Pamięć albańska

 

Twoje ciało porzuca cię w błocie; twoje ciało cię zdradza.

Ciało jest tylko wodą i węglem.

 

Miałem siedemnaście lat, kiedy pewnego ranka,

po nocnych koszmarach, z 41 stopniami gorączki i z zapaleniem płuc,

obudziłem się w celi w kałuży własnego moczu.

Nie byłem już dzieckiem i jeszcze nie mężczyzną…

 

A potem w obozie pracy na bagnach

widziałem kapłana, który zbierał przegniłe niedopałki,

aby zaciągnąć się choć raz i poczuć zapach tytoniu.

 

Ale kiedy zobaczyłem, jak były profesor Sorbony

grzebie ukradkiem w śmieciach, szukając skórki arbuza,

którą wytarł w spodnie i połknął bez gryzienia,

byłem świadkiem upadku pięciu tysięcy lat cywilizacji

w jednej chwili.

 

Oczywiście, to zawsze wina świadka,

niewłaściwego spojrzenia w niewłaściwym miejscu.

Bez świadka nie mielibyśmy nawet krematoriów,

a z nozdrzy historii unosiłby się tylko biały dym.

 

Luljeta Lleshanaku to albańska poetka, urodzona w 1968 roku w rodzinie prześladowanej przez reżim Envera Hodży. Dzieciństwo spędziła na wsi, bo jej rodzina – w ramach działań wymierzonych w przeciwników politycznych Hodży – została zesłana na głęboką prowincję. Na studia trafiła, mając 24 lata w 1992 roku, po upadku komunizmu. Dzisiaj pełni obowiązki kierowniczki ośrodka badawczego zajmującego się dokumentowaniem zbrodni przeciwko narodowi popełnionych w czasie władzy Hodży.

W tomie „Więgiel i woda” znajduje się poemat pod tym samym tytułem, opisujący, w jaki sposób ludzka jednostka – ta właśnie składająca się głównie z wody i węgla – jest miażdżona przez system polityczny. Lleshanaku z premedytacją zaciera ślady bezpośredniego kontekstu politycznego, tak że mamy wrażenie lektury tekstu o obozach nazistowskich, na co wskazuje głód, błoto, obozowy strój, ogolona głowa, apel, błoto pod nogami. Dzięki temu wyłania się obraz uniwersalny, studium upokorzenia, złamania, kary. Istotne są jednak różnice i ten punkt wyjścia do poetyckiej refleksji, który tutaj pozostaje ukryty. Obozy pracy, funkcjonujące na terenie Albanii, stosunkowo małe (w porównaniu ze skalą nazistowskich obozów pracy), zaciągały więźniów z kolejnych pokoleń, działały przez dziesięciolecia zgodnie z instrukcją opracowaną w latach 40. Wyzwolenia dotyczy właśnie ostatnia część poematu Lleshanaku, w której opisuje ona wypuszczenie więźnia po 40 latach odsiadki. Życie poza więzieniem kompletnie mu ucieka, nie zna, nie pamięta jego reguł, został całkowicie ukształtowany przez obóz pracy. Wolność jest zatem nową formą kary, nowym upokorzeniem. Jej bohater postanawia zatem jechać nad morze, na sam koniec Albanii. Opis drogi sugeruje, że obozem, który stanowi u Lleshanaku podstawę dla tej lirycznej scenografii, jest najsłynniejszy i najcięższy obóz w Spaçu. Założono go w 1968 roku – w tym samym, w którym Lleshanaku przyszła na świat i w tym samym, w którym Albania zabroniła całkowicie swoim obywatelom wyjeżdżać za granicę, gdy nastąpiło pełne odcięcie kraju od świata. W Spaçu przebywało ok. 5 tysięcy więźniów, pospołu kryminalnych i politycznych i miały w nim miejsce dwa bunty – w 1973 i 1985 roku, oba krwawo stłumione, zakończone wyrokami śmierci dla „prowodyrów”. Obóz ten znajduje się wysoko w górach, w głębi Albanii, a więźniów używano do wydobywania pirytu. Po upadku komunizmu próbowano miejsce po obozie otoczyć pamięcią, potraktować jako przestrzeń dziedzictwa i męki, w 2011 roku jednak władze albańskie zgodziły się na otwarcie nowej kopalni, w której znów, na trupach ofiar systemu, prowadzi się wydobycie. Fatos Lubonja, pisarz i sekretarz albańskiego Komitetu Helsińskiego więziony w Spaçu przez 17 lat, napisał: „Ludzie chcą pieniędzy, a nie historii”.

O tym właśnie opowiada poemat Lleshanaku, w którym woda i węgiel wcale nie stanowią odniesienia do triumfu nauki, ani nawet nie są ożywieniem toposu „memento mori” w nowoczesnej, naukowej formie. Woda i węgiel, przybierające na chwilę kształt człowieka, to materiał, który autorytarny system musi zagospodarować, wykorzystać, gdzieś umiejscowić. Najchętniej oczywiście – w obozie, jednym miejscu, gdzie władza może mieć poczucie pełnej kontroli nad niesfornymi obywatelami.

Lleshanaku opisuje tutaj losy jednego więźnia – everymana, który trafia w szpony systemu jako nastolatek, wychodzi zaś z niego jako człowiek stary i złamany. Przez lata obserwuje, co robi z godnością ludzką głód, bicie, upokarzanie. Chłopak, który w trzeciej części poematu zastanawia się po aresztowaniu, czy ma chronić włosy czy genitalia, później martwi się tylko tym, by nie znaleźć się w ostatnim szeregu robotników zmierzających do kopalni, bo to ich się leje, rani tak, że nie mają siły pracować. W tej perspektywie woda i węgiel są zatem nie tylko materią, ale też materią plastyczną i bezmyślną, możliwą do dowolnego kształtowania. Podatną na powtarzalne bodźce. Lleshanaku dość przewrotnie zabiera głos w tradycyjnej dyskusji o tym, czy człowiek jest istotą fizyczną czy duchową i mówi, że obóz, a szerzej nawet – albańskie państwo totalitarne – weryfikuje odpowiedź jednoznacznie. Miażdżąca jest tutaj jej ironia, fraza „Oczywiście, to zawsze wina świadka, /niewłaściwego spojrzenia w niewłaściwym miejscu. /Bez świadka nie mielibyśmy nawet krematoriów,/ a z nozdrzy historii unosiłby się tylko biały dym”. Ten świadek to właściwie świadkini, sama poetka, która ustawia się w pozycji patrzącej przez dekady wstecz, wyobraża sobie przeszłość. Jednocześnie jednak ona sama także podlega prawom biologii oraz historii i w innym wierszu z tego zbioru pisze o dziedziczeniu – ustawia siebie jako kontynuatorkę swej rodziny, czwarte pokolenie, z mocną pamięcią o ojcu i dziadku i nikłą wiedzą o pradziadku, którego chłopskiego pochodzenie sprawiło, że nie pozostało po nim zbyt wiele śladów. Znacząca jest tutaj także zmienność płci: w bardzo tradycyjnym społeczeństwie albańskim pozycja kobiet jest niższa i ograniczona do spraw domowych. Być może właśnie dlatego w poemacie Lleshanaku konstruuje postać męską. We wcześniejszym wierszu „Rzeczywistości poziome” ona jest ciągiem dalszym historii męskiej – od pradziadka, przez dziadka i ojca, wprost do niej: „Oni tylko chcą raz jeszcze dotknąć świata poprzez mnie”. Nie tylko płeć jednak wyznacza tu napięcie, ale też świadomość własnej podmiotowości, zaangażowania. Oni wszyscy bowiem: „Mój ojciec, jego ojciec i jego dziadek nie próbują niczego zmienić/ani niczemu sprzeciwić; czują się odświeżeni/ jak po umyciu szarym mydłem tymczasowości”. Jej perspektywa jest już zupełnie inna i zostaje rozwinięta w jeszcze innym wierszu z tego zbioru, gdy Lleshanaku zapisuje wyimaginowany dialog z kimś, kto nie podległ nigdy wyrafinowanym naciskom politycznym, kto nie rozumie, jak społeczeństwo albańskie mogło znosić życie w tym systemie i dlaczego nie podjęło walki o godność.

Ale prawa chemii tak nie stanowią.

Jedyną misją wody i węgla

jest przeżyć za wszelką cenę.

– zapisuje swą odpowiedź Luljeta Lleshanaku.

 

 Luljeta Lleshanaku

Woda i węgiel

Tom Lleshanaku w przekładzie Doroty Horodyskiej jest nominowany do Europejskiego Poety Wolności w tym roku.

Partnerem tego cyklu, prezentującego wszystkie finałowe książki, jest Instytut Kultury Miejskiej w Gdańsku, organizator Nagrody.

Zdjęcie: Pasztilla aka Attila Terbócs, CC BY-SA 4.0 <https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0>, via Wikimedia Commons

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *