Pamiętnik z poddania

Choć po polsku ten zbiór ukazał się dopiero niedawno, to podstawę dla niego stanowi wydanie oryginału z 2019 roku, a źródło wybija w 2014 roku w aneksji Krymu i wojnie w Donbasie. Kałytko pisze wiersze intymne, zapisuje sceny drobne, często rozpisane na jedną lub dwie postacie, parę kochanków. Jednocześnie jednak jej wiersze stanowią rodzaj pamiętnika z poddania się wyobraźni wojennej, bo nawet w tle scen miłosnych pojawia się pożoga, pogorzelisko, jakiś popiół po poprzednim życiu. Nawet seks, stanowiący tutaj próbę ucieczki od rzeczywistości, przestrzeń bezpieczną, nie gwarantuje oderwania myśli od wojny:

„Dźwięk, z jakim rozpina się zamek sukienki,

Podobny jest do suchej serii z automatu za plecami”

To oczywiście zabieg formalny, stosowany tutaj z premedytacją przez poetkę, która swoje związanie wyobraźni przez wojenną metaforykę uznaje za główne narzędzie i nie próbuje go przezwyciężyć, ale z tej walki, próby oderwania się od wojny ku innym tematom czyni główne koło zamachowe tego tomu:

Wszystkie tematy można bowiem obsłużyć w ramach tej metaforyki – emancypację kobiet, budowanie domu, układanie życia, kontakt z ziemią, muzykę, wszystko nasycone jest krwią, gdzieś brzmi echo wystrzałów.

„Masz tu, kobieto, mowę.

Strzelaj z niej.

Broń się do ostatniego tchu – i za nic

Nie pozwalaj im się zbliżyć. Wykorzystuj

Wbudowany system wywiadu radiowego

I noktowizor”.

Co ważne, u Kałytko dochodzi do całkowitego zrównania płci, pełnej emancypacji – w świecie, w którym mężczyźni już zginęli albo są żołnierzami wroga, to kobieta przejmuje obowiązki obrończyni i spełnia je w sposób permanentny: jak w starym micie romantycznym, ona jest matką, która wysyła na wojnę, żoną, która podaje kule, robotnicą, która wyrabia pociski, ale ona też walczy wręcz w obronie własnej ziemi i domu. Ten feminizm wojenny to zmienna, która sprawia, że nie można mówić o uniwersalizacji wojny u Kałytko. Przez długi czas zaciera ona ślady, pokazuje nowoczesny konflikt w Ukrainie jak kolejną ponadhistoryczną wojnę z rozpadem domu, strachem o życie. Ale dość szybko obok tych mityzujących figur zaczynają się pojawiać znaki całkowicie współczesne: sprzęt techniczny z nowoczesnego konfliktu zbrojnego, sceny, których nie opisywała nawet wyzwolona Świrszczyńska – porwanie, wojenny gwałt zbiorowy, marzenie o samobójstwie, które może przerwać tę mękę. A później dochodzi właśnie i rozwija się pełnym głosem właśnie owo wyzwolenie kobiet, które stają się podmiotem wojny, a nie tylko jej przedmiotem: „Uzbroiłyśmy, jak mogłyśmy” pisze w puencie wyżej cytowanego wiersza Kałytko.

Autorka doskonale wykorzystuje też równowagę między nowym i starym, między Ukrainą mityczną a współczesną, między stereotypami ukraińskimi i ich nowymi wcieleniami. I znów w nich pojawia się, oczywiście, wojna. I tak czarnoziem to ziemia nabiegła krwią, pulchna, nasycona, wilgotna od soków ludzkich. Pieróg – tradycyjna potrawa – to potwór historii, faszerowany ludzkim mięsem, jakieś pan-danie, w które wciska się kolejnych zabitych, bóstwo karmione ciałami ofiar wojny. I ostatecznie mereżka – ścieg ukraiński, wzór haftowania: wyrzynana na ciele, pokrywająca bliznami skórę, znacząca na ofiarach wojny, jeńcach i ocaleńcach ich historię uwięzienia lub udział w walce. Co ważne, Kałytko nie waloryzuje, kolejne sceny z udziałem jej postaci okazują się równie krzywdzące i w tej krzywdzie jakoś heroiczne. Nie ma heroizmu walki zbrojnej i drugorzędnego poświęcenia na tyłach: wszyscy w swoim strachu, swojej kruchości są tak samo ważni, tak samo znaczący.

Nowoczesna książka na nowoczesną wojnę.

 

Kateryna Kałytko, Nikt nas tu nie zna i my – nikogo

Instytut Kultury Miejskiej 2022

 

Tom Kałytko w przekładzie Anety Kamińskiej jest nominowany do Europejskiego Poety Wolności w tym roku.

Partnerem tego cyklu, prezentującego wszystkie finałowe książki, jest Instytut Kultury Miejskiej w Gdańsku, organizator Nagrody.

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *