W tych biograficznych opowieściach Leelo Tungal, estońska autorka urodzona tuż po wojnie, powraca do dzieciństwa spędzonego na prowincji. Gdyby uciąć z tej powieści wszystkie wątki polityczne, byłaby to sielanka rodem z „Dzieci z Bullebryn” albo „Emila” – las, droga, szkoła, zabawa z psami na podwórku, naciąganie wysokich skarpet, wiązanie kokardy na włosach. Codzienne życie w gospodarstwie, grzanie się przy piecu i jedzenie kaszy łyżką. Kłopot polega jednak na tym, że Tungal nie pozwala zapomnieć, jaka to epoka i nawet z perspektywy 4-latki stalinizm szczerzy tu ostre kły. Inaczej też niż u Czechowa strzelba wypala tu w pierwszej scenie: matka Leelo zostaje aresztowana przez „czarnych panów”, odchodząc prosi córkę, by była grzeczna. Obie powieści opowiadają więc o oczekiwaniu na jej powrót, o wypatrywaniu znaków na niebie i ziemi, które mają je zapowiedzieć lub przyspieszyć. Magiczne myślenie małej dziewczynki, próbującej zaklinać rzeczywistość, łączy się tu z nielogicznym złem systemu, powoli zataczających coraz szersze kręgi i jednocześnie zaciskającym pętlę na szyjach tych, których już porwało. Leelo nie zostaje tu wynagrodzona za swoje próby grzecznego małego życia – przeciwnie, jej matka dostaje najdłuższy wyrok, a listy można do niej pisać tylko po rosyjsku.
W przeciwieństwie jednak do polskich autorów należących do tego samego pokolenia, Tungal potrafi tak skonstruować fabułę i perspektywę swojej bohaterki, że nie mamy wrażenia, by mówiła do nas stara-malutka, nie ma tu ani kazań politycznych, ani skomplikowanych metanarracyjnych mrugnięć do czytelnika. Tungal w pełni finguje dziecięcą wizję świata – jest to zatem świetne, udane oszustwo literackie J
Skoro autorka nie zanurza nas w historii, musimy to zrobić sami – z pojedynczych słów, zdań wypowiadanych nad jej głową, urwanych wątków, kawałków listów wyłania się obraz społeczeństwa estońskiego ledwo zipiącego pod radzieckim butem, z opuszczonymi gospodarstwami, rosnącym rozwarstwieniem społecznym (wbrew oficjalnej propagandzie, mówiącej wyłącznie o postępującej egalitaryzacji), coraz większym dystansem między wsią i miastem. Leelo nie rozumie tego, co widzi w mieście, ale patrzy na wszystko, nie oceniając i nie filtrując. To z nadmiaru rzeczowników i przymiotników, z opisów płaszczów, pól, budynków, tłumów musimy sobie zbudować obraz świata w jego komplikacji i hierarchii.
A jednocześnie z perspektywy Leelo ważniejszy jest brak mydła, konieczność mycia się w zimnej wodzie, przeprowadzka do starego domu, do której rodzina jest zmuszona po tym, jak matka traci posadę w szkole i wraz z nią mieszkanie. Straszniejsze niż znikanie ludzi z otoczenia jest uwiezienie na balu drewna wjeżdżającym pod piłę mechaniczną. Dziewczynka, która ma w sobie sporo cech z Emila Astrid Lindgren, każde swoje zachowanie i każdy dzień ocenia w porządku grzeczna/niegrzeczna – bo chce, by jej matka wróciła jak najszybciej. Rzucone w pośpiechu jedno zdanie, ten nieszczęsny nakaz grzeczności wisi nad Leelo i stanowi o podziale jej świata. W drugim planie powieści rysuje się postać ojca, który nagle pozostaje sam z małym dzieckiem i z żoną oskarżoną o walkę z komunizmem, próbującym jednocześnie zapewnić małej opiekę i czynić starania o uwolnienie żony.
Leelo trwa, w dzieciństwie nie mamy innej aktywności niż trwanie, przeżywanie każdego dnia. Jej ojciec biega, w młodości miał szanse na karierę biegacza – zaprzepaszczoną przez jeden nieudany, ale najważniejszy start. To właśnie wytrzymałość biegacza, jego upór, umiejętność przezwyciężenia własnego bólu, wydaje się popychać go naprzód, pozwala trwać w tej rzeczywistości politycznej, w której część rodziny trafiła na zsyłkę jako kułactwo, a żona do łagru.
Tungal świetnie łączy te dwa porządki – nostalgicznego wspomnienia niewinności dzieciństwa z życiem w społeczeństwie opanowanym przez lęk, w państwie, w którym elita intelektualna sprzyja represjom, licząc na korzyści ze współpracy z nową władzą. Tungal ustawia się po stronie skrzywdzonej, przerażonej, wiejskiej społeczności, zawsze po stronie tych, którzy na widok „czarnych panów” sikają ze strachu w majtki. Jeśli chodzi o azymut etyczny – w ostatecznym rozliczeniu to całkiem niezły kierunek.
Leelo Tungal:
Mała towarzyszka i dorośli, 2022
Mała towarzyszka i listy, 2024
Przeł. Marta Perlikiewicz
Wydawnictwo KEW