Nienazwane

Michel Houellebecq: H.P. Lovecraft. Przeciw światu, przeciw życiu
WAB 2007
Esej o Lovecrafcie pokazuje, jak Houellebecq budował swoją tożsamość pisarską, szukał dykcji i światopoglądu.

Chronologicznie pierwsza książka francuskiego autora nie jest tradycyjną biografią, zaopatrzoną w rozbudowane przypisy czy relacje osób, które znały bohatera. Nie znajdziemy tu również pogłębionej analizy dzieł Lovecrafta ani studium historycznoliterackiego, operującego mnogością kluczy interpretacyjnych. Na czym więc polega biografia à la Houellebecq? Jest to bardzo osobiste spojrzenie na Lovecrafta, wykład sposobu, w jaki autor Poszerzania pola walki postrzega jednego z najwybitniejszych autorów fantastyki.

Esej przeznaczony jest dla dwóch grup odbiorców – miłośników Zewu Cthulhu oraz wielbicieli Cząstek elementarnych. Dzięki niemu można bowiem zobaczyć, jak kształtuje się światopogląd Houellebecqa, jaki typ wrażliwości jest mu bliski. Ten obrazoburca, odsądzany przez polskich krytyków od czci i wiary, wpisuje się swoim tekstem w nurt eseistyki biograficznej, w której autorzy używają bohaterów do przedstawienia swoich poglądów, własnego widzenia świata.

Tradycja pisania podobnych tekstów, „żerowania” na cudzym życiu dla lepszego rozpoznania samego siebie, mocno zaznacza się w literaturze. Trzy takie studia opublikował na przykład Jean-Paul Sartre – Baudelaire, Święty Genet. Aktor i męczennik oraz Idiota w rodzinie (o Flaubercie) – a posłużyły mu one do zbudowania nowej metodologii, którą nazwał psychoanalizą egzystencjalną. Z biografii każdego ze swych bohaterów filozof wydobył fakty, które uznał za zasadnicze dla ich tożsamości; nazwał je gestami założycielskimi, determinującymi losy pisarzy. Dla Baudelaire’a było to odsunięcie przez matkę, dla Geneta – chwila, gdy został przyłapany na pierwszej kradzieży, dla Flauberta zaś osadzenie w XIX wiecznym społeczeństwie. Sartre nadawał tym zdarzeniom i stanom znaczenie symboliczne, uznawał je za moment zderzenia człowieka ze światem, odkrycie tajemnicy egzystencjalnej, której sens wpływać miał na sposób postępowania w całym dalszym życiu, kształtować rozumienie rzeczywistości.

Flaubert stał się również bohaterem powieści Papuga Flauberta, pióra Juliana Barnesa. Tu również nie mamy do czynienia z klasyczną biografią, lecz z misterną konstrukcją, polegającą na opisie fikcyjnej podróży narratora po Francji śladami pisarza. Komentarz Barnesa staje się ważniejszy niż losy Flauberta. Na styku biografii i twórczości pisarza powstaje bowiem fantazja na temat znaczenia ukrytego w jego życiu. Narracja ta wydobywa to, co nielogiczne lub nieścisłe. Białe plamy dla Barnesa-postmodernisty mają większą wagę niż zdarzenia układające się w ciągi przyczynowo-skutkowe. Symbolem tego poszukiwania staje się wypchana papuga, na której wzorował się Flaubert, pisząc jedno ze swych ostatnich opowiadań. W finale narrator trafia w Rouen do muzealnego magazynu, w którym znajdują się setki takich wypchanych ptaków. Droga do prawdy jest zamknięta i jedynym projektem możliwym do zrealizowania staje się czytanie losów pisarza-bohatera po swojemu, każda bowiem postać jest istotą proteuszową, wymykającą się jednoznacznemu odczytaniu. Podobne założenie znajdziemy u autora Platformy.

Houellebecq, podobnie jak Sartre i Barnes, wykorzystuje swojego bohatera do własnych celów, jakkolwiek towarzyszy mu szczere uwielbienie dla Lovecrafta. Autor nie jest jedynie cichym kronikarzem, ustępującym pola opisywanemu geniuszowi. Tutaj podmiot i przedmiot opowieści są sobie równi. Houellebecq traktuje życie Lovecrafta jak kolejną narrację i poddaje ją daleko idącym przekształceniom. Po latach, we wstępie do kolejnego wydania, Francuz pisał:
Z perspektywy czasu wydaje mi się, że napisałem tę książkę niczym mą pierwszą powieść. Powieść z jednym tylko bohaterem (…); powieść pisaną z tym utrudnieniem, że wszystkie przytoczone w niej fakty, wszystkie cytowane teksty musiały być autentyczne.
W wypadku Lovecrafta za swoisty gest założycielski Houellebecq uznaje chorobę nerwową, na którą jego bohater zapadł w wieku osiemnastu lat. Następne dziesięć spędził w domu, izolując się od świata, spacerując nocą po mieszkaniu. Dlaczego właśnie te wydarzenia stają się, zdaniem Houellebecqa, znaczące? Dobrowolna izolacja nastolatka wydaje się ważniejsza niż dziecięce zabawy w budowę ołtarzy i składanie ofiar, ponieważ jest to pierwszy akt dokonany w pełni świadomie:
W wieku, w którym jego dawni szkolni koledzy zanurzają się w życie niczym w cudowną i nieznaną przygodę, bez żalu zostawiając za sobą dzieciństwo, on zamyka się w domu (…). Gdy kończył osiemnaście lat, ogarnął go jakiś rodzaj letargicznej trwogi i doskonale znał jej pochodzenie.
Houellebecq, analizując twórczość Lovecrafta, odsłania równocześnie swój system wartości i fundamenty warsztatu pisarskiego. Bohaterowie Lovecrafa są także jego bohaterami, a sprzeciw wobec świata „samotnika z Providence” jest również protestem Houellebecqa. W swojej powieści Francuz formułuje lapidarną diagnozę rzeczywistości społecznej czasów Lovecrafta, która dobrze pasuje również do lat 90.:
zasada realizmu, zasada przyjemności, współzawodnictwo, nieustanna rywalizacja, seks i lokaty… nie ma powodu, by wznosić radosne pieśni.
Dwa lata spędzone w Nowym Jorku potwierdzają tylko niechęć Lovecrafta do cywilizacji. Krytyka rzeczywistości, którą odnaleźć można u niego, wywodzi się właśnie z tego wielkomiejskiego epizodu – pisarz, próbujący znaleźć pracę, nie może wejść gładko w rytm życia społeczeństwa lat 20. To drugi moment, w którym Houellebecq widzi kumulację napięcia między Lovecraftem i światem. Miasto to:
brud, obcość i drażliwa obskurność wszechobecnych, pnących się jak najwyżej kamieni.
 Dochodzi do zderzenia dwóch rzeczywistości: świata potomka białych osadników, mieszkańca Rhode Island oraz czarnych robotników, mieszkańców Nowego Jorku – miasta labiryntu. To z tego zderzenia Houellebecq wyprowadza rasizm Lovecrafta, jego prawie zwierzęcy strach przed „kolorowymi”. Rasizm nie jest jednak jakimś brzydkim grzechem pisarza, głęboko ukrywanym wstydliwym przekonaniem. Przeciwnie – stanowi on po prostu wyraz permanentnej nienawiści Lovecrafta do świata. Niechęć ta związana jest z brakiem poszanowania dla istot posiadających „bydlęce własności”, z uznaniem słabości i głupoty człowieka, z jego niezdolnością podniesienia się ponad poziom jego przodków – czyli zwierząt. Stąd wyrasta przekonanie o niemożliwej do uniknięcia zagładzie, wielkiej katastrofie, do której doprowadzają ludzie. Podobne poglądy odnajdziemy też u Houellebecqa, w jego powieściach to sami ludzie odpowiedzialni są za klęskę gatunku.

Przedziwna, ateistyczna apokalipsa spełnia się stopniowo, świat opanowany jest przez Zło, nad ziemią unoszą się Dawne Istoty, które wkrótce obejmą władzę, by przywrócić swe panowanie. Dlaczego tak się stanie? Lovecraft pisze w Zewie Cthulhu:
ponieważ ludzie staną się podobni do Wielkich Starych Bóstw; wolni i swobodni, poza zasięgiem dobra i zła, odrzucą wszelkie prawa moralne, będą krzyczeć, zabijać i pławić się w radości (…). Cała ziemia rozgorzeje całopalną ofiarą ekstazy i wolności.
W tej perspektywie Houellebecq jawi się jako potomek Lovecrafta, opisujący w swoich powieściach realizację wizji samotnika z Providence.

Immanentną cechą świata widzianego przez Houellebecqa jest właśnie jego nihilistyczna wolność, wynikająca z odrzucenia kategorii etycznych. To, co cywilizacja XX wieku uznała za doświadczenie wyzwalające, u Houellebeqa jest wstępem do zagłady. „Wielkie Stare Bóstwa” Lovecrafta to istoty, które nadejdą po neoludziach Houellebecqa, zrodzonych w Ośrodku Centralnym, oczekujących na Trzecią Redukcję w Możliwości wyspy.

Houellebecq dostrzega sprzeciw Lovecrafta wobec świata w konsekwentnym pomijaniu tematu seksu i pieniędzy. Naczelna okazuje się strategia redukcji – Lovecraft nie uznaje innych uczuć poza oczarowaniem i strachem, buduje świat grozy poprzez oczyszczanie go z emocji niepasujących do jego estetycznej wizji. Amputuje wszystko, co wiąże się z cielesnością człowieka, jak i wszystkimi innymi aspektami. Nie ma ambicji reprezentowania całego życia człowieka.

Tymczasem Houellebecq realizuje podobnie nihilistyczną wizję poprzez zatopienie świata przedstawionego w pornosferze. Kopulacja, seks grupowy we wszystkich konfiguracjach nie ma przecież znaczenia, skoro
Zniknie wszystko. Zaś ludzkie czyny są tak samo wolne i pozbawione znaczenia jak swobodne ruchy cząstek elementarnych.
Jak ważna dla recepcji twórczości Houellebecqa jest omawiana książka, niech świadczy fakt, że jeden z francuskich krytyków po lekturze H.P. Lovecrafta nazwał styl francuskiego pisarza realizmem fantastycznym, a jako najbardziej płodny kierunek interpretacji powieści tego autora wskazał odczytanie w porządku symbolicznym, a nie społecznym. Dostrzegł on bowiem u Houellebecqa istnienie mitologii, na którą składają się bogowie: nieświadomi, głupi i absurdalni. Są oni ojcami, przodkami ludzi, których zniszczą w czasie Trzeciej Redukcji.

Dłuższa wersja tego tekstu ukazała się w kwartalniku „Fa-art”. 

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *