Gdzie ja trafiłam i co to będzie za seks z tymi ludźmi? – myślała, idąc i żując kasztany, które były za suche, rosły jej w ustach i stawały w gardle. Co do seksu, to frajer zaraz wyjaśnił, żeby się nie zdziwiła, bo Zurych jest wełnianym miastem… Na widok rozdziawionej gęby Dianki, wyjaśnił:
– No… Seks ze skarpetkami, te sprawy… Wiesz, o co chodzi?
Dianka poczuła w brzuchu motyle jak przed sprawdzianem, na który się nie umawiała. Wstyd jej było wypytywać dokładniej, ale jak zapyta innych stricherów, to przecież pójdzie znowu fama na całe miasto, że ona nie wie, jak się uprawia seks ze skarpetkami!
– T…tak! – skłamała więc. – Skarpetki, spoko.
– No i dużo tu jest przewijania, pieluszek… This stuff…
– A, to spoko.
Idąc, Di obserwowała wystawy, na których stały najróżniejsze dobra. „Przewijania” – pomyślała. Jezu! Ja nigdy nikogo nie przewijałam.
Michał Witkowski, Fynf und cfancyś, Znak, Kraków 2015
A więc jednak ZNAK przeprosił się z Witkowskim… Proszę, proszę…