Kłamstwo jako terapia

Édouard Louis, Historia przemocy

Przeł. Joanna Polachowska, Pauza 2018

Choć powieść Louisa ma formę etiudy, precyzyjnego, intymnego studium, w którym słyszymy głos bohatera-narratora, to liczy się tutaj równie mocno cała przestrzeń życia społecznego, jego norm i tak zwanych oczywistości. Napięcia w tej historii przebiegają bowiem między heteronormatywnością i homoseksualizmem, między białą Francją i kolorowymi imigrantami, między Paryżem i prowincją, mieszczaństwem i proletariatem. Główny bohater zostaje zgwałcony przez nieznanego chłopaka, którego zaprasza do domu w noc wigilijną na przygodny seks. Przyjemność ustępuje miejsca przemocy, gdy Louis łapie Redę na kradzieży. Następnego dnia, po namowach przyjaciół, zgłasza sprawę na policję, a później opowiada o całej sytuacji swojej siostrze. Tak wygląda szkielet fabularny, kościec obudowany przez autora sprzecznymi znaczeniami, psychologicznymi monologami, w których ofiara zmaga się z własną sytuacją na dwóch poziomach: intymnym i społecznym.

Autor posługuje się tutaj serią napięć, by w każdym zdarzeniu składającym się na wigilijną noc pokazać lęki i obsesje swego bohatera skonfrontowane z poglądami jego otoczenia. Siostra dziwi się, że wpuścił do domu kogoś obcego, policja skupia się na algierskim pochodzeniu sprawcy, lekarka na pogotowiu z odrazą zauważa, że już raz korzystał z zestawu anty-AIDS, co sugeruje, że prowadzi nieodpowiedzialne życie seksualne. Tutaj właśnie wyraźnie widać, jak – niejako z automatu – narzuca się porządek heteronormatywny, jak nietolerancja i brak zrozumienia ujawniają się w najtrudniejszych momentach. Przyjaciele-intelektualiści domagają się, by zgłosił sprawę, tak tylko może przerwać łańcuch przemocy, uratować następną potencjalną ofiarę porywczego Kabyla. Tymczasem dla bohatera żadna z tych uwag, pretensji nie jest ważna. Kieruje się kompulsjami – szaleńczo sprząta i myje całe ciało, kaszle, by wyrzucić z płuc powietrze, które skaził Reda. Natrętnie opowiada o tym, co go spotkało, jednocześnie próbuje zmusić się do płaczu, by swój stan uwiarygodnić, by wywołać współczucie i zrozumienie.

Te obsesje, kompulsje, autoanalizy zostają w Historii przemocy przedstawione w rygorystycznej, uporządkowanej formie. Autor ukrywa się za cudzym słowem, cudzą relacją – ale to tylko pozór: o większości zdarzeń opowiada jego siostra, Clara swemu milczącemu mężowi – kierowcy ciężarówki, a główny bohater podsłuchuje ich z korytarza. Do serii napięć dołącza tutaj kolejne, bo Louis dopowiada do jej słów swoje komentarze, podważając niejako jej narrację, rozszerzając jej znaczenia. Clara mówi o wielu sytuacjach z jego dzieciństwa, przedstawia go jako chłopaka przewrażliwionego, neurotycznego, często strachliwego i poddającego się woli innych. Odmalowuje też sielski obraz życia rodzinnego i akceptacji dla jego homoseksualizmu, co bohater natychmiast neguje. Nagle zaczyna rysować się przed oczami czytelników obraz piekła rodzinnego na prowincji: rodzina „akceptuje” (ważny jest ten cudzysłów) inność syna, ale warunkowo, nie wolno mu się „obnosić” z homoseksualizmem w czasie wizyt w domu, bo ludność miasteczka nie wybacza takich skandali. Nie może przyznać się dziadkowi, bo starszemu człowiekowi niepotrzebne są tak mocne wzruszenia. Gwałt – z perspektywy Clary – staje się zatem czymś, czego można się było spodziewać, co Louis sam na siebie ściągnął niemoralnym prowadzeniem i na co w jakiś sposób zasłużył, wyłamując się z norm obyczajowych.

Inność bohatera ujawnia się tu na różnych poziomach, za każdym razem rodzina reaguje na nią bierną agresją: nie tylko orientacja seksualna różni go od bliskich, ale i ambicje, horyzonty, zainteresowania (to był główny temat w jego debiutanckiej powieści). W rozmowie z siostrą nie może powołać się na filozofię, bo Clara go wyśmieje. Stąd też kolejna obsesja dorosłego Louisa: pielęgnowanie intelektualnego stylu życia, paryskie zajęcia. W prezencie świątecznym dostaje od przyjaciół książki Hegla i Claude’a Simona, to im planuje poświęcić czas, a nie chłopakowi z Algierii. Dużo pisze, publikuje, bywa w kawiarniach, ma lewicowe poglądy. Ten styl życia, do tej pory bardzo ważny dla jego tożsamości, załamuje się po doświadczeniu przemocy, bo Louis nie jest w stanie wstać z łóżka, nic nie pisze, przesypia całe dnie. Dzieli czas na minuty i sekundy, by szybciej płynął. Staje się rasistą i boi się kolorowych mężczyzn, każdego podejrzewa o sadystyczne skłonności, co budzi jego wstyd i poczucie winy, ale nie daje się przezwyciężyć.

W tej pozornie statycznej, jednowątkowej opowieści, autorowi udaje się zbudować niezwykły dynamizm dzięki zderzaniu sytuacji gruntownie analizowanych z takimi, które zasugerowane są czytelnikowi jednym zdaniem. Często, co to całkowicie racjonalne i przewidywalne, zderza się tu z emocjami zaskakującymi, trudnymi do wyeksplikowania. Opowieść o najgłębszych i najbardziej osobistych emocjach łączy się z opisem „ścieżki administracyjnej” i serią procedur, które należy podjąć, by zgłosić gwałt. To, co intymne i zarazem niewyobrażalne, zostaje skonfrontowane z narracją policyjnego zeznania, naturalistycznie przedstawioną obdukcją przeprowadzaną przez lekarza. Upokorzenie i uprzedmiotowienie w czasie badania medycznego i składania zeznań odnawiają się, bo ofiara musi przeżyć i przedstawić swoje doświadczenie przed ludźmi całkowicie obcymi, domagającymi się wglądu we wnętrze człowieka – rozumiane tu metaforycznie i dosłownie.

Kim jest ofiara? Kto jest ofiarą? – pyta Louis i wciąż na nowo próbuje zdefiniować obie te kwestie. Siłę napędową stanowią tu paradoksy – dwieście stron gadania w tej powieści służy temu, by pokazać triumf milczenia. Wygrzebywanie najmroczniejszych lęków, przedłużająca się autoanaliza prowadzą bohatera do przekonania, że przetrwać można tylko dzięki kłamstwu, dzięki wyłączeniu prawdy, przetransformowaniu rzeczywistości. Tutaj zatem kryją się dwie jego rewolucyjne prawdy dotyczące statusu ofiary: powinno przysługiwać jej prawo do milczenia, a nie mówienia. Mówienie, dawanie świadectwa to przedłużanie męki, odtwarzanie przemocy. Zbawienne może być tylko milczenie. Po drugie zaś ofiara powinna mieć prawo do kłamstwa, bo prawda jej nie wyzwoli. Przezwyciężenie statusu ofiary polega dla Louisa na jego odrzuceniu: „Wolno nam świat zmieniać i wprowadzać w nim innowacje” – cytuje Hannah Arendt. Nad rzeczywistością można zapanować za pomocą wyobraźni, uwolnić się poprzez kłamstwo, które udowadnia, że człowiek nie jest nierozłącznie związany ze światem i swoją sytuacją egzystencjalną.

To dość zaskakujący wniosek w powieści autora, który trzy swoje książki zbudował wyłącznie na podstawie zdarzeń autobiograficznych, przetwarzający historię rodziny i własną w uniwersalne opowieści o przemocy, biedzie i odpowiedzialności społecznej.

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *