Wciąż ta sama pora samotności

Ewa Lipska, Miłość, droga pani Schubert
Wydawnictwo a5 2013
Ewa Lipska kontynuuje swój cykl poetycki utrzymany w konwencji intymnej, miłosnej korespondencji między panią Schubert a bezimiennym mężczyzną. Ten schemat poetycki sprawdza się tutaj lepiej chyba nawet niż w Drogiej Pani Schubert, Lipska używa go po to, by wskazać istotne przemiany w dyskursie społecznym: znika mówienie o miłości, zdolność do autoanalizy, do wyczuwania własnych nastrojów. Jak sama mówi w jednym z wywiadów – mówienie o miłości zamieniło się w mówienie o seksie.

Nie o wielki poemat miłosny tutaj jednak chodzi, ale o zderzenie człowieka i cywilizacji, o poszukiwanie samego siebie w świecie stechnicyzowanym, o niemożności znalezienia ciszy, którą zagłusza sprzęt elektroniczny. I o to, że nie ma szans na refleksję, na spokój, bo nie ma wytchnienia od medialno-internetowego zgiełku.

Lipska nie pozwala sobie jednak na żadne nostalgiczne westchnienia za przeszłością, ani na sentymentalne wspominanie własnego dzieciństwa – nie jest ona i nigdy nie była taką poetką. Jej diagnoza życia duchowego współczesnego człowieka okazuje się przerażająca, bo poetka wieszczy po prostu jego koniec:

Droga pani Schubert, od pewnego czasu czuwa nad panią moja elitarna jednostka spadochroniarzy. O każdej wieloznacznej porze dnia i nocy zabierze panią z zagrożonego terytorium. I kiedy nasze chaotyczne zdania nie dotrzymają słowa, a milczenie poda się za głos.  

Zderzenie metafizyki i współczesności to starcie dwóch zupełnie nieprzystających do siebie porządków, kolizja zjawisk z różnych sfer, która jednak prowadzi do zaniku metafizyki, życia duchowego, jakiegokolwiek naddatku, w którym wyraża się nasze wnętrze. Błyskawiczny postęp sprawia, że znikają niepokoje, pytania metafizyczne, a tym samym nie ma powodu, by czegokolwiek szukać:

Droga pani Schubert, zastanawiam się, gdzie zamieszkamy Potem. Potem, czyli tam, gdzie przedtem stała fabryka, która produkowała życie pozagrobowe. Będzie to pomiędzy tym, czego nie zrobiliśmy i czego nie zrobimy.

Miłość, droga pani Schubert przepojony jest właśnie takimi dysonansami, za którymi ukrywają się pytania o milczenie, o czas, pamięć, cel życia, śmierć i życie pozagrobowe. Jednocześnie zaś wszystkie te treści przedstawiane są na tle sztafażu technicznego: życie można odebrać z wypożyczalni, do miłości potrzeba innej nawigacji (w znaczeniu GPS, a nie motywacji psychologicznej). Lipska pisze ironicznie, traktuje życie jako rodzaj aplikacji, którą można poprawić i udostępnić jej ulepszoną wersję – jak program komputerowy po uwagach użytkowników:

Ale mogli przecież odebrać sobie życie z innej wypożyczalni. Lepsze, po korektach, z miłosną nawigacją.

Nawet spełnienie miłości będzie miało miejsce nie na tle romantycznego krajobrazu, ale w Wielkim Zderzaczu Hadronów, przebiegać będzie według praw rządzących wzorami matematycznymi:

Zapewne będzie pani cząstką liczby, którą dodam do siebie. Suma nie będzie wymagała żadnego wyjaśnienia. To mniej więcej tylele wynosi miłość. Minus katastrofa.

Lipska od lat gra na sprzecznych porządkach, a w Miłości…udaje jej się wykorzystać energię, jaką daje zderzenie dyskursu miłosnego i technologicznego. Budowanie takiego spięcia wymaga wielskiej dyscypliny, kunsztu poetyckiego, ale i świadomości współczesnego języka w jego masowej, błyskawicznie zmieniającej się formie.  

Comments

Komentarzy

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *