Książki najgorsze 2019

  1. Dorota Brauntsch, Domy bezdomne, Dowody na Istnienie
  2. Anna Herbich, Dziewczyny sprawiedliwe. Polki, które ratowały Żydów, Znak
  3. Karolina Kuszyk, Poniemieckie, Czarne (duża recenzja czeka na publikację)
  4. Anna Świrszczyńska, Jeszcze kocham. Zapiski intymne, WAB
  5. Maciej Wasielewski, Niewidzialna ręka, Wielka Litera

Ta lista stanowi odzwierciedlenie moich lektur – brak złych powieści zagranicznych oznaczy tylko tyle, że miałam szczęście i musiałam ani ich nie czytać, ani o nich nie pisać.

Ponieważ siedzę w reportażu, to jemu się dostaje. Już miałam napisać „niestety”, ale zrezygnowałam – polskie książki reporterskie wygenerowały dwa mity, z którymi chyba trzeba zacząć walczyć. Po pierwsze, jakieś dziwne przekonanie dużej ilości czytelników, że reportaż się w Polsce świetnie sprzedaje – oj nie, nie. Nakłady są mniejsze lub takie same jak w przypadku większości tytułów powieściowych, ok. 4 tys egzemplarzy. Czy to jest dużo?

Po drugie, że polski reportaż en general jest dobry. Nie jest. Jest słaby, ciągle krzyczy „ja, autor, „ja, autor” (Wasielewski), niedowidzi, jest słabo wyedukowany – prześlepia sprawy klasowe (Brauntsch), dąży do koncyliacji w miejscach, gdzie trzeba zdzierać skórę, popada w naiwny sentymentalizm (Kuszyk). Tę listę można ciągnąć oczywiście dalej i to dość długo. Proszę tylko zwrócić uwagę, że nie stosunek do prawdy, ani fact checking decyduje o poziomie książki reporterskiej, a tak sądzę niektórzy, kruszący kopie w niekończących się, bezowocnych, dyskusjach.

Prosili też Państwo o kategorię „marketingowe oszustwo” – i tutaj z pewnością taką książką jest „Jeszcze kocham”, bo jej autorką wcale nie jest Anna Świrszczyńska, lecz redaktorka Wioletta Bojda, a rzeczy, które wypisuje o swej bohaterce wołają o pomstę do nieba.

Oszustem dla mnie, intelektualnym i światopoglądowym, są książki Anny Herbich. Czytam je z zawodowego obowiązku, inaczej nigdy nie sięgnęłabym po opowieść tak skrajnie posłuszną wobec władzy, tak zmieniającą wizję przeszłości, żeby można było anulować kategorię wstydu (i czuć tylko dumę narodową). Herbich to jest wersja pop polityki wstawania z kolan. No i poziom literacki… Język autorki jest giętki jak trzonek od grabi, a głosu jej bohaterek w ogóle tu nie słychać, bo wszystkie ich opowieści są przepisywane, redagowane i formatowane do wizji mowy ludzkiej, jaką ma Anna Herbich. Jej postacie mówią wartko i ekspresyjnie jak bohaterowie netflixowego „Wiedźmina”.

O wszystkich książkach pisałam i to dość długie teksty. 3 recenzje są na blogu (Braunstch, Świrszczyńska/Bojda, Wasielewski), 2 czekają na publikacje (Herbich, Kuszyk).

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *