Łono czyli początek świata

Thierry Savatier, Początek świata. Historia obrazu Gustave’a Courbeta

Wydawnictwo słowo/obraz terytoria 2014
O sztukach plastycznych czytam w zupełnie dyletancki sposób, przeskakując od jednej do drugiej pozycji, dając się unosić przygodnym tytułom, bez planu i systemu (a te stanowią podstawę dla pracy profesjonalnego krytyka literackiego). Czasem jednak wpadam na książki, które kompletnie mnie wciągają, oburzają, wstrząsają. Tak jest właśnie z Początkiem świata. Sięgnęłam po nią, bo to studium na temat jednego z moich ulubionych malarzy, na temat najbardziej chyba skandalizującego obrazu – przedstawiającego po prostu kobiece łono. Courbet ze swoim realistycznym rysunkiem zostaje daleko w tyle za współczesną pornografią, jednak w jakiś przewrotny sposób szokuje dużo bardziej. Dzieje się tak dlatego właśnie, że jak wyraźnie pokazuje Savatier, nie uznajemy pożądania symbolizowanego przez sztukę, która nas niepokoi lub przeszkadza. Nasz brak komfortu czy hipokryzję ukrywamy pod oskarżeniem o demoralizowanie młodych odbiorców.
 
Obraz Courbeta przez lata należał do osobistej kolekcji Jacquesa Lacana, ten jednak nie wspominał o obrazie w swoich pracach, rzadko go pokazywał i tylko wybranym, zaufanym znajomym. Możemy tylko domyślać się, jaka zawirowania psychoanalityczne kryją się za taką skrytością słynnego filozofa. Lacan kupił obraz za półtora miliona franków w 1954 roku od węgierskiego Żyda, barona Hatvany’ego, który opuścił Węgry w czasie wojny, ukrywając obraz w banku. 50-letni Lacan, u progu swojej wielkiej kariery, zanim został „guru psychoanalizy” i zanim stał się prawdziwym, rozpoznawalnym na ulicach dandysem, kupił obraz, który Hatvany próbował sprzedać różnych galeriom, ale żadna nie chciała go przyjąć – temat sprawiał, że zupełnie się nie nadawał. Dopiero w 1995 roku obraz kupiło Musée d’Orsay i dokonało jego publicznej ekspozycji. Okazało się wtedy, że skandal dla niektórych wynika z wyeksponowania nagiego kobiecego krocza, dla drugich jednak ze zderzenia owej treści z tytułem: początek świata. Dopiero tu rodzi się „bluźnierstwo i świętokradztwo”.
 

Choć Savatier opowiada o losach obrazu, które znalazły swe szczęśliwe rozwiązanie pomimo licznych perypetii (obraz w czasie wojny przejęła Armia Czerwona), to jednocześnie jest to opowieść o naszej, współczesnej zupełnie hipokryzji: o tym, jak zszokowana publiczność próbuje wymusić na artystach autocenzurę, jak kuratorzy wystaw boją się zaryzykować w obawie przed posądzeniem o psucie obyczajów, czy oskarżenia o pedofilię. Savatier cytuje Nietzschego, który takie nastawienie publiczności nazywał „moraliną”. I to chyba najlepsza puenta: nie bądźmy moralinistami!

 

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *