Kupa, siku i dwuletni erudyta

Jedna z najgłośniejszych książek dziecięcych tego roku. Mocna, budząca kontrowersje rzecz. I wbrew tytułowi, wcale nie chodzi o zwartość nocnika, a o język.

Króliczek Henio mówi wciąż tylko jedno – właśnie „Kupa siku”. Odpowiada w ten sposób na wszystkie pytania i prośby. Zostaje jednak pożarty przez wilka i gdy ojciec-lekarz wyciąga go z wilczej paszczy, Henio wysławia się niczym dwuletni erudyta. Zaskakuje jednak na ostatniej stronie, gdy wraca do swej roli łobuza-rozrabiaki. Poproszony o umycie zębów, odpowiada bowiem dumnie: „Pierdu śmierdu!”.

To właśnie ta ostatnia strona budzi kontrowersje i sprzeciw rodziców. Bo sama opowieść jest świetna, poświęcona budowaniu tożsamości, poczucia indywidualności. Pełna różnych freudowskich podtekstów: wilk po pożarciu królika sam zaczyna mówić „Kupa siku” (przejęcie osobowości), dzięki czemu ojciec Henia domyśla się, co się stało z synem. Wydobywanie królika z paszczy wilka to przecież w psychoanalitycznym porządku scena ponownych narodzin! Niestety wszyscy jednak potykamy się na ostatniej stronie, w której tekst wypada jednak poza to, co wypada i staje się zbyt dosłowny.

Stephanie Blake to we Francji potęga, nazwisko z wysokich pozycji list bestsellerów, autorka serii opowieści o Heniu. Wiele z nich ma charakter problemowy, pomaga odstawić smoczek, przesiąść się na nocnik, zaakceptować młodsze rodzeństwo. To wszystko książki odważne, przełamujące różne tabu, jeśli nie językowe, obyczajowe, to przynajmniej estetyczne – w jednej z niewydanych u nas książek Henio wydłubuje z nosa gigantyczną wprost kozę. Humor jest więc tu za każdym razem ostry, na granicy dobrego smaku. Ale może to jednak ciągle jest tylko dobry smak rodziców?

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *