Dla mojego pokolenia, wychowanego na „Sadze o Ludziach Lodu” Margit Sandemo, każda saga to ekscytacja i wspomnienie niegrzecznej literatury czytanej przy latarce pod kołdrą. Fryczkowska w „Sadze o ludziach ziemi” nie opisuje żadnego Tengela Złego, ale ma podobny rozmach epicki i lepszą niż Sandemo umiejętność budowania świata (wszystkie 47 tomów Sandemo wciągnęłam nosem przed ukończeniem 14 roku życia – więc to duży komplement 😉
Fryczkowska opowiada o 90 latach (1816 – 1906) i 4 pokoleniach chłopskiej rodziny Jóźwiaków na Kujawach. Fryczkowska nie kopiuje w żaden sposób „Chłopek” Kuciel-Frydryszak, raczej rozbudowuje obraz warunków życia wiejskiego i dodaje wątek wartości oraz horyzont światopoglądowy. Pierwszy tom zaczyna się od ucieczki młodego chłopskiego małżeństwa, które szuka szczęścia w innej wsi – zupełnie opuszczonej po śmierci mieszkańców w czasie zarazy. W drugim tomie jedna z bohaterek, Andzia, bita strasznie przez ojca, sama okłada swoje dzieci, bo tak ją nauczono. Stopniowo dopiero uzgadnia ze sobą, że jej własne odczucia i sądy ważniejsze są od tego, co wpajano jej w procesie wychowawczym, a w końcu pali w piecu rzemień służący do wymierzania kary.
Fryczkowska jest świetna, jeśli chodzi o nadawanie psychologicznego prawdopodobieństwa, o dopisywanie do historii życiowego detalu. Stary chłop, u progu uwłaszczenia, głośno mówi, że to się nie godzi, że pańszczyzna jest naturalna i przyrodzona, a jej zniesienie zaburzy porządek świata. Marianna – kobieta, nad którą znęca się mąż i teściowa, modli się do krzewów i roślin, bo nie wypada „takich” modłów kierować do Matki Boskiej. Ona też później domaga się od drugiego męża, by zgodził się na wykształcenie wszystkich dzieci, jakie im się urodzą, także dziewcząt.
„Saga o ludziach ziemi” jest doskonałym przeciwieństwem podręczników do historii – daty pojawiają się tu tylko w tytułach rozdziałów, a opowieść o zmianach na wsi dokonuje się poprzez biograficzne cięcia, radykalne wybory, spory bohaterów. Jedna z najważniejszych zmian, która może zapobiec głodowi, dotyczy umiejętności przechowywania ziemniaków. Jak każda nowinka przyjmowana jest z nieufnością, ojciec i syn – obaj poczuwający się do władzy nad gospodarstwem – kłócą się o to, i jest to też awantura o ich stosunek do świata (otwarcie vs zamknięcie, nowoczesność vs tradycja) i o władzę nad rodziną – Fryczkowska szalenie zgrabnie potrafi splatać różne wątki w pojedynczych scenach, nadawać im głębię i dynamikę.
To jest oczywiście proza obyczajowa, popularna, ale zrobiona w doskonały sposób. Nawet świat fantastyczny, który pojawia się od pierwszego tomu, ma tutaj swoje miejsce – wynika z wierzeń ludowych, ważnych zwłaszcza dla kobiet, które szukają wsparcia, jakichś wysp swobody w świecie ustawionym przez męża, dziedzica i księdza plebana. Jednocześnie Fryczkowska nie popada w żadne sentymentalne, naiwne tony – jej bohaterki nie mają w sobie nic z Isaury, nie są ani bezwolnymi lalkami, ani proto-rewolucjonistkami, często są równie szorstkie co mężczyźni. Stasiek, gdy słyszy niespodziewanie czuły głos swojej matki Andzi, mówi, że posługiwała się nim tylko do „małych kociąt i kurcząt”.
Fryczkowska pokazuje świat znoju, bardzo ciężkiej pracy, bohaterów, którzy akceptują ten porządek, nie wyobrażają sobie żyć inaczej, szydzą z zachowań dziedzica i jego sąsiadów, są nieufni wobec świata. Jednocześnie w obrębie wsi kujawskiej żyją tak jak mogą najlepiej, mierzą się z przeciwnościami, często ulegają dramatycznym wypadkom. Nie ma tu żadnej nachalnej dydaktyki, bo Fryczkowska odwraca historię na nice, pokazuje nam jej rewers, same nici i ściegi, które dopiero z perspektywy lat składają się w jakiś obraz skrótowy i syntetyczny.
Formuła trzytomowej sagi pozwala jej się też nie spieszyć, towarzyszymy więc jej postaciom na co dzień: widzimy co jedzą, jak pracują, czym się myją (mydło to zbytek nawet w zamożnej rodzinie), jak się ubierają do kościoła, z czego budują domy. Tę rzeczywistość – bo właściwie akcję wyznacza tu porządek życia kilku rodzin – obserwujemy z punktu widzenia różnych postaci, kolejnych krewnych: spierających się braci, dzieci i dziadków, żon, sióstr, babek i kuzynek, które po kolei oświetlają różne elementy wspólnego świata.
Osoby zachwycone „Chłopkami” Joanny Kuciel-Frydryszak mają kilka możliwości przed sobą: można pójść level wyżej i przeczytać „Chamstwo” Kacpra Pobłockiego, które jest trudniejszą opowieścią o problemach, a nie o samym życiu wiejskim, albo reportaże Alicji Urbanik-Kopeć. Można iść level w dół i przeczytać „Pańszczyznę” Janickiego, jak ktoś lubi wrażliwość rodem z niemieckiego porno późnych lat 90. Można też zostać niedaleko „Chłopek” i sięgnąć po 3 tomy Anny Fryczkowskiej.
Anna Fryczkowska, Saga o ludziach ziemi, wydawnictwo WAB