Zew hordy

Druga powieść Anandy Devi, uznanej autorki z Mauritiusa, skupia się na przemocy seksualnej i wykorzystaniu, ale to nie jest #metoo. Akcja rozgrywa się na ubogich przedmieściach postkolonialnej wyspy, ale to nie jest opowieść o konfliktach etnicznych, za pomocą których biali osadnicy byli w stanie przez długi czas utrzymać się u władzy. Devi idzie kompletnie pod włos współczesnym rozpoznaniom kulturowym i socjologicznym, sięga po historię z dna biedy i upokorzenia. I pokazuje niemożliwy, kobiecy projekt wyzwolenia.

Ananda Devi, Ewa ze swych zgliszcz

Przeł. Krzysztof Jarosz

Wydawnictwo W Podwórku 2020

Gdybym miała dla tej książki znaleźć jakąś pozycję pokrewną, powiedziałabym, że to Buszujący w zbożu ale odwrotnie. Ewa ze swych zgliszcz to dokładne przeciwieństwo Salingera, oboje piszą bowiem o buncie niedostosowanych nastolatków, o dzieciach, które widzą absurdy i przemoc rządzące światem dorosłych, ich inercyjność, zakłamanie i jałowość życia. Zarówno Ewa, jak i Holden nie chcą wejść w dorosłość – Salinger i Devi pogrywają z tradycją prozy inicjacyjnej, inaczej opracowują jej główne schematy. Różnica jest jednak taka, że Holden odmawia przystąpienia do społecznej gry, choć otrzymał od rodziców wszystkie potrzebne kompetencje. Jest białym chłopcem z uprzywilejowanej warstwy, który nie chce odtwarzać we własnym życiu jałowych rytuałów amerykańskiego mieszczaństwa. Tymczasem Ewa nie przystępuje do gry społecznej, bo nie dostała żadnych kompetencji. W tym świecie bezrobotnego przedmieścia maurytyjskiej stolicy Ewa jest dzieckiem najbiedniejszym, oddającym się kolegom za kanapkę lub linijkę do matematyki. Ewa wycofuje się z rozgrywki ambicjonalnej, bo wyrwanie się z tego świata jest możliwe właściwie tylko cudem, wymaga jakiejś tytanicznej pracy intelektualnej, cudu nieomal, albo wyjątkowej urody, która sprawi, że kobietę zabierze z ulicy jakiś zamożny zakochany. I Devi uruchamia tutaj obie te ścieżki możliwości, pogrywa za ich pomocą z naiwnym myśleniem czytelnika, który pragnie dla tej bohaterki happy endu. Ewa jest śliczna, ma charyzmę, jakiś zwierzęcy magnetyzm – autorka rysuje tutaj karykaturę romansu: Ewa, to chudziutkie dziecko alkoholika z samego dna biedy, okazuje się bowiem kurwą nad kurwami, taką dziwką, która budzi zdumienie chłopaków z lokalnego gangu. Tłumacz obu powieści Devi i autor wyjątkowo szczegółowego posłowia, Krzysztof Jarosz, przyznaje wprost, że nie rozumie motywacji Ewy, która nigdy nic nie chce od swoich kochanków. Ewa nic nie zyskuje na tych jakże okropnych aktach, jej kochankowie bardzo często stają się też jej oprawcami, akt seksualny nie ma bowiem w sobie nic z romansu, ani choćby cielesnej przyjemności, ale zawsze jest próbą podporządkowania Ewy, odpracowania na jej ciele męskich frustracji. Ewa jest bardzo inteligenta, zatem wie, że nie ma szans na wyrwanie się z tego świata, na ruch w górę. Gdybym więc miała śmiałość odpowiedzieć na pytanie, które stawia Krzysztof Jarosz, powiedziałabym, że Ewa próbuje przezwyciężyć swoją pozycję ruchem w dół. Jeśli nie czeka na nią wybitny awans, ani płomienny romans z księciem z bajki, Ewa oddaje się wybitnemu upadkowi. Staje się naczyniem, przedmiotem, śmieciem wyrzuconym na wysypisko po zbiorowym gwałcie. Już jako dziewczynka zaczyna rozumieć, że ciało to jedyna moneta, jaką dysponuje i która coś jest warta. Odmawia jednak udziału w tej wymianie, odcina się od własnego ciała, wypożyczanego przez kolegów, mężczyzn z centrum, nauczyciela szkolnego, biznesmena ze szklanego biurowca. W paradoksalny sposób Devi czyni to seksualne upokorzenie, na jakie zgadza się Ewa, przejawem siły bohaterki. Ponieważ to, co jej robią przelotni partnerzy seksualni, to jej wybór, to ona zgadza się na te kontakty. Inaczej jest z ojcem, od którego jako pierwszego doznaje w twarz, co więcej – dość szybko rejestruje i uczy się unikać „dziwnego spojrzenia”, jakim ją ojciec obdarza. Na przemoc, którą on jej wyrządza, nie jest w stanie nic poradzić, jest jej ewidentną ofiarą, obrażenia widzą też inni i nie reagują w żaden sposób.

Ewa ze swych zgliszcz nie jest głosem w debacie na temat #metoo głównie dlatego, że powieść powstała wcześniej, w 2005 roku. Ale jest głosem w debacie na temat biedy, ograniczeń kolonializmu i postkolonializmu, sytuacji kobiet na wielu poziomach społecznych i kulturowych. Devi na różne sposoby sygnalizuje nam pochodzenie etniczne swoich nastoletnich bohaterów: Ewa przyjaźni się z Savitą, dziewczyną o hinduskich korzeniach, zakochany jest w niej Sad, muzułmański nastolatek, wypisujący na klatce schodowej cytaty z Rimbauda (nie chcę tu pisać o tym świetnym i bardzo subtelnym wątku – wchodzenia w kulturę i edukacji, która odbywa się w ramach wzorców nie tylko obcych kulturowo, ale też przestarzałych). Sad należy do gangu („hordy”) razem z kompletnie nieprzewidywalnym chłopakiem, pół oszalałym Kreolem o imieniu Clélio. Każda z tych osób reprezentuje inną grupę etniczną i religijną, a konflikty między nimi to spadek kolonialnych podziałów politycznych na Mauritiusie. Devi wybiera jednak taką przestrzeń, gdzie konflikty etniczne schodzą na dalszy plan, bo wszystkich jednoczy bieda, poczucie bezwyjściowości, głód i doznanie klęski – część mieszkańców przedmieścia Troumaron to uciekinierzy i ocaleńcy z osad zalanych przez tsunami, a więc migranci klimatyczni, część to słabo opłacani robotnicy wielkich szwalni. Rodzice Savity liczą, że dziewczyna będzie się dobrze uczyła i wyjście za mąż za kogoś, kto wyciągnie rodzinę z tego oceanu nędzy – naiwnie realizują zatem mit, który odrzuca Ewa. Savita ma romans ze swoją najdroższą przyjaciółką i to uczucie między nimi jest jedyną relacją całkowicie pozbawioną pragnienia przejęcia władzy nad drugą osobą, jaką Devi umieszcza w tej powieści.

Ewa ze swych zgliszcz jest, podobnie jak Zielone sari, powieścią skupioną na przemocy i rodzinie, na kolorowym świecie gorszej części Mauritiusa. Ale jednocześnie Devi zupełnie inaczej realizuje ten temat, na zupełnie różne sposoby – i fabularnie i gatunkowo (Zielone sari to powieść-spowiedź, opowieść ojca-kata, a Ewa… ma strukturę powieści kryminalnej i inicjacyjnej) opowiada o tym, co dzieje się, kiedy uprzedzenia płciowe nałożą się na wykluczenie ekonomiczne i rasowe. Jednocześnie obie powieści są niezwykle gęste, obie łamią schematy – bo w jednej narratorem jest kat, przemocowy mąż i ojciec, w drugiej na plan pierwszy wysuwa się bohaterka, która sprzeciw wobec świata wyraża poprzez seksualne podporządkowanie przemocy. Ciągle do nich wracam i ciągle mam wrażenie, że jeszcze coś mi umknęło, że nie wyczytałam wszystkich możliwych kontekstów.

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *