Moje podsumowanie 2016
Proza polska
Przekopuję notatki, zeszyty, kajeciki i wpisy na blogu. Nie przeczytałam w tym roku żadnej naprawdę dobrej polskiej powieści, tzn. na tyle dobrej, żeby mogła pojawić się w podsumowaniu jako rzecz warta zapamiętania z tego roku. Nic nie zapadło mi w pamięć, nic mnie nie poruszyło, chyba że negatywnie – w tej kwestii patrz wyliczenie złych tekstów. Rozpacz, dramat. Robię w złych książkach.
 
Proza obca
Javier Cercas, Oszust, Noir sur Blanc 2016 – Cercas zawsze. Mało z niego recenzji, choć pojawia się w podsumowaniach 2016 roku. Świetna, długa książka, połączenie prozy, eseju i reportażu. Hiszpania w cieniu wojny i Holocaustu, ale też w cieniu wojennego kiczu, szantażowania cierpieniem ofiar.
 
Agneta Pleijel, Wróżba, Karakter 2016 – świetna powieść, najlepszy Bildungsroman ostatnich lat. Bolesne rozliczenie się z rodziną, dzieciństwem, przeszłością, własnym ciałem. Do tego 100% feminizmu.
Tom poetycki
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki, Nie dam ci siebie w żadnej postaci, Lokator 2016 –  najmocniejszy, najwyrazistszy tom tego roku. Poleca się wszystkim, którzy ekscytują się rzezią wołyńską i przeżywają polską krzywdę (bo ETD to potomek obu stron konfliktu). Świetna lektura także dla wszystkich tych, którzy lubią tkaczyszynowe wyliczenia, śpiewność i jednocześnie ostrość frazy.
 
Reportaż
Włodzimierz Nowak, Niemiec. Wszystkie ucieczki Zygfryda, Agora 2016 – Nowak to jest klasa sama dla siebie, świetna historia o PRL-u jako więzieniu pozbawionym krat. Bardzo niejednoznaczna opowieść o bohaterze, który ma wszystkie cechy obywatela Piszczka.
 
Cezary Łazarewicz, Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka, Czarne 2016 – najbardziej bolesna, okrutna i pesymistyczna książka tego roku. Przy okazji też wyśmienita literatura. Pokazuje, że PRL lat 80. to nie było powolne rozpuszczanie się systemu i stopniowy rozkład, ale zapiekła walka o władzę i wpływy. To także historia o tym, jak państwo i jego aparat montują rzeczywistość równoległą. Ring a bell?
Esej
Ryszard Koziołek, Dobrze się myśli literaturą, Czarne 2016 – kontrowersyjna, ale wyrazista książka o pożytkach płynących z czytania. O ile nie znoszę Sienkiewicza, o tyle lubię takiego Sienkiewicza, jaki wyłania się z esejów Koziołka. Dla wszystkich, którzy chcą przeczytać krwiste i pisane z werwą teksty literaturoznawcze.
A teraz książki najgorsze:
Proza polska
Joanna Bator, Rok królika, Znak 2016 – rozpaczliwa, zła, przekombinowana książka. Niefortunna w tym sensie, że krytycy i czytelnicy nie wiedzą, czy groteskowy obraz został umieszczony w powieści z premedytacją, czy też ta pokraka powstała przez przypadek. Ja nie mam akurat wątpliwości, mój kredyt zaufania dla Bator skończył się na Wyspie łzie.
 
Elżbieta Cherezińska, Harda i Królowa, Zysk 2016 – za kilka dni wpis o niej, bo nie lubię, jak autor nie ma szacunku dla czytelnika, odwala tysiąc stron lewą ręką i sprzedaje jako pełnowartościowy produkt. 
Proza obca
Yaa Gyasi, Droga do domu, Wydawnictwo Literackie 2016 – płaska, źle skomponowana, źle napisana, naiwna i sentymentalna opowieść o niewolnictwie od XVII do XX wieku. Pisałam już o niej, nie chcę więc powtarzać zarzutów.
Reportaż
Patrycja Bukalska, Krwawa Luna, Wielka Litera 2016 – znów: źle napisana,  generalizująca opowieść o jednej z najbardziej potwornych postaci z polskiej historii – Julii Brystygierowej. Nie oddająca w ogóle sprawiedliwości bohaterce, reprodukująca stereotypy. Proszę zwrócić uwagę – to książka praktycznie bez recenzji, a w mediach publikowano wyłącznie wywiady z autorką (bo żaden fragment nie nadawał się do przedrukowania).
 
Małgorzata Szumska, Twarze tajfunu. O poszukiwaniu szczęścia na Filipinach, Czarne 2016 – reportaż napisany z wyższością białej Europejki. Płytki, a jednocześnie okrutny wobec bohaterów. Dość głupiutki, gdy autorka z uporem maniaka pyta każdego napotkanego Filipińczyka, któremu udało się przeżyć tajfun, czy jest szczęśliwy. Strach się bać.  
Najbardziej przereklamowane książki
 
Witold Szabłowski, Sprawiedliwi zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia, Znak 2016 – reportaż dyskusyjny,  z dużą ilością uproszczeń wynikających z koncyliacyjnego nastawienia autora. Kolejna piękna (a przez to nieprawdziwa) opowieść o przeszłości. Unoszono się jednak nad tą książką, dostrzegając nieistniejące jej zalety, chwalono autora za rozłożenie akcentów, oddanie sprawiedliwości itp. To jest ckliwa historyjka, a nie solidny reportaż. Do tego gwałt na mechanizmach pamięci historycznej.
 
Szczepan Twardoch, Król, Wydawnictwo Literackie 2016 – powieść popularna, rozrywkowa, sensacyjna. Tymczasem reklamowana i czytana jako powieść historyczno-realistyczna, opowieść o latach 30. XX wieku w Polsce. Autor był na każdej okładce, bilbordzie, plakacie. Wszędzie publikowano z nim wywiady, wypisy, fragmenty. Mam wrażenie, że tej jesieni nie ukazała się w Polsce żadna inna książka. Ejże.  


Comments

Komentarzy