Jak ciąża zmienia perspektywę czytelniczą

– czytałam wiosną reportaż Cezarego Łazarewicza o sprawie Gorgonowej – rozdarta zbrodnią rodzina, Gorgonowa w ciąży postawiona przed sądem, jako kochanka zamożnego architekta rodzi dzieci albo robi skrobanki, ostatnie dziecko urodzone w więzieniu. Traci prawo do opieki nad swym potomstwem.

– sięgam po „Księgę wyjścia” Mikołaja Grynberga i tu wpadam na dylematy żydowskich rodzin, w których dzieci obawiają się wyjechać, by nie porzucać we wrogim kraju starzejących się rodziców. Po wyjeździe nową tożsamość narodową, poczucie bycia u siebie jego bohaterki zyskują dopiero wtedy, gdy ich dzieci idą do wojska w Izraelu. No lol, myślę.

– potem wybieram coś zupełnie innego, żeby tylko nie oszaleć. Biorę „Być jak narodowy sztandar. Kobiety a Solidarność” Ewy Kondratowicz. I tu trafiam na przerażającą narrację historyczną o tym, jak po 1989 stopniowa dekomunizacja odbywała się równolegle z porzucaniem emancypacji. Jak kobietę wtłaczano na powrót w ramy wyłącznie życia rodzinnego. Wg kolejnych ekip rządzących kobieta może być co najwyżej „menadżerką życia rodzinnego”. Ok, muszę znaleźć coś dla tych, które chcą być menadżerkami czegoś innego.

– czytam „Krótką wymianę ognia” Zyty Rudzkiej – tutaj opowieść o rozejściu się matki i córki, gwałcie wojennym, porzuconej matce, toksycznej miłości rodzinnej.

– mam na warsztacie „Normę” Sofi Oksanen – matka ukrywa przed światem tajemnicę córki, dziecko jest obciążone tajemniczą chorobą. O nie!

– piszę duży artykuł o „Sendlerowej” Anny Bikont – od płaczu ledwo widzę litery. Ale później dzielnie podciągam się za uszy i wychodzi analityczny tekst.

Dobrze, myślę sobie. Dość, coś innego, może współczesnego.

Najbezpieczniejsza wydaje mi się „Betonia” Beaty Chomątowskiej – ale tutaj mamy małe mieszkania, architektów, którzy określają każdy szczegół życia rodzinnego, projektują za wąskie szafki kuchenne i przedszkola na dachach. Jasne…

Wybieram „Ulgę” Natalii Fiedorczuk, a tu: gwałt, depresja młodych matek, zdrady, znów toksyczna relacja matka-córka. Przejmująca scena poronienia. Czuję wszystko oprócz ulgi.

No więc pytanie zupełnie serio: czy polecają Państwo jakieś teksty, które można czytać w tak odmiennym stanie? I nie bać się potem?

 

 

Zdjęcie: Vítor de Matos on Unsplash

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *