Ciesz się, że nie jesteś w Auschwitz!

Mikołaj Grynberg, Oskarżam Auschwitz
Czarne 2014
Najnowszy zbiór Grynberga rozwija wątki, które zarysowane zostały bardzo wyraźnie w jego wcześniejszych pracach. Mikołaj Grynberg, syn i wnuk ocalonych z Holocaustu, szuka tutaj prawdy o swoim pokoleniu, próbuje ustalić tożsamość grupy, zebrać opowieści innych przedstawicieli tej generacji. A jest to ważna grupa, której doświadczenie od dawna już stanowi przedmiot refleksji kulturowej. Grynberg idzie jednak dalej niż badacze kultury, bo sam do tego pokolenia należy, ma więc prawo zadawać pytania niewygodne, bolesne, bardziej intymne. Nie ma w nim litości, jest za to ogromne współczucie, pragnienie poznania i zrozumienia osób, których rodzice przeżyli Holocaust, urodzonych wiele lat po wojnie, ale jednocześnie ciągle żyjących w jakiś sposób w cieniu Auschwitz. Tak właśnie należy rozumieć tytuł tego zbioru: drugie pokolenie oskarża Auschwitz o odebranie dzieciństwa, o spowodowanie traumy.
 
Rozmówcy Grynberga to ludzie urodzeni po wyzwoleniu, często poza Europą, zatem z oddali patrzący na Holocaust, ale jednocześnie mocno od tego doświadczenia zależni. Grynberg umieścił w tomie 27 historii, najmocniejszych, ale też najbardziej reprezentatywnych dla całego pokolenia. Termin pokolenia jest tu w gruncie rzeczy niewłaściwy, bo najstarszych interlokutorów od najmłodszych dzieli jakieś 20-30 lat, a więc z socjologicznego punktu widzenia mamy tu do czynienia z kilkoma pokoleniami. Grynberg udowadnia jednak, że niezależnie od roku urodzenia, ludzi tych łączy wspólnota doświadczenia domowego, podobne dylematy i podobny rodzaj uwięzienia w nieswojej przeszłości.
 
W kolejnych rozmówcach widać też różne lęki odziedziczone po rodzicach: konieczność zapełniania lodówki, zbieranie przedmiotów,  gromadzenie srebra i złota (przechowywanego w domu, a nigdy nie w banku, bo to najlepszych rodzaj zabezpieczenia na wypadek nowej wojny). Odziedziczone lęki ujawniają się też w relacji wobec bliskich, w codziennym życiu, w przerażeniu, gdy wnuk spóźnia się choć chwilę, w nieufności, gdy w rodzinie pojawia się ktoś nowy, w wyjątkowo silnej miłości do kolejnych dzieci. Grynberg pokazuje, że choć każde cierpienie jest osobne i inne, to dla wszystkich jego rozmówców istnieje jakiś wspólny poziom przeżywania bólu i żałoby, że każdy z ocalonych i ich dzieci przeżywa traumę tak, jak wielu innych. To napięcie między indywidualnym a zbiorowym to właśnie jedno z najważniejszych zjawisk opisanych w Oskarżam Auschwitz.
 
Na plan pierwszy wysuwają się tu jednak dwie sprawy: poszukiwanie własnej tożsamości oraz system sprzeczności, w którym każdy z rozmówców Grynberga się obraca, pomimo że próbuje go przezwyciężyć ze wszystkich sił. Choć różne kulturowe teorie wyraźnie opisują tożsamość drugiego pokolenia ocalonych, to rozmówcy Grynberga temu tematowi właśnie poświęcają najwięcej miejsca, udowadniając niejako, że doświadczenie pokoleniowe nie jest zawsze jednoznaczne z przeżyciem indywidualnym. Życie w straumatyzowanej, osieroconej rodzinie, z niepełną wiedzą na temat jej przeszłości sprawia bowiem, że własną tożsamość trudno jest ustalić – nie wiadomo przecież, czy własne życie to dowód zwycięstwa czy też klęski. Czy posiadanie dziecka można tu rozpatrywać jako triumf nad Holocaustem? Potwierdzenie przezwyciężenia zbrodniczego systemu, własnego biologicznego trwania, ale i własnego człowieczeństwa? Odpowiedź nie jest jednoznaczna, bo rodziny ocalonych często nie potrafią powojennym dzieciom nic dać, zmuszają je do życia w cieniu Auschwitz.
 
Zjadaj to i ciesz się, że nie jesteś w Auschwitz. Tam byś docenił, co to jest jedzenie. Zagotowałeś wodę, jak cię prosiłem? Nie? W  Auschwitz już byś nie żył
 
 – słyszał ciągle Yossi od swojego ojca. Jako dorosły człowiek mówi więc Grynbergowi:
Im się tylko wydawało, że z tego Auschwitz uciekli.
 
I w końcu wypowiada najmocniejszą opinię, jaka znalazła się w tym tomie:
 
Uważam, że ci, którzy przeżyli i potem popełnili samobójstwa, zrobili więcej dla odrodzenia powojennego żydowskiego świata niż ci, którzy wyszli z obozów i pozakładali rodziny. Gdyby wszyscy postąpili tak, jak ci pierwsi, nie byłoby tego całego burdelu z drugim pokoleniem.
 
Drugą ważną kwestią zajmującą Grynberga jest system sprzeczności, w którym uwięzione jest drugie pokolenie. Lęk i współczucie wobec rodziców sąsiadują tu z nienawiścią i oskarżeniami, wyrzuty z pragnieniem opieki, pragnienie odcięcia się od rodziców z głęboką potrzebą codziennego kontaktu, troska z obojętnością. Część jego rozmówców chce opowiadać o przeżyciach rodziców, namawia ich do spisywania wspomnień, do dzielenia się własnymi opowieściami z wnukami, z obcymi ludźmi. Inni jednak nie chcą o tym nic wiedzieć, czują się tymi opowieściami przesyceni, zatruci. Duma często graniczy więc ze wstydem i gniewem. Okaleczeni, straumatyzowani rodzice sprawiają, że dzieci przyjmują wobec nich dwie skrajne postawy – ciągle chronią albo też nienawidzą. Na przeciwległym biegunie Grynberg umieszcza inną postawę reprezentantów drugiego pokolenia – nienawiść wobec rodziców, oskarżenie o to, że nie potrafili się ze swojego bólu podźwignąć, że nie byli nigdy oparciem, a prześladowali dzieci wspomnieniem Auschwitz. Za każdym razem jednak dziecko staje się zakładnikiem przeszłości, której nawet nie zna. I w tym punkcie właśnie zbiegają się wszystkie wątki, wszystkie biografie. To miejsce wspólne dla całego drugiego pokolenia ocalonych.
 
            W kulturowej teorii pamięci ważną rolę odgrywają tezy Marianne Hirch, która wiele pisała o pamięci Holocaustu, jaką posiada właśnie drugie pokolenie. Hirch twierdzi, że nie mają oni domowej pamięci, że o Holocauście myślą przede wszystkim za pomocą tych obrazów, które stworzyła kultura. Mikołaj Grynberg pokazuje zaś, dlaczego tak jest, oświetla ten problem pamięci od zupełnie innej, prywatnej i bolesnej strony.

 

Dłuższa wersja tego tekstu ukazała się w miesięczniku „Odra”. 

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *