chwytów znanym z kultury, opowiada nam swoje wyobrażenie o miłosnym dramacie młodej niepiśmiennej chłopki. Sam myli tropy, wprowadza równoległe, wzajemnie wykluczające się rozwiązania: czy Joachim przeżył wojnę? Czy też nie? Jak przedstawić poszczególne etapy tej historii w dramacie, na scenie? Jak opowiedzieć o miłości i zagładzie? Ten wątek sceniczny, wprowadzany tu trochę jako rodzaj nadświadomości, sprawia, że Sońkato coś innego niż polskie Wichry namiętności.

Prawdę mówiąc, Sońka to pod każdym względem coś więcej.

Comments

Komentarzy

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *