Facebook to zło

Piotr Czerwiński, Pigułka wolności,
Wielka Litera 2012
Jest to powieść o rozgrywce biznesowej, ale kompletnie nie wiadomo, kto jest tutaj prawdziwym zwycięzcą. Czerwiński odwołuje się do świata, w którym pogrążamy się stopniowo wszyscy – wirtualnej przestrzeni oraz reklamy i mówi nam o nich coś, o czym z reguły zapominamy: nie znamy tej rzeczywistości, choć w niej żyjemy, dajemy się manipulować, uwodzić i wykorzystywać.

Jeden z głównych bohaterów, Roleks, zakłada na Facebooku fanpage „Fart for Malawi”, gdy dowiaduje się z mediów, że władze tego kraju ustawowo zakazały puszczania wiatrów w miejscach publicznych. Wypisuje na tym profilu głupawe komentarze, które niczemu nie służą, mają być po prostu rodzajem zgrywy. Tymczasem fanpage spotyka się z uwielbieniem tłumów, codziennie setki osób dodają ją do ulubionych, deklarują sympatię, obserwują i komentują wpisy Roleksa. Jego życie stopniowo przesuwa się w przestrzeń wirtualną, rodzice utrzymują go od chwili ukończenia studiów, a chłopak każdy dzień spędza w którymś z warszawskich centrów handlowych, gdzie włóczy się korytarzami, podglądający cudze życie i napędzając swoją antykapitalistyczną frustrację. Roleks żyje sam w kompletnie pustym świecie, jest doskonale obojętny, niecharakterystyczny, płytki. I to on właśnie staje się guru dziesięciu milionów osób, które przyłączają się do niego na Facebooku. Roleks w końcu w przypływie frustracji i gniewu na system „sprzedaje się” agencji reklamowej, oddając wolność strony i czystość własnych intencji za grubą kasę, by uszczęśliwić swoją dziewczynę (i zarazem pracownicę agencji reklamowej) Ultra Marynę.

Roleks popełnia błąd wszystkich bohaterów tragicznych, zbytnio ufa swojej wiedzy o świecie i swoim sądom. Ma poczucie, że wreszcie udało mu się opanować los, przezwyciężyć pecha. Unosi się na fali euforii, że to on wreszcie pokonał system, przestał być ofiarą kapitalizmu, a stał się tym, kto potrafi przewidzieć i wykorzystać mechanizmy rynku i reklamy. Tu właśnie popełnia błąd, nie jest bowiem ojcem własnego sukcesu…

Roleks przechodzi w powieści znamienną ewolucję. Początkowo żyje jak abnegat, pozbawiony wiary we własne siły, w możliwość działania. Pogardza pieniędzmi, a jednocześnie marzy o tym, by je mieć, podgląda życie innych, spaceruje po hipermarketach i torturuje się obrazami dóbr:

Kiedyś nie wytrzymał i zrobił to [zaczął wrzucać towar do wózka], idąc marszowym krokiem po dziale z konserwami i zagarniając z półek szprotki jak kombajn zagarnia łany zboża. Miało to wyrażać jego pogardę dla konsumpcyjnego świata. Kiedy zatoczył rundę wokół mrożonek i wrócił na konserwy rozstawiać na półkach skoszone sardynki, starał się myśleć, że ta czynność też ma swoje korzenie w pogardzie dla konsumpcji.

Czerwiński tworzy powieść społeczną, kolejny model realistycznej panoramy, stara się zbudować charakterystykę społeczeństwa początku XXI wieku, zamkniętego w galeriach handlowych, biurowcach i kompleksach hotelowych, zafiksowanego na punkcie kolejnych urządzeń elektronicznych:

Kupił sobie nowy komputer, ale nie był na czasie i okazało się, że to model sprzed dwóch modeli. Ten jego to była seria pięćset dwa, po której przyszła seria trzysta cztery, a nie niej seria dwieście sześć, która była dla niego za droga, kiedy się do niej przymierzał. Wybrał więc optymalne rozwiązanie. Musiał więc kupić sobie starszy, który był nowszy, i ponieważ zdążył wyrzucić już rachunki, został z trzema komputerami, z czego dwa były nowe (…). Obydwa były laptopami, nikt już wtedy nie nazywał komputerem niczego innego.

Kłopot polega jednak na tym, że to co mówi Czerwiński, słyszeliśmy już wielokrotnie, że powtarza on najbardziej oklepane tezy (i przedstawia je w ramach prymitywnej fabuły i źle skrojonych, nudnych postaci) krytyków naszej cywilizacji.

Jego diagnoza społeczna jest skrajnie negatywna, jednak nie wnosi  niczego nowego do naszej wiedzy o świecie, powraca raczej teoria darwinowska, tyle że w facebookowych dekoracjach. Jego bohaterowie odkrywają, że Internet nie jest przestrzenią wolności czy własnej nieograniczonej ekspresji. Wręcz przeciwnie – wszystko okazuje się tutaj mieć podwójne dno, za szlachetnymi ideałami rewolucji kryją się manipulacje koncernów, za facebookowymi przyjaciółmi – teamy psychologów wynajętych przez agencje, a za spontanicznymi „lajkami” – szwadrony szeregowych pracowników, którym nakazano polubić to czy tamto. Czerwiński pokazuje więc świat wirtualny jako świat kompletnego oszustwa i zniewolenia, permanentnego matactwa, w które sami się wikłamy, próbując znaleźć odtrutkę na kłamstwo rzeczywistości. Przenosimy się jednak tylko w inne kłamstwo i w inną sieć.

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *