Jeden arkusz cierpienia

Iris Hanika, Istota rzeczy
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego 2014
Ta powieść Haniki otrzymała Nagrodę Literacką Unii Europejskiej w 2012 roku, ale wydaje mi się, że to nagroda przyznana bardziej za temat (rozliczenie Niemiec ze spuścizną Holocaustu) i jego właściwe przedstawienie (bohater, który uwikłany jest w pamięć postholocaustową i jej powodu nie potrafi odnaleźć szczęścia) niż za walory literackie. Książka z perspektywy polityki unijnej faktycznie jest ważna, napisana też porządnie, z poprawnym politycznie rozłożeniem akcentów, odpowiednią dozą rozpaczy bohatera oraz krytyką społeczną.

Główny bohater, Hans Frambach pracuje w Instytucie Zarządzania Przeszłością, zajmuje się poszukiwaniem, zbieraniem i porządkowaniem dokumentów, które pozostały po ofiarach Holocaustu. Jego praca jest więc do pewnego stopnia moralnie podejrzana, bo Frambach żyje z cudzego cierpienia, przetwarza je w dane, opisuje akta, zapełnia tabele świadectwami obozowymi:

Następnie wstukał numer w tabelkę na ekranie komputera, w kolumnę „Tytuł” wpisał „Sprawozdanie z mojego pobytu w różnych obozach koncentracyjnych”, w kolumnę „Gatunek”: „Sprawozdanie”, w kolumnę „Objętość”: „1 ark., s. 1”, w kolumnę „Uwagi”: „rwane zdania”.

Szef tego Instytutu, Marschner, rywalizuje z innymi placówkami o przejęcie wartościowych materiałów, zdobywa granty, tworzy foldery z ofertą sponsorską, by pozyskać środki na dalszą działalność. Wartością staje się więc tempo opracowywania materiałów, precyzja systemów komputerowych, bogactwo archiwum, w którym kataloguje się opisy śmierci. 
Framach czuje tę wątpliwość moralną, funkcjonuje w stałym rozdarciu między spokojnym życiem urzędnika początku XXI wieku a nieustannie nachodzącymi go myślami o obozach, wywózkach, gazowaniu. W metrze zawsze myśli o transportach w bydlęcych wagonach; gdy wchodzi pod prysznic, myśli o fałszywych prysznicach w komorach gazowych. Nie potrafi się oderwać od jednego tematu, ale równocześnie ma poczucie, że jest coś winny przeszłości i nie ma prawa do wyjścia z tego życia cudzymi wspomnieniami. Dlatego właśnie, gdy chce się na chwilę uwolnić od codziennej rutyny, trafia do Muzeum Żydowskiego w samym centrum Berlina i przechadza się między kamiennymi blokami (choć ruszył w miasto po to, by kupić przewodnik po Szanghaju).

W wizji Haniki Frambach staje się symbolem niemieckiej pamięci – splotu winy i pragnienia oderwania się od przeszłości. Obowiązkiem żyjących jest pamięć o Holocauście, ale jednocześnie przecież na takim fundamencie nie da się budować zwykłego życia, można funkcjonować zatem tylko tak jak Frambach – w stanie nieustannej depresji, w melancholijnym pragnieniu oderwania się od własnego życia, w neurotycznym rozpamiętywaniu uczuć, w życiu cudzymi wspomnieniami cierpienia.

Istota rzeczy pokazuje też, że współczesne Niemcy próbują instytucjonalizować pamięć, eksterioryzować ją. Funkcję pamięci przejmują instytucje państwowe (jak wymyślony na potrzeby powieści Instytut Zarządzania Przeszłością), pomniki, muzea, archiwa, architektura czy szeroko pojęta przestrzeń publiczna (jak stolpersteiny, na które boi się nadepnąć Frambach). Wszystkie te instytucje i obiekty są konstruowane po to, by uczcić pamięć ofiar Holocaustu, by zadośćuczynić ocalonym. Ale jednocześnie ich istnienie sprawia, że społeczeństwo przerzuca na nie obowiązek pamiętania i w ten sposób wszystkie instytuty stają się protezą pamięci. Nie ma już pamięci indywidualnej, jest tylko instytucjonalna.

Książka Haniki jest faktycznie niezła, ale miała pecha ukazać się w tym samym czasie co Oskarżam Auschwitz Grynberga – a to jest reportaż wybitny, poświęcony dokładnie temu samemu tematowi. U Haniki nie ma jednak takich emocji, takiego zaangażowania, życiowego chaosu, traumy i oskarżeń, które pojawiają się u Grynberga.

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *