Pamięć bezimiennych

Wojciech Pestka, Do zobaczenia w piekle. Kresowa apokalipsa: Ukraina, Polska, Białoruś, Łotwa
Prószyński 2009
         Gdy Wojciech Pestka wydawał w 2009 roku swoją książkę o Kresach, był to temat stosunkowo mało popularny. Dzisiaj więcej zdecydowanie mówi się o pamięci kulturowej, o obowiązku pamiętania, światach epoki. Pestka zaś dokonuje w swej opowieści podsumowania strat wojennych, opowiedzenia na nowo o Kresach, w taki sposób, by polska tożsamość nie narzucała kierunku, by nie przygniatała opowieści innych narodów.

Z reguły patrzymy na Wschód z wyższością, wspominając rolę kultury polskiej na Kresach przed 1939 rokiem, myślom tym towarzyszy też często poczucie winy, świadomość nie do końca wyjaśnionych relacji – wstydliwie wspomina się akcję „Wisła”, zrzucając odpowiedzialność na komunistyczną władzę, głośno za to mówi się o rzezi wołyńskiej. Polska pamięć dotycząca Kresów jest kapryśna i wybiórcza, nie podlega przepracowywaniu i publicznej debacie, bo wolimy żyć wspomnieniami narodowej martyrologii – wywózek do Kazachstanu i konfliktów z UPA. W ten świat chromej pamięci wkracza Wojciech Pestka, zmusza nas do weryfikacji opinii, podkreśla niejednoznaczność wielkiej historii, rewiduje kształt zdarzeń zapisanych w pamięci zbiorowej, podkopuje mity ustalające polską tożsamość. Choć Pestka mnoży przykłady polskiego cierpienia, podkreśla dobre relacje, jakie mieli Polacy z ukraińską ludnością wiejską, to intrygujący wydaje się wątek przestawiający dwuznaczną rolę Polaków na Ukrainie.
Cały tekst składa się z reportaży, Pestka sam rzadko się ujawnia, z reguły oddaje głos swoim bohaterom, chowa się za cytatami z prasy, ukrywa za opisami miejsc, które odwiedza. Dzięki tej poetyce cudzego głosu udaje mu się oddać wieloznaczność dziejów: na Kresach bowiem nie da się wprowadzić wyraźnego podziału na katów i ofiary, jak chcielibyśmy to widzieć teraz. We wspomnieniach Marii Sandeckiej – obrończyni polskości, autorki polskiego elementarza – pojawia się bowiem niechęć do Ukraińców, oczekiwanie na przeprosiny za krzywdę, którą wyrządzili Polakom w czasie wojny i tuż po niej. Sandecka opowiada o bezpieczeństwie, jakie Polakom na tym obszarze w czasie wojny gwarantowały oddziały Wehrmachtu – Niemcy nie tylko bronili ich przed banderowcami, ale jeszcze traktowali jako nację stojącą na wyższym poziomie kulturowym i pozwalali pełnić różne odpowiedzialne funkcje. Ta relacja, a wraz z nią wiele innych, pokazuje właśnie niejednoznaczność, która nie pozwala rzucać oskarżeń, dla jej zachowania Pestka wprowadza do swojej książki również rozmowę z Darką Husiak, bojowniczą OUN i UPA, przyjaciółką Romana Szuchewycza, który w latach 30. brał udział w zamachach na polskich polityków, a później dowodził ukraińskim oddziałami UPA na Wołyniu.

         Pestka zabiera nas w inną przestrzeń i inny czas – Kresy nie są tu przedstawione jako dawne posiadłości polskie, lecz ziemie, na których mieszała się mnogość nacji. Polska dominacja na tym obszarze dla mieszkańców ukraińskich wsi nie była wcale rzeczą oczywistą. Darka Husiak wspomina, że w ramach zemsty za skazanie na śmierć ukraińskich zabójców Tadeusza Hołówki uczniowie w szkole zdjęli portrety Polaków ze ścian i wykłuli im oczy.

Pestka nadał swojej książce podtytuł „Kresowa apokalipsa: Ukraina, Polska, Białoruś, Łotwa”, nie są to jednak jedyni „bohaterowie” tej narracji. Losy większości postaci, zwłaszcza tych urodzonych przed wojną, zahaczają bowiem o Syberię i inne oddalone obszary, przynależące do państwa w państwie − Gułagu. Na Łotwie, Białorusi i Ukrainie czas w latach II wojny światowej odmierzany był inaczej, inne wydarzenia wyznaczają teraz kalendarz wspomnień i uroczystości oficjalnych. Bohaterki reportażu Dwie kobiety w podeszłym wiekudzielą czas na panowanie Rosjan, przerwane pojawieniem się Niemców, powrót władzy komunistycznej, wreszcie ustalenie niezależnego państwa. Na tej ziemi niczyjej wojna trwała prawie dziesięć lat, rok 1945 nie stanowił końca epoki, lecz jedynie wprowadził nowe represje – wyparcie Niemców i przejęcie władzy przez ZSRR rozpoczęło nową wojnę, tym razem partyzancką. W czasie wojny zaś o wpływy walczyły tu ze sobą cztery nacje – Polacy, Niemcy, Ukraińcy i Rosjanie, nie ma więc jednej linii frontu. Jak mówi jedna z bohaterek, panowała tylko jedna zasada: „wróg mojego wroga jest moim sprzymierzeńcem”.

Ze wspomnień bohaterów reportaży wyłania się jednak przygnębiający prawda: nikt nie wygrał w tej wojnie, wszyscy padli ofiarami czasu. Polacy po pół wieku nieobecności wracają do domów swojego dzieciństwa, Ukraińcy i Białorusini za „wolność” zapłacili latami zsyłek i łagrów, ich ojczyzna to chylące się ku ziemi chałupy. Pestka, pochylając się na ludzkim wymiarem Historii, pokazuje, że świat Wschodu to ludzie starzy, zawiedzeni, osieroceni, pogodzeni z losem, który ich zmiażdżył.

Opisując Kresy, Pestka czyni bohaterami prostych ludzi, zagubionych w systemach politycznych. Polskie opowieści (tu w planie głównym wywózki i obozy) skupiały się przede wszystkim na losach inteligencji – czytaliśmy wspomnienia Aleksandra i Oli Watów, Barbary Skargi, nawet Józef Czapski w Na nieludzkiej ziemikoncentrował się na katalogowaniu nazwisk tych, którzy przed wojną pełnili polityczne lub społeczne funkcje. Tymczasem Pestka skupia się na anonimowym tłumie, ludziach skrzywdzonych przez los i państwo, żyjących w złym czasie i złym miejscu. Opowiada o tych, którzy figurują wyłącznie w statystykach, nie zabierają głosu we własnym imieniu. Lata życia i cierpienia sprowadzane są więc do lakonicznych zdań:

Wiem tylko, że wieźli ich morzem, ktoś umarł, kogoś do wody rzucali. Połowa nie dojechała.
I tyle.

Dłuższa wersja tego tekstu ukazała się w miesięczniku „Odra”. 

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *