W czasie pandemii, ale z zachowaniem rozmaitych środków ostrożności udał się bardzo ten festiwal Literacki Sopot.
I Sopot jest boski, jeśli tylko zejdzie się kilka metrów w prawo lub w lewo z głównych arterii, bo tam turyści chyba zapomnieli o COVID-19.
Sadurska jest fantastyczna, ale też trudna, bo w tym roku odbywa kolejne spotkania i odpowiada na wszystkie możliwe kombinacje pytań. I to zawsze jest wyzwanie dla prowadzącej – jak zadać pytania, by autor/autorka nie odpowiadali z automatu, tekstem już wiele razy wygłaszanym. Jednocześnie nie można zadawać pytań wydumanych, bo choć autorzy są coraz bardziej zmęczeni, to publiczność za każdym razem jest inna i ci, którzy przychodzą na spotkanie ostatnie, mają takie samo prawo dowiedzieć się wszystkiego, słuchać odpowiedzi udzielanych z ogniem i pasją, jak ci, którzy byli na spotkaniu pierwszym.
Ale to spotkanie było świetne – jednocześnie intymne i promocyjne, o warsztacie pisarskim i o świecie, o historii, zaangażowaniu społecznym, politycznym, etycznym. Mnóstwo treści udało się Barbarze Sadurskiej zmieścić w ciągu godzinnego wystąpienia.