Rodzina wesoła, ale ogromnie przez to smutna

Mikołaj Łoziński, Książka
Wydawnictwo Literackie 2011
Tym razem Łoziński sięga po chwyt pozornej prostoty, naiwnej opowieści. Tytułuje swoją powieść Książka i próbuje opowiedzieć o losach swojej rodziny przez historię przedmiotów: radzieckiego szampana, mundur oficera MBP, fifkę, okulary, ekspres do kawy, obrączki, dziecięce rysunki, ostatni samochód dziadka. Jest to opowieść wyjątkowo zabawna – w tych momentach, gdy nie jest powalająco smutna. Łoziński odwołuje się tu bowiem do biografii swojej rodziny, do doświadczeń trzech pokoleń, zahacza więc o XX-lecie międzywojenne, wojnę i stalinizm, miałki PRL i działalność opozycyjną lat 80., bo skończyć na dobrobycie kapitalizmu. Wszystkie te epoki stanowią tu jednak tło, bo na plan pierwszy wysuwają się jego krewni wchodzący w kolejne, szalenie poplątane relacje. Do pewnego stopnia jest to opowieść o historii, o Żydach, Holokauście i polskim antysemityzmie (w latach 20. i 60.), o walce – przeciwko państwu sanacyjnemu, państwu komunistycznemu. Ale jest to też opowieść psychologiczna: o depresjach, rozwodach, samotności, porzucaniu własnych dzieci i lęku, który trwa pomimo upływu lat. Zderzają się więc tu dwa dramaty: zwykłych ludzi jako ofiar historii i rozpadania się kolejnych rodzin. Żadnej nie udaje się ocaleć bez rozwodu: jeden dziadek porzuca babkę − jeszcze w czasie wojny − dla kobiety poznanej w sanatorium. Drugi dziadek podtrzymuje małżeńską fikcję na zewnątrz, ale w napadzie wściekłości ręczną piłą rozcina łóżko i swoją połowę ciągnie do drugiego pokoju. Dziadek porzuca syna, potem ten syn porzuca swoje dzieci, historia rozstań powtarza się w każdym pokoleniu. Łoziński w tych rozstaniach pokazuje jednak trwanie, ale potrafi też pokazać urazę i obcość w relacjach, które powinny trwać: żal córki do ojca, który zawsze inne kobiety stawia przed dobrem własnych dzieci, który poddaje się atakom szału i wyzywa własne dziecko.

Rodzina ma korzenie żydowskie i ukraińskie, dziadek walczy na froncie wraz z Armią Czerwoną, potem pracuje w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, w 1968 dziadkowie padają ofiarami nagonki antysemickiej, rodzice w latach 80. należą już do opozycji demokratycznej. Nie historia narodowa wyznacza tu jednak porządek, ale rodzinne prośby i opowieści, także konflikty oraz próby ich uniknięcia. Historie o przeszłości rodziny przelatają krótkie dialogi współczesne, rozmowy rodziny na temat opisywanych przez autora przedmiotów. Zmarli członkowie rodziny: babcia ze strony ojca i dziadek ze strony matki ożywają w opowieściach swoich bliskich i dzieci, Łoziński zaciera upływ czasu, streszcza cudze historie, pokazuje więzi rodzinne nie ze swojego punktu widzenia, ale poprzez cudze słowa, poprzez czyjeś wspomnienia i wrażenia. Rysuje dramatyczne sytuacje wplecione w najprostsze czynności: jedna babcia próbuje zabrać syna na spacer tuż po tym, jak dowiaduje się o odejściu męża, druga przez cały dzień obserwuje ciało swojego byłego męża, który zmarł na zawał na ulicy przed domem. Z takich drobnych zdarzeń Łoziński tworzy swoją narrację, w której zmiana przeplata się z paradoksalną stałością rodziny i jej ciągłością.

Łoziński pojawia się w tych historiach jako młodszy brat, drugi syn, młodszy wnuk. Nigdy nie skupia się tu jednak na własnych przeżyciach, nie ma ważnych dla niego przedmiotów, całkowicie skupia się na opowieściach dwóch starszych pokoleń. W tych rozmowach widać, że pisanie staje się tu czynnością terapeutyczną, że zmusza całą rodzinę do zastanowienia nad własnym życiem, nad określeniem, co można opowiedzieć, a co jest tabu:

– Jest jeszcze jeden przedmiot, o którym masz nie pisać.
– Tak?
– I masz też nie pisać, że masz o nim nie pisać. Pewne rzeczy muszą zostać w rodzinie.
– OK.
– Obiecujesz?
– Tak. Wiem, który to przedmiot.  

Rodzina jakich wiele, ale jednocześnie zupełnie osobna w swoich dramatach. 

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *