Andrzej Stasiuk, Taksim
Czarne, 2010
Stasiuk w swojej powieści sięga po temat, który do tej pory pojawiał się u niego w drugim planie – są nim rzeczy. Podróż jest tutaj związana z przedmiotami, to one – zniszczone, mnożące się i zarastające świat – stanowią motyw przewodni. Bohaterowie (dwóch mężczyzn w okolicach pięćdziesiątki) prowadzą biznes polegający na handlu używaną odzieżą we wsiach Europy Środkowo-Wschodniej. Cała Europa to dla Stasiuka gigantyczna prowincja, peryferie Zachodu, śmietnik świata. Tutaj zaś pokazuje autor paradoksalny kult rzeczy – Paweł i Władek rozwożą w tym śmieciowym świecie śmieciowe rzeczy, zaspokajają pragnienie zdobycia tego, co mieszańcy wiosek znają z telewizji. Stają się więc beneficjentami dóbr, dawcami szczęścia, przybliżającymi Peryferie do Centrum. Cała ta przestrzeń zdominowana jest jednak przez przedmioty używane, towar drugiej świeżości – rzeczy lekko już znoszone, podniszczone, z którejś już ręki:
Przywożą to wszystko z Europy, tak mówią. Raz w tygodniu wtacza się na bocznicę pociąg towarowy i wyładowuje wielkie bele sprasowanych ubrań. Właścicielki sklepów − są to wyłącznie kobiety – dzielą między siebie towar, ważą, płacą i ładują na furgonetki. To wszystko dzieje się we wtorki (…). Ludzie mówią, że wszystko przyjeżdża z Europy. Tak mówią, bo Paryż to zawsze dla nich jakaś pociecha.
Stasiuk pisze nową historię Europy – patrzy na nią przez pryzmat nielegalnego, obwoźnego handlu. Lata 70. to czas, gdy Polacy jadący nad Adriatyk zatrzymywali się w Jugosławii, by sprzedać kisiel i budyń. Lata 80., gdy kruszył się system polityczny to dla jego bohaterów okres złotej prosperity, bo przewozili z Węgier do Rumunii kawę, z Ukrainy do Rumunii wieźli czapki uszanki, a z ZSRR przemycali złoto. Ta przedmiotowa perspektywa daje nowy obraz świata – jednoczącego się dzięki „mrówkom” i szmuglowi. Stasiuk pokazuje, że współczesny dostęp do dóbr wcale nie jest powszechny, że ciągle istnieją miejsca, których globalizacja dosięga jedynie poprzez telewizję, że ludzie tęsknią za czasami, gdy rzeczy były trwałe i nikt ich nie wyrzucał. Niezaspokojony głód przedmiotów pamiętany jeszcze z czasów pierestrojki sprawia teraz, że każdy kupuje na zapas. Każda z tych rzeczy szybko się jednak psuje, to właśnie obniżenie jakości towaru staje się w Taksimiemomentem przełomowym, nie jest nim zaś upadek komunizmu. Wartość epok jest tu więc waloryzowana przeciwnie niż w historii oficjalnej. Komunistyczna przeszłość była dobra, wartościowa, bo dało się zarobić, a człowiek był młody, miał odwagę i fantazję, dziś zaś rynek (nawet jarmarczny) zdominowali Chińczycy i Wietnamczycy, a bohaterowie są starzy, przeszli smugę cienia i czekają tylko na śmierć. Ich plany zamykają się w myśleniu o nadchodzących kilku dniach:
Zarabialiśmy tyle, żeby starczyło na paliwo i raz w tygodniu na spokojne pijaństwo.
Taksimrozwija motywy stanowiące obsesję Stasiuka, za każdym razem jednak temat Europy piątej kategorii inaczej jest ustawiony. Jadąc do Babadag była powieścią podróżniczą, wyznaczała geografię świata nieistniejącego w oficjalnych przekazach, ta zaś książka sięga do życia jakby nieistniejącego. Stwarza sceny, które znamy z codzienności, a które literatura opisuje rzadko, bo nie mają przecież żadnego znaczenia: pakowanie zakupów do włoskiego auta pod niemieckim Lidlem w Polsce, picie wódki spod stolika w mordowni „Antałek”, czytanie klepsydr i gotowanie w robotniczym hotelu.
Wydaje się, że Taksim stanowi summęStasiuka – streszcza jego wcześniejsze teksty, pogłębia powracające wciąż na nowo problemy, przywołuje znane już postacie.