Świetna powieść o epidemii AIDS – o latach 80. i 90., środowisku amerykańskich homoseksualistów i poczuciu apokalipsy. Ale też o skomplikowanych związkach rodzinnych i przyjacielskich, lojalności i zdradzie, rozumianej nie tylko jako przeskakiwanie do innych łóżek.
Rebecca Makkai, Wierzyliśmy jak nikt
Przeł. Sebastian Musielak
Wydawnictwo Poznańskie 2020
Lubiewo Witkowskiego przywaliło w Polsce całą falę powieści homoseksualnej i LGBT, a ukazywały się one przecież już od lat 80., choć charakteru emancypacyjnego nabrały trochę później, po 1989 roku. Dzisiaj społeczeństwo w teorii jest coraz bardziej otwarte, ale w literaturze jakoś niespecjalnie często pojawia się postać lesbijki lub geja, a portret całego środowiska znajdziemy – znów! – chyba tylko w Fynf und cfancyś Witkowskiego. Portret prześmiewczy, karykaturalny, zabawny, ale nie roszczący sobie pretensji do pogłębionego rysunku. Tymczasem Rebecca Makkai robi właśnie to, to znaczy daje nam powieść serio o środowisku gejowskim, pokazując nie tylko relacje w obrębie samej grupy, ale też połączenia z innymi osobami: rodzinami i przyjaciółmi. Tłem, bardzo tutaj istotnym, jest okres wzmożonych zachorowań na AIDS, przetaczającego się przez kręgi LGBT niczym walec. Akcja rozgrywa się w dwóch płaszczyznach czasowych, w latach 80. i współcześnie, dzięki temu napięcie zwiększa się, bo widzimy, kto z tej grupy przeżyje, a kto nie. Makkai odchodzi tutaj od popularnego w prozie gejowskiej o AIDS motywu ofiary, rozważa za to problem zdrady i lojalności (to chyba główny temat łączący wszystkie poziomy i wątki), przy czym oświetla go z różnych stron: zdrada w czasie fali AIDS jest nie tylko wykroczeniem przeciwko kochankowi, ale czymś więcej – narażeniem jego życia, wydaniem go właściwie na śmierć. Tak dzieje się właśnie w przypadku Yale’a, który ma stałego partnera, żyje w stabilnym związku, jest zdrowy i przekonany, że uniknie losu swych przyjaciół (fabułę otwiera scena pogrzebu, więc od razu ustalona zostaje tonacja). Charlie jest jednak zazdrosny o kilku przyjaciół Yale’a, napięcia między nimi narastają, Charlie mówi w końcu, że cieszy się z epidemii AIDS, bo inaczej Yale już by go opuścił. Zazdrość sprawia jednak, że Charlie zdradza sam, uprawia seks w toalecie po pogrzebie przyjaciela, przekonany, że Yale w tym samym czasie uprawia seks z kimś innym. Ta zdrada sprawia, że Charlie się zaraża, przekazuje chorobę Yale’owi. Przez kilka lat obserwujemy zmagania kolejnych postaci z chorobą, osłabieniem ciała, powolnym staczaniem się w śmierć bardzo młodych ludzi. W końcu umiera i Yale, ma 43 lata. Przed śmiercią opiekuje się nim Fiona – druga z ważnych postaci tej opowieści, heteroseksualna dziewczyna – to pogrzeb jej brata rozpoczyna całą opowieść. Dziewczyna jest aniołem, dobrym duchem tej grupy, ale to nie jest opowieść o tym, jak dobro zostaje wynagrodzone, ale raczej o tym, że lojalność jest trudna, że trzeba za nią zapłacić wysoką cenę. Fiona najpierw jako nastolatka pomaga bratu, którego wyrzekła się rodzina, potem wspiera wymierające stopniowo grono jego przyjaciół. Obserwujemy zatem, jak zmienia się stosunek do homoseksualistów z dwóch punktów widzenia – z perspektywy geja i heteroseksualnej dziewczyny. Fiona jest w zaawansowanej ciąży, gdy opiekuje się Yalem, jego śmierć i jej poród odbywają się tego samego dnia.
Drugi wątek rozgrywa się współcześnie, w Paryżu w 2015 roku. Fiona, jako babcia, przylatuje do Francji, by odnaleźć własną córkę, pogodzić się z nią, uporządkować swoje życie, zaopiekować malutką wnuczką. Sama jako matka była egoistyczna, pogrążona w depresji i żałobie. Córka ciągle czuje się gorsza od przyjaciół matki, o których ta bardzo dbała, zaniedbując potrzeby dziecka. Dzieli je nieporozumienie: dzień narodzin córki, który jest równocześnie dniem śmierci Yale’a, Fiona nazywa najgorszym dniem swego życia, co dla Claire jest obrazą, deprecjacją momentu jej przyjścia na świat. Makkai nie stosuje tu żadnych ułatwień, nie ma happy endu, racja rozkłada się po stronie obu kobiet, zakończenie pozostaje otwarte. Cały ten wątek nie ma w sobie nic z sentymentalnych, kobiecych opowieści „znad rozlewiska” czy innej Toskanii, bo budowany jest w cieniu kolejnego zagrożenia: Claire mieszka w kiepskiej dzielnicy w Paryżu, w czasie, gdy przez Francję przetaczają się kolejne zamachy. Fiona przylatuje w czasie zamachu na Bataclan, musi znosić milczenie córki, skąpe informacje, które przekazuje jej były mąż (bo Claire woli pisać maile do ojca do USA, niż zadzwonić do matki). W pewnie sposób oba wątki rozwijają się zatem paralelnie, chodzi o życie w cieniu śmierci, o to, żeby zdążyć się nażyć zanim przypadkowo i bezsensownie trzeba będzie umrzeć. Fiona znajduje się w tej sytuacji dwa razy: najpierw jako świadek zdarzeń, potem jako uczestnik.
Makkai świetne i bardzo subtelnie konstruuje swoją opowieść. Operuje często językiem suchym, sarkazmem, ironią, chowa się za anegdotą. Nie uwzniośla swoich postaci, przeciwnie – często pokazuje ich przywary, śmieszności. Nie heroizuje także pierwszoplanowych bohaterów, ale stara się pokazać złożoną ludzką konstrukcję psychiczną. Nie ma tu ułatwień, za to pełnowymiarowa i pełnokrwista powieść społeczno-obyczajowa, rozgrywająca się powoli, w gestach, przemyśleniach, dialogach. Wielką rolę odgrywa tu detal, drobiazg, mikro-obserwacja: w scenie pogrzebu Nico ważne jest np., że jego partner nie został zaproszony przez rodzinę do kościoła, że podział majątku między bliskich będzie się opierał na wykluczeniu kochanka. Później równie istotne jest przekonanie Yale’a, że skoro zbudował swój związek na wyłączność, jako kopię (jak żartują jego przyjaciele) związku hetero, to jest bezpieczny, niezależny od AIDS. Narastanie epidemii Makkai także pokazuje w zbliżeniu, w szczególe, nie buduje narracji jak z podręcznika kultury, ale raczej pokazuje plastyczne, konkretne sceny. Gdy umierał Nico, nikt go nie dotykał w obawie przed zarażeniem. Umierający Yale jest traktowany jak zadżumiony, choć ból całego ciała sprawia, że znieść może tylko głaskanie po małym punkcie między brwiami. Wreszcie Paryż w czasie ataku terrorystycznego: gdy Claire dzwoni do matki, a ta dopytuje, czy ma pożywienie i czy drzwi zamknęła porządnie na klucz – takie drobiazgi stawiają tę opowieść, nadają jej realizmu i autentyczności, przenoszą ją z poziomu powieści z tezą na poziom powieści wielkiej i ważnej.