Retro literatura: Zofia Oryszyn

Zyta Oryszyn, Najada

Wszyscy znają jej głośną, ostatnią powieść, wydaną po latach milczenia – „Ocalenie Atlantydy”. My tymczasem proponujemy jej debiutancki utwór z 1970 roku, zatytułowany „Najada” i poświęcony powojennej wsi polskiej.

Oryszyn debiutuje, mając lat 30, jeszcze jako żona Edwarda Stachury. W jej powieści powstaje opis, bardzo mocny, miejscami dosady i wulgarny, miejscami nieskończenie liryczny, życia wiejskiego z jego wszystkimi problemami ekonomicznymi, rozwarstwieniem, zabobonem – stąd tytułowa najada.

Jednocześnie to jest bardzo wyraźna wizja feministyczna, bo autorka patrzy na świat oczami niezbyt dopasowanej do wiejskich wartości Marychny. Przesunięcie punktu ciężkości na kobietę, do tego jeszcze niezamężną i młodą, wprowadza zupełnie inny świat, poza tradycyjnymi tematami wiejskimi: lęk przed obmową (złośliwe języki mogą zepsuć reputację), przed przemocą parobków, niechcianymi zalotami, niepewnością, czy skrzypek Leon chce się ożenić z miłości, czy bardziej zależy mu raczej na dębach, które sadził dziadek Marychny. Leon patrzy na dziewczynę i widzi już meble, które planuje zrobić z tych dębów, podłogę dębową, jaką położy w domu. Dodatkowo traktuje ją jak fajne ciałko, niezłe do pochwycenia: „Ale morgi, no nie? – i przeciągnął Marychnie smyczkiem po pośladkach” – tak się rozpoczyna „Najada”. Marychna chodzi czasem wieczorem po wsi i wie, z kim sypiają jej koleżanki, jak ukrywają się przed rodzicami, wie, z kim w niechcianą ciążę zachodzi jej przyjaciółka, sama zakochuje się, ale boi się tego zderzenia miłości do biednego chłopaka i norm społecznych, jakie obowiązują ją jako gospodarską córkę.

Znacie ten motyw: niedopasowanej wiejskiej dziewczyny? Oryszyn ciągle tu jakoś nawiązuje do Reymonta, ale szydzi z niego, skraca, wrzuca zawoalowane nawiązania i kryptocytaty, albo frazy stanowiące odpowiedź na akapity „Chłopów”. Pisze Oryszyn: „Tej jesieni zima nadeszła pewnie, jak wiejska baba gruba w pasie i tęga w licach”.

Jeśli lubicie Myśliwskiego i młodeszego od niego dwa pokolenia Muszyńskiego, ale też Iwasiów, to sięgnijcie po Oryszyn, bo to jest arcymocny kawał prozy, w którym misterna konstrukcja chowa się za pozornie prostym językiem.

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *