Drugi rok stworzenia

Dlaczego Åsbrink jest lepsza od Grzebałkowskiej? Bo nie jest taka ckliwa, więcej w niej moralnego oburzenia, wytyka grzechy Europie. Nie tyle współczuje człowiekowi, ile pokazuje, jaki jest głupi.  Dlatego.

Elisabeth Åsbrink, 1947. Świat zaczyna się teraz

Wydawnictwo Poznańskie 2017

Dwa lata temu wyszła w Polsce książka 1945 Magdaleny Grzebałkowskiej – otóż Åsbrink ze swoim 1947 jest dużo lepsza. Grzebałkowska pozostawia dużo więcej niedosytu niż satysfakcji, jest ilustracyjna, jakby rok końca wojny można było przedstawić w kilku prostych obrazkach. Można polecić znajomym z Indiany albo Borneo – gdyby bardzo chcieli się czegoś dowiedzieć o tym, co się działo w Polsce i jednocześnie nie znali w ogóle nic nie wiedzieli o Europie połowy wieku.

W najnowszej reporterskiej książce Åsbrink chodzi o to, żeby opisać świat i jego wstrząsy z 1947 roku. Przecina ona historię w poprzek, zbiera wydarzenia z różnych krajów, pokazuje je w układzie miesięcznym.  Mamy zatem 3 wpisy o Polsce, wiele o Palestynie i sporze o nowe państwo, Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Węgrzech, Francji, Niemczech. Pojawiają się fragmenty liryczne: poświęcone romansowi Simone de Beauvoir z Nelsonem Algrenem z okresu, gdy przymierzała się do napisania Drugiej płci, widzimy Nelly Sachs piszącą po ciemku, przy stole kuchennym swe kompletnie inne wiersze, pogrążoną w samotności, osobną. Jest tu też mnóstwo wojny, konfliktów politycznych – czytelnik wcale nie ma wrażenia, że obcuje z opisem jakiegoś spokojnego, powojennego okresu. Wielka Brytania w ciągu jednego tygodnia porzuca swe kolonie w Palestynie i Indiach, odmawia pomocy Grecji i Turcji. W Indiach narasta wojna domowa na podłożu religijnym, której ofiarami w olbrzymim stopniu stają się kobiety (mordowane przez wszystkie zwaśnione strony, bo chodzi przecież o całkowitą eksterminację wrogiej grupy etnicznej). Stany Zjednoczone nie otwierają granic przed Żydami uciekającymi z Europy, uznając, że taka fala emigracji zachwieje gospodarką. Świetnie trzyma się segregacja rasowa, nawet w Hollywood, powoli zaczyna się nagonka na amerykańskich komunistów. W Rumunii i na Węgrzech narasta fala aresztowań politycznych, morduje się przywódców opozycji, w Polsce tylko jej szeregowych członków, a przywódcę nakłania do ucieczki za granicę. Przez Europę przetaczają się kolejne fale uchodźców – żydowscy uciekinierzy maszerują wzdłuż tych samych torów, którymi kilka lat wcześniej ich krewni jechali do obozów koncentracyjnych. Rozpoczynają się kolejne procesy nazistów, Rafał Lemkin próbuje przekonać prawników, by zaczęli używać pojęcia ludobójstwa, bo nie ma kategorii, która opisywałaby to, co się wydarzyło w czasie wojny. Amerykanie nie mają ochoty na nowe procesy, ale okazuje się, że trzeba przeprowadzić jeszcze jeden – przeciwko Einsatzgruppen, bo w ruinach kwatery głównej Gestapo znaleziono właśnie dokumenty potwierdzające zbrodniczą działalność tych jednostek. Alianci mówią tylko o tych obozach, które sami wyzwalali: dla Brytyjczyków symbolem jest Bergen-Belsen, dla Amerykanów – Dachau, nikt nie wspomina o Auschwitz, nie zna nazwy Bełżec. Romowie nie są jeszcze uznani za ofiary Zagłady, nikt o tym nie mówi – widać wyraźnie zatem, że autorka buduje swą opowieść jako rodzaj wspomnienia, którego brakuje cywilizacji, przywołuje początki pewnych ruchów, koniec innych, pokazuje, jak kształtowała się pamięć, jak budowano świadomość takich zjawisk, które dzisiaj są dla nas oczywiste.

Nie oszukujmy się, książka Åsbrink też nie jest bez wad, a główną stanowi chyba brak czytelnych przypisów, łatwe i płynne przejścia między kolejnymi rozdziałami, kiedy nie wiemy do końca, co jest prawdą, a co fantazją. Znajdziemy tu wiele takich momentów, portretów psychologicznych, przemyśleń postaci historycznych i ich wątpliwości – i nie dowiemy się, czy powstały one na podstawie konkretnych źródeł czy wczucia się autorki. Nie udało mi się połączyć ostatniego rozdziału zwierającego bibliografię i listę odniesień z poszczególnymi partiami książki. Sprawę ułatwiłyby przypisy w tekście, ale wiemy, że nie lubią ich polscy wydawcy, którym wydaje się, że nie lubią ich polscy czytelnicy…

Åsbrink udaje się uniknąć jednego z poważniejszych błędów 1945: potrafi z małych fragmentów zbudować szeroką panoramę, nie tnie swej opowieści na osobne historie. Dlatego też w sumie bardzo ciekawi mnie, co napisze Aleksandra Boćkowska, składająca książkę o jednym tylko dniu 4 czerwca 1989 roku. Czy takie ograniczenie, zawężenie pola wyjdzie na dobre? Zobaczymy.

W tej opowieści o drugim roku powojennym widać szkic, potężnych rozmiarów rysunek dowodzący, że w 1947 słabo potrafiono jeszcze rozpoznać konsekwencje wojny, spierano się nad jej przyczynami i skutkami. Upłynęło zbyt mało czasu, by można było ogarnąć to, co się stało, a równocześnie w Europie władzę w różnych instytucjach wciąż sprawowali ludzie, którzy wywołali zdarzenia wojenne. Po drugie, to także wielkie oskarżenie moralne – pod adresem tych państw, których z reguły nie obciąża się jakąkolwiek odpowiedzialnością, tymczasem Åsbrink pokazuje tu amerykańską paranoję, naiwność młodego ONZ-u, dzielącego Palestynę, okrucieństwo Wielkiej Brytanii zarówno wobec mieszkańców kolonii, jak i Żydów próbujących uciec do Palestyny. Obojętność Szwecji, która pozwala na działanie białego szlaku, sieci kontaktów przerzutowych służących byłym pracownikom III Rzeszy do ucieczki do Ameryki Południowej.

Tego oskarżenia moralnego brakowało mi właśnie u Grzebałkowskiej, która wolała iść w autentyzm życia w 1945 i współczucie dla ofiar wojny. Tymczasem Åsbrink pokazuje, że ofiary wojny wcale nie przestały nimi być, gdy skończyła się zawierucha, świat nie odniósł się do nich ze współczuciem, a szlaki uchodźcze zaroiły się nowymi wędrowcami. Tutaj mamy emocje, zderzanie pozornego chłodu autorki z obrazami wielkich niesprawiedliwości społecznych i etnicznych, partie opisowe i śledcze, liryczne i ironiczne. Ważny jest właśnie ten mechanizm polityczny zahaczający o cały świat – to wniosek w sumie banalny, ale u Grzebałkowskiej poszczególne rozdziały, wątki i zdarzenia i nie łączyły się w jeden fresk, wszystko działo się równolegle, poszatkowane na osobne rozdziały. Åsbrink próbuje pokazać, jak wojna poruszyła całym światem, wysadziła go z orbity, wywołała jeszcze większe wstrząsy. Wolę 1947 od 1945.

 

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *