Anna Piwkowska
Leżała na leżaku
Dni były piękne, a ja, nieśmiertelna.
Miałam piętnaście lat, czerwone szorty
i razem z chłopakami łowiłam w siatkę
rdzawe, kremowe i cytrynowe motyle.
Dobrze pamiętam rąbek jej płóciennej
niebieskiej sukienki,
wystający spod wełnianego koca.
Obok leżaka, na trawie, stygła herbata.
Kiedy potrąciliśmy szklankę
i przepraszaliśmy ją na wyrywki,
przejęci, niecierpliwi, niegrzeczni,
z wysiłkiem uniosła rękę
i uśmiechnęła się do nas promiennie,
a jej popielata twarz i dekolt
zabarwiły się od tego uśmiechu
dziewczęcą, złotobrązową opalenizną,
a słońce, na moment,
zamigotało w krótkich kosmykach siwych włosów.
Niosę ten uśmiech
Jak radość schwytanego motyla – cytrynka,
Którego na jej prośbę
Zawstydzeni wypuściliśmy na wolność.
(Anna Piwkowska, Lustrzanka)