Uciekinierzy z historii

Na trzech rzeczach znają się wszyscy Polacy – na polityce, na piłce nożnej i na historii. Nasza znajomość polityki to temat, którego na tych łamach nie wypada poruszać, bo obowiązuje pewne decorum. Znajomość piłki nożnej jest powszechna i dogłębna, ale jak pokazują kolejne porażki reprezentacji i drużyn ligowych – wyłącznie teoretyczna. Natomiast naszej znajomości historii nikt nie jest w stanie zweryfikować, podobnie jak trwających od jakichś 200 lat sporów o jej interpretację. To nasza narodowa pasja, w której wszyscy egalitarnie mogą sobie pofolgować, nawet jeśli mylą im się daty kolejnych powstań. Postrzegany świat dzisiejszy przez odniesienia do historii: kolejne mecze piłkarskie z Niemcami ustawiamy w porządku Grunwald-Westerplatte, żywiołowo reagujemy na polityczne hasła sięgające do historii. „Dziadek z Wehrmachtu” zelektryzował całe społeczeństwo, stał się też przyczyną politycznej przegranej wnuka. Nie dziwi zatem fakt, że historia staje się dla nas główną przestrzenią przedstawień literackich.

 
Cała wstecz
W wyobraźni kulturowej czas przeszły objawia się jako coś materialnego, jako potok dat symbolizujących kolejne klęski czy niepokoje polityczne, wojny i bitwy. Nasza świadomość wydaje się zatem uwięziona pomiędzy współczesnością, której procesów nie obejmujemy w całości i historią, której cały obraz ujawnia nam się w bezpiecznych ramach. Teraźniejszość ma dla nas ukryte przepływy, domyślamy się w niej spisków i zakulisowych działań, wydaje nam się nieprzewidywalna, podczas gdy przeszłość ujawnia się jako czytelna, jasna. To oczywiście paradoks, bo nie mamy przecież pełnej wiedzy o świecie minionym. Jednak kolejne prace historyczne sprawiają, że „dzisiaj” postrzegamy jak porozrzucane puzzle. „Wczoraj” – to już gotowa, złożona układanka, której wszystkie elementy do siebie przylegają. Ta pozorna czytelność sprawia jednak, że przestrzenią bardziej oswojoną staje się dla nas historia, nawet jeśli widzimy w niej pasmo nieszczęść. Nasze światoodczucie zasadza się na spoglądaniu wstecz i na nakładaniu kolejnych warstw, sklejaniu kolejnych doświadczeń. Taki tok jest całkowicie naturalny dla pamięci społecznej, w której obowiązuje porządek nie chronologiczny, a skojarzeniowy: w ten sposób właśnie myślimy o meczu Polska-Niemcy jako o nowym Grunwaldzie (choć za każdym razem jest tak samo: my liczymy na Grunwald, a oni robią nam Blitzkrieg). Kopernik sąsiaduje tu ze Skłodowską-Curie i Janem Pawłem II, kolejne powstania zlewają się w jedno, armia carska jest tożsama z Armią Czerwoną. Jan Sobieski kojarzy się z Władysławem Jagiełłą, Tadeuszem Kościuszką i Lechem Wałęsą.
Właśnie to nakładanie się i przenikanie kolejnych płaszczyzn historii stanowi ważną cechę polskiej prozy, w której dominuje czas przeszły, czas doświadczenia historycznego. Żywimy się „przeszłością rozbitą, odebraną, zrujnowaną” (Jak twierdzi Andrzej Zieniewicz), filtrujemy ją przez przeżycia osobiste, biografię jednostki. Większość bohaterów i narratorów polskiej prozy to niewolnicy przeszłości, którzy za wszelką cenę chcą stać się uciekinierami z historii. Uwolnienie się od niej, zrzucenie jarzma jest jednak niemożliwe i owa klęska jednostki w walce z historią lub pamięcią przeszłości stanowi jeden z najważniejszych tematów polskiej powieści. Sprawdźmy tę tezę: przeszłość, historia wkraczająca w pojedynczy los, łamiąca często biografię, wyznacza oś najlepszych lub najgłośniejszych powieści po 1989 roku: tak jest w opowieściach Jerzego Pilcha, w Madame Antoniego Libery, w Lali Jacka Dehnela, w Traktacie o łuskaniu fasoli Wiesława Myśliwskiego, w Hannemanie Stefana Chwina, w Ciemno, prawie noc Joanny Bator, w Morfinie Szczepana Twardocha, w Księgach Jakubowych Olgi Tokarczuk.  Za każdym razem to historia staje się kluczem do zrozumienia teraźniejszości, wszyscy bohaterowie są też jej ofiarami, niezależnie od tego, czy angażują się w politykę, interesuje ich życie wspólnoty, czy ustawiają się z boku, poza nią. 
 
Polska szkoła
Choć często mówimy, że w Polsce tłumaczy się lub naśladuje to, co ukazuje się na Zachodzie, to jednak zdecydowanie więcej uwagi poświęcamy historii – wprowadzamy ją do gatunków, które w teorii przynajmniej skupiać się powinny na współczesności. Polska szkoła reportażu, jedno z najciekawszych dzisiaj zjawisk w naszej literaturze, coraz częściej zwraca się ku historii. Tak pisze starsze, średnie i młodsze pokolenie: Hanna Krall we wszystkich swoich książkach wraca do II wojny światowej, Mariusz Szczygieł w Gottlandpokazuje przenikanie się historii i współczesności Czech, Filip Springer w Miedziance rekonstruuje losy małego miasteczka na Śląsku. 
 
Genealogia pamięci
Nie podam Państwu przypisu do mojej tezy, ale przemawia za nią czytelnicze doświadczenie: o ile polska proza coraz częściej sięga po historię, bo nie potrafi opisać współczesności, o tyle polski reportaż odwołuje się do przeszłości, bo szuka w niej źródeł najbardziej istotnych zjawisk współczesnych lub chce pokazać genealogię naszej okaleczonej pamięci. Współczesna polska powieść en masse przywołuje przeszłość, by zaspokoić naszą nostalgię, by pozwolić uciec nam od niezrozumiałej teraźniejszości. Dekoracja historyczna – nieważne czy z XIX wieku, czy z lat 40. XX wieku – stanowi tło egzotyczne i bezpieczne zarazem, wnosi powiew nowości i swojskości. Polacy nie lubią czytać i nie lubią kupować książek, a jeśli już to robią, to wybierają najczęściej proste, gatunkowe powieści z historią w tle. Stąd właśnie popularność powieści historyczno-obyczajowych, kryminałów retro, pseudo-reportaży o biografiach dam XX-lecia międzywojennego, królowych, żon prezydentów, łączniczek, sybiraczek, itp. Wypróbowaną już poetykę wykorzystują więc także autorzy literatury ambitnej, skoro bowiem sprawdził się ten przepis raz, sprawdzi się i kolejny. Kłopot polega jednak na tym, że do rąk czytelnika trafiają odgrzewane, historyczne kotlety: Paweł Huelle kopiuje sam siebie, gdy osadza w przeszłości akcję kolejnych utworów. O ile jednak Weiser Dawidek był genialny, a Mercedes-Benzświetny, o tyle Castorp, a przede wszystkim Śpiewaj ogrody należy uznać za odcinanie kuponów od własnej popularności, ogrywanie ciągle tego samego motywu. W tej kategorii można umieścić i innego autora z Gdańska – Stefan Chwin stworzył w Hannemanie nową jakość, połączył bowiem perspektywę obcą polskiej tożsamości (niemieckiego mieszczanina, który nie chce po II wojnie opuścić Gdańska) z fantastyczną historią przedmiotów, historią materialną. Tego sukcesu nie udało mu się już jednak powtórzyć ani w Esther, ani tym bardziej w Pannie Ferbelin.
 
 
Czas Abla i czas Kaina
 
Polska powieść wykorzystuje historię jako główny swój punkt odniesienia, wypełniacz fabularny, dostarczycielkę tła. Sięga po nią – dzisiaj już – bezrefleksyjnie, automatycznie, rozumiejąc, że liczy się w większym stopniu rekwizytorium niż to, do czego można go użyć. Czytelnik bowiem pragnie przede wszystkim retro. Wydaje mi się, że tego błędu nie popełnia polski reportaż, który w większym stopniu niż powieść problematyzuje zagadnienia historyczne. Beata Chomątowska w Stacji Muranów i Pałacu. Biografii intymnej, Magdalena Grzebałkowska w 1945. Wojnie i pokoju, Anna Kłys w Brudnych sercach,  Filip Springer w Miedziance nie starają się budować obrazu przeszłości fantazmatycznej, zastępczo-nostalgicznej. Mechanizm kompensacyjny (który w prozie stanowi ukrytą przyczynę, stelaż opowieści) w ich reportażach jest ujawniany, zawsze pytają, jakie są jego źródła, czemu on służy, co próbujemy sobie kompensować. Jak pokazują reportażyści, polska historia nie jest czysta moralnie, nie stanowi wyłącznie przestrzeni naszej krzywdy, ani nie jest polem triumfu. Obowiązuje u nich też rozkład akcentów: 1945 rok nie stanowi tak oczywistej cezury, jak wydaje się po lekturze podręczników, czas przeszły nie jest zdominowany przez walkę z komunizmem. Czas przeszły to czas Kaina w większym stopniu niż Abla, bo doświadczenie przeszłości zasadza się na przesiedleniach, wywózkach i bratobójczych walkach. Te zdarzenia historyczne, które polska proza wypiera lub opowiada w ramach narracji sentymentalnej, znajdują ostatnio swoje miejsce w reportażu. Chomątowska pisze o tym, jak na gruzach getta warszawskiego budowano nową dzielnicę i jak pod tymi gruzami chowano pamięć żydowską, zastępując ją propagandowymi hasłami odbudowy. Grzebałkowska pokazuje, że rok 1945 to nie wyłącznie rok zwycięstwa, a wielkich migracji, wzmocnienia pewnych wyniesionych z wojny konfliktów oraz narodzin nowych. Jej opowieść, osadzona przede wszystkim na zachodzie Polski, pokazuje koszty poniesione w wojnie przez ludność cywilną, próbuje walczyć z mitem „odzyskiwania” Ziem Odzyskanych, których poprzedni mieszkańcy zostali wygnani. Temat czasu przeszłego, który ciągle trwa i niezakończonych konfliktów opisywał w 2011 roku Filip Springer w swoim debiutanckim reportażu Miedzianka. Springer sięgnął po studium – losy małego śląskiego miasteczka, które prześledził od momentu jego założenia aż do upadku w latach 60. XX wieku. Miedzianka, położona poza wielkimi szlakami, staje się w jego opowieści świadkiem historii, axis mundi. To z niej odjeżdżają w wagonach bydlęcych Niemcy, to tu przenosi się z nakazem pracy Polaków, tu pracują w kopalni uranu i tu zapada się ziemia po latach drążenia. W historii zdaje się też żyć Anna Kłys, która w Czarnych sercach sięga po oś konfliktu polsko-polskiego, opowiadając o wyroku na młodego AK-owca wykonanym przez młodego milicjanta w 1945 roku. Kłys widzi w tym nie tylko niesłuszny wyrok i niesprawiedliwość historii, ale też więcej – ślepy traf, który ustawia Stanisława Cichoszewskiego w pozycji partyzanta, a Jana Młynarka na miejscu egzekutora. Bohaterką jej opowieści jest też ironia historii, powodująca, że niewielkie różnice między oboma chłopcami, dzielące ich w przeddzień końca wojny w ciągu kilku miesięcy urastają do gigantycznego konfliktu, wplątują ich w wojnę domową i  z jednego czynią niewinną ofiarę, z drugiego zaś bezlitosnego kata. Tę samą prawidłowość dostrzec możemy u Włodzimierza Nowaka, najstarszego z przywoływanych tu reporterów, autora Obwodu głowy, opublikowanego w 2006 oraz 2015 roku. Książka ta mieści teksty poświęcone pograniczu polsko-niemieckiemu oraz relacjom między przedstawicielami oby tych nacji. W 2006 roku czytaliśmy jednak te historie w większym stopniu przez pryzmat ekonomii, porównywaliśmy sytuację polskiej gospodarki do niemieckiego dobrobytu. W nowym wydaniu Nowak dodał jeden tekst, „Co ja mogę zrobić dla Niemców”, w którym pokazuje, że dzisiaj kluczowa nie jest sprawa rozwoju gospodarczego, a problem pamięci o wojnie (w Niemczech tłumiony, w Polsce eksponowany), problem tożsamości, winy, przebaczenia, rozliczenia moralnego. W tej perspektywie najważniejsze stają się jego teksty poświęcone II wojnie światowej, powikłanej historii polsko-niemieckiej: „Noc w Wildenhagen” (o niemieckich kobietach popełniających samobójstwo ze strachu przed nadciągającą Armią Czerwoną) oraz „Mój warszawski szał” (relacja szeregowego żołnierza Wehrmachtu biorącego udział w tłumieniu powstania warszawskiego). Te dwa teksty działają najmocniej, wchodzą pod skórę zarówno Polakom, jak i Niemcom, pozwalają bowiem zabrać głos drugiej stronie, pokazują takie świadectwa zdarzeń, które nie przechowały się w naszej pamięci kulturowej. Czas przeszły okazuje się zatem tutaj ciągle żywy, ciągle teraźniejszy – Nowak kilka razy podkreśla, że w niemieckich domach w dalszym ciągu milczy się o tym, co dziadkowie robili na froncie wschodnim w latach 40. i co robiły babcie, gdy zbliżała się Armia Czerwona. Opowieści o czasie przeszłym, który rozbija rodziny i nie pozwala na prawdziwe zbliżenie, mają więc tutaj znaczenie terapeutyczne. Nie są ucieczką przed problemami czasu współczesnego, ale właśnie próbą odnalezienia różnych źródeł naszych dzisiejszych trudności.  
 
Niezależnie jednak od tego, czy wolimy czytać opowieści Nurowskiej o II wojnie, fantastyczne  historie Tokarczuk czy też emocjonalne reportaże Kłys i refleksyjne teksty Springera, wszyscy ciągle jesteśmy zanurzeni w historii. Nasza pamięć, nawet ta dotycząca zdarzeń sprzed naszego urodzenia, steruje nami dzisiaj. Niezależnie od tego, jakie mamy poglądy polityczne i co sądzimy o piłce nożnej, skazani jesteśmy na czas przeszły, bo tylko on daje nam klarowność, na której budujemy swoją tożsamość.

 

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *