Kwestionariusz tłumaczki – Julia Różewicz

Tłumacz to brzmi dumnie? Kwestionariusz

Metryczka:

  • Od ilu lat tłumaczę?

Zawodowo od 11 lat, wcześniej, na studiach trochę też, łącznie koło 15.

  • Czy to moja główna praca i źródło dochodu?

Moją główną pracą jest prowadzenie wydawnictwa, jednak tłumaczę dla niego wiele tytułów, praca tłumaczki jest więc prawie na równi z pracą wydawcy. Jeśli chodzi o to, z czego żyję, jest to jednak głownie sprzedaż wydanych i przełożonych tytułów.

Kwestionariusz:

  • Swoją pierwszą książkę przełożyłam…

w roku 2007

  • Jak pracuję? W jakim rytmie?

Z racji prowadzenia całego wydawnictwa rzadko mogę skupić się wyłącznie na pracy tłumaczeniowej, jednak kiedy się to udaje, staram się robić to ciągami „aż do omdlenia”, czyli długie bloki po kilkanaście godzin. Często wykorzystuję na to chwile, kiedy dziecko jest na dłuższy czas poza domem (wakacje, ferie, weekend u babci 😉

  • Autor, którego się boję…

Każdy zły autor – nie ma nic trudniejszego, niż złe książki, trudne, ale dobre mnie nie przerażają.

  • Pozycja tłumacza w Polsce jest….

coraz lepsza

  • Do jakiego stopnia przekład uruchamia nowe możliwości polszczyzny?

Może do większego, niż oryginał, bo nie dość, że trzeba zastąpić neologizmy oryginału neologizmami polskimi, to trzeba znaleźć ekwiwalenty, często naciągane, zjawisk i słów w oryginale neologizmami nie będących, ale po prostu nie występującymi u nas. Osobiście mogę się pochwalić kilkoma słowostworami, które weszły do polszczyzny, np. niedoparki – stworki pożerające po jednej skarpetce z pary, czy gilgotałek usypiałek, czyli wibrator 😉 ale z samej czeszczyzny jest tego masa, choćby bawidułka – człowiek, który siedzi w knajpie i snuje opowieści (czeski pábitel) – propozycja Cecylii Dmochowskiej.

  • Jak to jest być tłumaczem z małego języka w Polsce?

Nie narzekam, czeski ma się dobrze, zarówno pod względem tłumaczeń użytkowych, jak i literackich, pracy jest dość, ludzi mniej (trafiają do mnie pracodawcy poszukujący osób z czeskim, narzekają na brak „głów do pracy”), na pewno jest to rozwiązanie bardziej perspektywiczne, niż zostać np. anglistą, tych jest od groma 🙂

  • Tłumaczowi nie wolno…

 Zakładać, że czytelnik wie tyle, co on (o danym kraju, jego realiach, sytuacji); bać się wyjść poza; być zbyt pokornym wobec oryginału; tłumaczyć bez polotu; nie słyszeć tego, co się pisze (rytm!); nie sprawdzać, gdy nie jest pewien, jest tego dużo, dużo więcej. Na szczęście dużo nam tez wolno:)

  • Jaka jest rola tłumacza wobec przekładanego tekstu?

Przerażająco odpowiedzialna

  • W przekładach innych szukam…

Odpowiedzi na zagwozdki, które i mnie gryzą

  • W tłumaczeniu najbardziej nie lubię….

Słów i zjawisk bez polskiego ekwiwalentu, które trzeba zastępować półprawdą lub opisem, żmudnych i nudnych nazw instytucji i stanowisk urzędowych, nadmiaru nazw miejscowych (wieczny dylemat, czy zostawić np. nazwę ulicy/placu po czesku, czy jednak spolszczyć), kiepskiego stylu oryginału.

Julia Różewicz –  absolwentka bohemistyki na Uniwersytecie Wrocławskim, wydawczyni,tłumaczka literatury czeskiej. Od 2010 prowadzi wydawnictwo Afera specjalizujące się w najnowszej literaturze czeskiej. Laureatka nagrody „Literatury na Świecie” 2014 w kategorii Nowa Twarz za przekład książki Petry Hůlovej Plastikowe M3, czyli czeska pornografia. Nominowana do Nagrody Literackiej Gdynia 2018 za przekład książki tej samej autorki pt. Macocha. Jurorka konkursów przekładowych (2015-2017 – jury czeskiej Nagrody Państwowej w dziedzinie literatury, od 2014 – konkurs tłumaczeniowy im. Susanny Roth, od 2018 jury Nagrody Prezydenta Miasta Gdańska za Twórczość Translatorską im. Tadeusza Boya-Żeleńskiego.

W lipcu odpowiedzi Krzysztofa Cieślika oraz Magdaleny Kamińskiej – Maurugeon.

Cykl powstaje pod patronatem Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury.

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *