Kobieta z szablą

Ewa Mazur, Córa Lechistanu
Novae Res 2014
Z jakichś tajemniczych powodów niektórzy autorzy uważają, że powieści dla nastolatków muszą być prymitywne, że muszą posługiwać  się banalnym językiem i opowiadać schematyczną historię. Córa Lechistanurealizuje wszystkie te założenia z naddatkiem, to znaczy dodatkowo jeszcze operuje wyjątkowo zbanalizowanymi obrazami płci, wprowadza okaleczonych intelektualnie bohaterów, a o wszystkim tym opowiada językiem tam drętwym, pełna jest zdań tak niefortunnych, że każdy szanujący się redaktor po prostu wyrzuciłby ją do kosza na etapie brudnopisu. To jednak, czego nie można sprzedać dorosłym, zostało tutaj przepakowane po prostu i sprzedane jako polskie young adult.

Jedna sprawność, jaka pojawia się w Córze Lechistanu, to umiejętność sprzedania powieści, bo notka brzmiała zachęcająco: akcja rozgrywa się w Lechistanie, kraju podbitym przez Moskowię, a główną bohaterką jest młoda dziewczyna, która idzie walczyć o wolność własnej ziemi. Fantastycznie, stwierdziłam, ale będzie zabawa! Smaczki, przepracowanie mitów, polemika z ideologią narodową. O święta naiwności! Jakie mity?! Autorka albo nie zna żadnych, albo uważa czytelnika za matołka, któremu można zacytować wyłącznie wierszyk Bełzy o małym Polaku (tu w wersji: − Gdzie ty mieszkasz? − W lesie.). Bohaterka, Karina Poniatowska ucieka z domu po porwaniu brata przez tajemniczy oddział policji politycznej. Nie wiemy, dokąd i po co biegnie, kto i dlaczego dzień wcześniej powiesił jej mamkę, co stało się z jej rodzicami. W lesie zostaje zgwałcona, ale nie budzi to u niej jakiejś specjalnej refleksji:

Otworzyłam oczy, żeby upewnić się, czy jeszcze żyję. Owszem, żyłam. I muszę przyznać, że żyło mi się całkiem nieźle.

I tu dopiero otwiera się nowe pole absurdu, piramidalnej bzdury.

Odnaleziona przez dwie kobiety, pogardza nimi i taktuje je z góry, bo nie chcą walczyć, dobrze czują się, spełniając swoje kobiece obowiązki. Karina tymczasem chce odejść z oddziałem powstańców, który odwiedza kobiece gospodarstwo. Dowódca tego oddziału to (oczywiście) legendarny powstaniec Jurko Hun, związany z Heleną, jedną z wybawczyń Kariny. Dziewczynie udaje się w końcu przekonać mężczyzn, że jest godna walczyć u ich boku, przyłącza się więc do oddziału. Szybko też nawiązuje jakiś rodzaj romansu z Jurkiem, nie biorąc pod uwagę Heleny. Piszę jakiś romans, bo cała relacja odbywa się na poziomie rytuału godowego dość prymitywnych ssaków:

Nie pozwoliłam na macanie

mówi ona. On za to chciałby z niej zedrzeć kieckę.

Ale jednocześnie Karina ma pretensje do siebie, że nie może zapomnieć jego oczu. Nie ma się co jednak dziewczynie dziwić, skoro Jurko powala swoją urodą:

Teraz siedział kilka centymetrów ode mnie, ubrany w ułański mundur, kozacki półbóg. Potomek wielkich wojów, którego kobiety błagały o gwałt.

Nie bardzo wiem, skąd wzięło się wyobrażenie Ewy Mazur o wojnie i w jaki to sposób wymyśliła sobie, że kobieta może kiedykolwiek prosić o gwałt.

Trudno wyliczyć idiotyzmy, jakie składają się na Córę Lechistanu, bo powieść szwankuje nie tylko artystycznie, ale przede wszystkim na poziomie światopoglądowym – zarówno jeśli chodzi o treści patriotyczne, jak i o rozpoznania genderowe. Jedno z najczęściej powtarzających się słów w tej powieści to, oczywiście, kurwa– pojawia się on jednak nie w wypowiedziach zbudowanych żołnierzy, ale jako epitet w ustach Kariny, która nie życzy sobie, by traktowano ją jak wyżej wymienioną. Ot, taki przykład na solidarność kobiecą. Ale czego się spodziewać, skoro w innym miejscu czytamy:

– Wszyscy faceci są tacy sami – mruknęłam sama do siebie. Zabrzmiało to prawie jak przekleństwo, zupełnie jakbym chciała zamordować wszystkich mężczyzn. Ale wiedziałam, że oni są potrzebni światu. To ja byłam tym złym wybrykiem natury, który za żadne skarby nie chciał mieć do czynienia z małymi, śmierdzącymi bachorami i górą kobiecych obowiązków. 

Może ktoś mógłby poinformować autorkę, Ewę Mazur, że świat jest trochę bogatszy, niż jej się wydaje?

Najpierw sądziłam, że Córa Lechistanu to nędza literacka, ale nie, to jednak kompletna sieczka. Serdecznie polecam jako studium wszelkiego rodzaju uprzedzeń i stereotypów płciowych oraz prymitywnego patriotyzmu w stylu „na koń i szarża!”.

Comments

Komentarzy

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *