Od dzieciństwa bałem się niedziel

Michał Olszewski, #upał

Powieść o mediach – tak, ale najbardziej mnie w niej zainteresował portret rodziny: pozornie nowoczesnej, z dwojgiem realizujących się zawodowo rodziców, wyemancypowaną matką i przebojowym ojcem. Oględnie mówiąc, nie jest to obraz ani optymistyczny, ani godny naśladowania.

Przez pewien czas bałam się otworzyć lodówkę, bo prawdopodobnie nawet w niej znalazłabym #upał. Nie była to jednak wina autora, a dziennikarzy poświęcających tej powieści nadzwyczaj wiele miejsca. Czy to źle? Nie. Mój kłopot z tą książką i jej nadobecnością w mediach wynikał z faktu, że pojawiające się często noty, wywiady, rozmowy itp. ograniczały jej zakres wyłącznie do krytyki mediów i satyry na współczesne dziennikarstwo. Rozumiem, że każda grupa zawodowa przeżywa sytuację, gdy staje się tematem literatury. Dziennikarze nie widzieli jednak tego, że – rozmawiając z Olszewskim, albo pisząc o jego powieści – robili dokładnie to, z czego Olszewski szydzi w #upale. Wywiad na temat pośpiechu mediów trwał 3 minuty (TVP Kultura), rozmowa o tym, jak media szufladkują i sprowadzają wszystko do frazesu puentowana była wpisami na żółtym pasku na dole ekranu (TVN24). Rozmowa o powieści sprowadziła się do sporu na temat tego, czy Olszewski w realistyczny sposób opisał warunki pracy w newsroomie (TOK FM).

To faktycznie jest powieść o mediach, o warunkach i tempie pracy, o sposobie, w jaki tworzy się newsa z niczego i o tym, że każdy komunikat medialny służy do wzbudzenia reakcji emocjonalnej (nie spełnia już funkcji informacyjnej). Poza krytyką mediów w tej powieści znajdziemy jeszcze kilka innych ciekawych tematów. Na przykładzie głównego bohatera – 40-letniego Feja, dziennikarza portalu o charakterze popularnym – Olszewski pokazuje, jak bardzo boimy się nudy, jak dobrze czujemy się w chmurze informacji, które skutecznie uniemożliwiają nam autorefleksję, sprawiają, że samoświadomość przestaje istnieć. Po drugie, świat Olszewskiego to świat, w której nie ma już prawdy. Nie chodzi tylko o to, że dążenie do niej nie jest dla mediów ciekawe, ale o to, że dotarcie do niej nie jest możliwe. Media nie informują, a wywołują reakcje, mają przywiązywać do siebie i uwodzić, szokować i chwalić, odkrywać skandale – jak widać, prawda nie ma tu w ogóle racji bytu. Po trzecie zaś i to może w gruncie rzeczy najciekawsze, choć w ogóle nieobecne w interpretacjach #upału – portret polskiej rodziny należącej do klasy średniej. U Olszewskiego to jest rodzina zdecydowanie tradycyjna, choć oboje małżonkowie mają poczucie, że są nowocześni, a dla Feja nowoczesność, „nadążanie”, wpisywanie się w trendy, stanowi najważniejszą część jego tożsamości. Tymczasem Fej, typ inteligentny, ale nieskory do autorefleksji, traktuje swoją rodzinę jako element konieczny do osiągnięcia sukcesu, jako pewnego rodzaju przedmiot, który trzeba posiadać, żeby uznać się za człowieka spełnionego. Żona i dwoje dzieci to także przedmioty, wielokrotnie wspomina o tym, że ich ma, że ma dwoje dzieci i żonę. Dzieci pojawiają się w jego monologu wyłącznie jako zobowiązania, którymi należy się zająć. Fej nie buduje relacji ze swoimi bliskimi, on nimi zarządza, ustala ich przyszłość. Synowi poświęca zaś więcej miejsca niż córce, bo chłopiec jest starszy i niedługo pójdzie do szkoły, trzeba zatem wymyślić mu cały system zajęć i obowiązków, które zdaniem ojca wzbogacą życie (a w gruncie rzeczy służą wychowaniu kolejnego pokolenia w niezdolności do myślenia o sobie i świecie, uratują je za to od nudy, która jak już wiemy, stanowi największe zagrożenie). Córka nie jest jeszcze człowiekiem, bo to malutkie dziecko. Należy o nią dbać, kupić jej solidny fotelik, żeby to dobro wspólne i własne nie zostało w żaden sposób uszkodzone. Żona irytuje Feja, nie budzi już jakiejś specjalnej fascynacji, bo już ją zdobył i „ma”. Ponieważ jednak człowieka nowoczesnego (jak się wydaje Fejowi) cechuje intensywne życie emocjonalne – znajduje kochankę. Choć żona osiągnęła sukces zawodowy, służy do dbania o rodzinne ognisko, stara się nakłonić męża do tego, by częściej bywał w domu, by więcej uwagi i czasu poświęcał rodzinie. Edit na różne sposoby próbuje też odciągnąć go od sieci, to ona wymyśla wakacje w miejscu bez zasięgu, nakazuje mu w końcu iść na odwyk, by uwolnić męża od uzależnienia od mediów. Cóż się zatem okazuje? Że ten nowoczesny i nadążający bohater buduje sobie rodzinę wedle nienowoczesnych, mieszczańskich wzorów, działającą dobrze w ramach struktury patriarchalnej.

Pomimo starań żony Fej nie chce przejść w stan offline, bo tylko online się liczy. Rodzina nie zapewnia mu bodźców, nie stawia takich wyzwań, do jakich jest przyzwyczajony, w rodzinie nie dzieje się też nic na tyle ciekawego, by odciągnąć go od kreowanej w mediach rzeczywistości.

Nie interesuje mnie to, czy praca w newsroomie wygląda tak, jak przedstawia ją Olszewski. Nawet jeśli tak jest, to zmieni się to w ciągu kilku-kilkunastu lat i ta warstwa powieści, która teraz tak kręci dziennikarzy, przestanie być aktualna. Interesuje mnie za to diagnoza społeczna Olszewskiego: relacja rodzinna, którą przedstawia on właściwie w drugim planie #upału. Rodzina staje się tematem naszej intymnej refleksji wtedy tylko, gdzie jest w kryzysie, gdy się rozpada. W ciągu dnia traktujemy ją jako byt posiadany, własny, coś co się „ma” i będzie miało na wieki wieków. Rodzina i sukces zawodowy wspólnie dopiero stanowią o sukcesie życiowym – pokazuje Olszewski nasz współczesny system wartości. A gładko funkcjonująca rodzina w połączniu z wysoką pozycją zawodową to już absolutne spełnienie marzeń. Każdy chce ją mieć, ale cichą, gdzieś na marginesie pracy i myśli. Rodzina też – jak pokazuje wyraźnie przykład Feja – nie daje dzisiejszemu samcowi alfa impulsu do działania, w gruncie rzeczy go nudzi, choć jako świadomy, nowoczesny zaangażowany mężczyzna czuje, że powinien się nią zająć (Fej jest ojcem na tyle świadomym nowych trendów, że pisze felietony do pisma parentingowego), że zamknięta jest dla niego droga klasycznego domowego patriarchy. I to jest w jakiś sposób dramat naszych czasów, zupełnie inny niż kryzys mediów. Dorośli jako rodzice okazują się dysfunkcyjni, znudzeni, poszukujący bodźców poza rodziną, a jednocześnie spętani w swoich nowoczesnych rolach.

W ten sposób także można odczytywać #upał.

 

Michał Olszewski, #upał

Znak 2016

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *