L. Włodek, Pra. O rodzinie Iwaszkiewiczów
Wydawnictwo Literackie 2012
Ludwika Włodek napisała książkę szalenie osobistą, choć ona sama rzadko pojawia się na jej stronach. Jako prawnuczka Jarosława i Anny, praktycznie wcale nie mogła oprzeć się na swojej pamięci, ale równocześnie zanurza się właśnie w pamięci rodzinnej. Cała jej opowieść zasadza się na paradoksach, dialektyce tego, co żartobliwe i pełne rozpaczy, trwałe i przemijające.
Włodek wprowadza do swojej historii osoby ważne dla rodziny, nie zaś dla kultury polskiej – w tym sensie jej praca pokazuje inny obraz Stawiska, nie ogranicza się bowiem do nazwisk gości słynnego pisarza, ale charakteryzuje jego siostry, ciotki Anny, służbę domową, kolejnych członków rodziny, kolejne wnuki. Takie przesunięcie punktu widzenia sprawia, że widzimy też inne problemy – Stawisko nie jest tu miejscem spotkań intelektualistów, ale domem rodzinnym – pewnego rodzaju ostoją, ale zarazem domem źle prowadzonym i chaotycznie zarządzanym, wyciągającym z kieszeni Jarosława ostatnie pieniądze. Włodek pokazuje tu prozę życia, stronę praktyczną egzystencji poety i jego otoczenia. Iwaszkiewicz spowodował wielkie rozczarowanie rodziny, swą decyzją o utworzeniu na Stawisku muzeum, co odbierano jako rodzaj osierocenia, odrzucenia. Jednocześnie jednak autorka tłumaczy jego wolę względami ekonomicznymi – jako ten, który przez pół wieku utrzymywał dwór i majątek, zdawał sobie sprawę, że nikt z rodziny nie posiada ani pieniędzy, ani zdolności do podjęcia się tak olbrzymiej odpowiedzialności. Iwaszkiewicz w tej historii jest człowiekiem, który pracuje na wszystkich, stara się jakoś ogarnąć życie otoczenia, narzucić swoją wolę pana domu w miejscu, w którym nawet służba okazuje się niezależna.
Zastrzec należy, że Pra… nie jest adresowana do czytelnika wyspecjalizowanego, polonisty, ale raczej do kręgu wielbicieli Iwaszkiewicza, czytelników jego prozy. Nie znajdziemy tu nowych, nieznanych faktów, które rzucałyby nowe światło na interpretację twórczości Iwaszkiewicza. Nie należy jednak traktować tego spostrzeżenia jako zarzutu, po prostu autorka wybiera innego czytelnika, inny – pozapolonistyczny – obieg literacki. Jej książka wydaje się też bardzo „zachodnia” z ducha, nowoczesna. Włodek odsłania tu dużo siebie, zaznacza swoje miejsce w tej historii, wyraźnie opowiada się w konfliktach rodzinnych, pisze o porażkach osobistego życia – własnego i najbliższych, wpisze o swoim rozwodzie i rozwodzie swoich rodziców po wielu latach zgodnego pożycia. Nie kieruje jej nostalgiczne pragnienie wspomnienia przeszłości – choć wydaje się, że w przypadku biografii rodzinnych to podstawowy motor napędzający autora. Tutaj jest inaczej, bo można wyodrębnić dwa konkretne i zupełnie różne powody podjęcia rekonstrukcji historii rodzinnej: Ludwika Włodek poszukuje poczucia trwałości, sięga w przeszłość, by znaleźć coś stałego, co ukorzeniłoby jej świat – płynny i podatny na rozpad. Jednocześnie jednak próbuje ona wskazać pochodzenie szkodliwego genu, który sprawia, że cała jej rodzina i to od pokoleń nie była zdolna do tworzenia solidnych związków, stabilnych małżeństw:
Nad naszą rodziną ciąży fatum, które kolejnym pokoleniom nie pozwala w pełni zaznać szczęścia rodzinnego
– wyznaje autorka. Taki też pryzmat można wskazać w tej biografii rodzinnej – i z tej perspektywy jest to książka na wskroś ponowoczesna – Włodek opowiada o trwaniu rodziny i jej ciągłym przetasowaniu personalnym, odchodzeniu żon lub mężów, wprowadzaniu do Stawiska dzieci z poprzednich czy następnych związków, kolejnych partnerów. U zarania rodzinnych zdrad stoi odejście od męża matki Anny, Jadwigi, która Lilpopa wymieniła na pianistę – Józefa Śliwińskiego. Obie córki Iwaszkiewicza także zmieniały partnerów – Teresa wychodziła za mąż dwukrotnie, Maria – trzy razy. Na tym tle małżeństwo Jarosława i Anny pod każdym względem stanowiło wyjątek – jako jedyne przetrwało wiele lat, ale równocześnie tylko dlatego, że oboje nie uznawali wierności małżeńskiej za podstawę ich związku.
We wszystkich relacjach Iwaszkiewiczów uwidacznia się jedno: absolutna niezależność osobista, rodzaj niepodległości wewnętrznej członków tej rodziny, którzy nie kierowali się nigdy pojęciem normy, nie zachowywali się zgodnie ze społecznymi oczekiwaniami, ale działali zgodnie z własnymi pragnieniami, nawet jeśli były one dla innych szkodliwe. W jednej, iwaszkiewiczowskiej linii, widać to już u ojca pisarza, który służbą w powstaniu styczniowym przekreślił swoje szanse na jakikolwiek awans społeczny i karierę. W drugiej linii, postawa ta uwidacznia się u Jadwigi Śliwińskiej wybierającej mężczyznę ponad własne dziecko.
Włodek ma do przeszłości stosunek ambiwalentny, nie cukruje, ale nie unika też ciepła wspomnień. Jednocześnie jednak burzy obraz rodzinnej idylli, mit Stawiska jako nowego Soplicowa. Wiele w jej książce bólu i zadawnionej goryczy – autorka otwarcie pisze o rozczarowaniu, jakie przeżyły córki Iwaszkiewicza, gdy opublikowano jego listy do nich. Przez lata blisko z nim związane, nagle odkryły nieprzyjemne słowa, rozczarowanie ojca nimi i niezadowolenie z ich życiowych wyborów. Rozczarowanie ma jednak tu i odwrotny kierunek – wspomina o nim Maria, którą rodzice wyrzucili z domu, gdy dowiedzieli się, że zaszła w ciążę przed ślubem: rodzinnego oburzenie nie zmienił ani fakt, że szybko wyszła za mąż, ani pamięć o własnych preferencjach rodziców: Maria
występuje w programach o tradycji – choć nienawidzi tego słowa i kpi, ilekroć ją pytają o tradycje Iwaszkiewiczów – w świątecznych wydaniach gazet i magazynów. Tego od niej oczekują i ona te oczekiwania spełnia. Ale ma żal do swoich rodziców. Sposób, w jaki ją kiedyś potraktowali, musiał ją bardzo zaboleć. Po kilkudziesięciu latach nie potrafi zapomnieć. Wytyka im pruderię.
Właśnie dzięki tym półcieniom, wprowadzaniu anegdot i surowych ocen, Włodek udaje się osiągnąć efekt szczerości. Czytelnik otrzymuje tutaj obraz nieretuszowany, szczególny, bo nie zakłamany nadmiarem nostalgii, ale też zarazem nie przerysowany krytycznie. Widać tutaj, jak kolejne pokolenie upomina się o przeszłość, jak szuka w niej swoich korzeni, nawiązuje nić między historią a nowoczesnością.