Mariana Leky, Sen o okapi
przeł. Agnieszka Walczy, Otwarte 2021
Hermetyczny świat małej miejscowości to coś, na co naprawdę nie miałam ochoty. Do tego ta niemiecka powieść zaczyna się od odczekiwania na śmierć – stan, który też właściwie w ciągu ostatniego roku rozpoznaliśmy aż za dobrze.
Ale Leky robi tutaj coś zupełnie innego – przykleja na te wszystkie stany depresyjne plaster. Bo śmierć staje się w jej powieści dalszym ciągiem życia, jego naturalną konsekwencją, elementem upływu czasu, nabiera znów sensu. Gdy babci Selmie śni się okapi, to jest to zawsze sen proroczy, zapowiedź czyjejś śmierci – wszyscy mieszkańcy osady Westerwald przysiadają więc, oczekują. Ale niektórzy – jak stary sąsiad – idzie położyć się do łóżka, otwiera okno, bo na śmierć czeka już od dawna, jest zmęczony, chce zacząć nową podróż.
Luiza, wychowywana przez babcię, z pracującymi obok rodzicami, zajętym, podróżującym ojcem, wchodzi powoli w świat i po swojemu go oswaja. Widzi więcej – jako dziecko, ale też ma nadświadomość daną przez autorkę, dar obserwowania i dziwienia się światu. Leky pracuje tutaj na stereotypowym wyobrażeniu dziewczynki i kobiety jako tej, która powinna skupiać się na innych, obserwować pilnie, a nie mówić. Luiza właśnie taka jest, cała wydaje się spojrzeniem, nie oznacza to jednak wcale, że sama znika. Przeciwnie, zasysa świat, czerpie pełnymi garściami, traktuje jako intelektualną łamigłówkę. I rośnie, bo to powieść inicjacyjna, wolna jednak od potwornych transgresji. Luiza na naszych oczach się przepoczwarza z dziecka w młodą kobietę, w ostatniej scenie widzimy ją wyjeżdżającą na stypendium.
Leky rozplanowuje swoją powieść na przecięciu dwóch osi, miłości i śmierci oraz domu i podróży. One transformują ciągle, rozbudowując się w opozycję dzieciństwa i starości, zmiany i rytuału, stałości i ruchu, prowincji i świata. Luiza próbuje uporządkować sobie świat, który stopniowo poznaje, a kontakt ten jest budowany od podstawy, od kolejnych obrazów pól, jakie mija w drodze do szkoły – tu także rysuje się stałość i zmiana, zmiana jako element stałości.
Druga rzecz, która mnie w tej książce interesuje, to pozytywnie wykorzystana opozycja rodzimości i egzotyki: bo babciny sen proroczy dotyczy właśnie okapi, zwierzęcia egzotycznego, tajemniczego – jak podkreśla Leky, ssaka najpóźniej odkrytego przez człowieka. Szeroki świat z jego tajemniczymi, dziwacznymi zwierzętami nie jest tutaj jednak niebezpieczny, niezrozumiały, raczej przez swą niezrozumiałość interesujący. Tak jak prowincjonalny Westerwald nie jest wcale synonimem gnuśności i duszności, tak przestrzeń, która się poza nim rozpościera nie oznacza zagrożenia i obcości. Oznacza za to bogactwo, inność, które Luiza z dziecięcą pasją poznania, chce odkryć.