Bój przeciwko obcości

 

Torgny Lindgren, Miód trzmieli
Oficyna Literacka 2012
           
                                              
Świat bez szans na odrodzenie i zmartwychwstanie – taką właśnie wizję odmalowuje przed czytelnikiem Torgny Lindgren w swojej niedawno wydanej po polsku powieści. Miód trzmieli wpisuje się mocno w tradycję prozy Północy – jest to powieść surowa i przejrzysta, mocna i mroczna. Powieść tę należy czytać jako rodzaj paraboli, bo – jak mówi autor w jednym z wywiadów – to, co najbardziej go interesuje i co uważa za główne zadanie literatury, to poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, co oznacza bycie człowiekiem.
 
Mówi się, że osią dla pisarstwa Lindgrena staje się opozycja między duchem i ciałem, zderzenie i zmaganie się (czasem wyolbrzymione) tych dwóch pierwiastków. Tak też dzieje się i w Miodzie trzmielim, w którym bracia Hagar i Olof kochają się i szczerze nienawidzą, walczą ze sobą i konkurują przez całe życie. Obaj są ciężko chorzy i stoją właściwie nad grobem. Lindgren, jak przystało na pisarza surowej Północy, opisuje umieranie jako rodzaj ascetycznej operacji dokonywanej na własnym ciele, stopniowej amputacji, wymazywania się z życia. Jego bohater usuwa z domu telewizor, żegna się z krewnymi, zawiadamia szpital, że nie chce żadnej pomocy społecznej, w końcu rezygnuje też z gazet. Przy czym umieranie to w Miodzie trzmielim walka, zmaganie się z bratem-sobowtórem,
 
przeżycie to nie jest najwłaściwsze słowo: chodzi przecież o czasowo ograniczoną, prowizoryczną egzystencję, o przygodę tymczasowego przedłużania życia. Była to bowiem ryzykowna przygoda, mozolne ćwiczenie, które nabiera wyjątkowej intensywności, ostrości oraz świeżości, gdy jest się w nim współzawodnikiem, czy ściślej mówiąc przeciwnikiem własnego brata Olofa, który swoimi znakami dymnymi ustawicznie oznajmia, że jego serce wciąż bije.
Obaj czekają cierpliwie na śmierć tego drugiego, obiecują sobie, że po tym upragnionym zgonie znienawidzonego brata zacznie się prawdziwe życie:
 
będę dziedziczył po Olofie, zburzę jego dom, a z drewna postawię sobie saunę, fińską saunę z kamiennym piecem
 
– mówi Hadar, choć jego ciało przechodzi ostatnie stadium raka.
 
Bracia, choć nie są bliźniakami, wydają się związani jakąś tajemniczą, niezwykle silną więzią. Choć skrajnie różni, dzielili między siebie to, co najważniejsze – żona Olofa, Minna, była też kochanką Hadara, obaj rościli sobie prawo do syna, którego urodziła. Ich nienawiść do siebie okazuje się też główną siłą napędową, z zawiści też obaj ciągle dopuszczają się zbrodni.
 
Powieść Lindgrena stanowi wariację na tematy biblijne. Pojawiają się u niego kwestie winy i kary, rywalizacji braci, przebaczenia i pożądania. Lindgren rozpisuje tu na nowo konflikt między Kainem i Ablem, kształtuje ich jako rodzaj odbicia, bracia są bowiem swoimi doskonałymi sobowtórami, z odwróconym jednak znakiem. Marta Wyka w rozmowie z Barbarą Gawryluk opisała ich relację jako przenikanie osobowości, dodać tu też trzeba, że owo przenikanie jest ciągłe, niepowstrzymane mimo gigantycznej wprost nienawiści. Pragnienie śmierci tego drugiego staje się przecież parabolą oczekiwania na samodzielność, niezależność, indywidualność. Ona jednak nigdy nie nadchodzi, bo los odmawia obu mężczyznom satysfakcji przeżycia drugiego.
 
Nie ma też tutaj niewinnego Abla – obu bowiem połączył grzech – najpierw dzielą tą samą kobietę, popełniają zatem grzech kazirodztwa w starotestamentowym znaczeniu tego słowa, potem zaś ponoszą odpowiedzialność za śmierć syna. To zdarzenie właśnie stanowi punkt kulminacyjny, pełną grozy tajemnicę, istnienia której domyślamy się od pierwszych stron powieści. Chłopak i Minna padają ofiarą nienawiści braci, pragnących się od siebie całkowicie odgrodzić. Hadar chce kopać rów, Olof opowiada o budowaniu muru – obaj robią to jednak przy pomocy chłopca, który marzy o tym, by mieć tylko jednego ojca, by nie zatruwano jego życia koniecznością wiecznego opowiadania się po jednej ze stron konfliktu.
 
Lindgren pokazuje antynomiczność świata – obcość i nienawiść czają się w pogotowiu, stanowią zawsze rewers miłości i oddania. Braterska miłość przeradza się w śmiertelną zazdrość i rywalizację, pragnienie wzorowania się na starszym bracie w pragnienie zniszczenia lub przejęcia wszystkiego, co do niego należy, wielkoduszność starszego brata ustępuje miejsca chęci podkradzenia tego, co ma młodszy. Tytuł powieści właśnie na ten trop przeciwieństw naprowadza: miodu trzmieli poszukiwał przez lata dziadek Hadara i Olofa wraz ze swoim psem. Gdy jednak wpadli do rozpadliny, z której nie mogli się wydostać, człowiek i zwierzę rzucili się na siebie, by walczyć o życie i ratować się za wszelką cenę. Miłość do miodu jest największą słabością Olofa, w jego smaku jako chłopiec jeszcze rozpoznaje sens życia, utożsamia go ze szczęściem. Tymczasem Hadar wybiera tylko to, co słone, przesyt słodyczy sprowadza też do Hadara Minnę.
 
Bracia reprezentują więc skrajności, ale ich związek i ewolucja uczuć oraz postaw uświadamiać ma czytelnikowi nieustanną gotowość świata do transformacji, do przemiany w przeciwieństwo. Nikt nie jest tym, kim się wydaje, nic nie ma swojego jednego, gotowego i skończonego kształtu. Mówi o tym sam Hadar:
 
Zasadniczym sensem bytu nie jest nic innego, jak nieprzerwany bój przeciwko obcości, człowiek po prostu broni się przed obcymi wpływami i siłami, a w tej obronie wychodzi na jaw jego rzeczywista wartość, jego pełnowartościowość.
 
W tej perspektywie jednak nikomu ta walka się nie udaje, wszyscy padają ofiarą obcości,
 
a kiedy wreszcie dopada go [obcość] na dobre, staje się synem śmierci
 
 – dopowiada Hadar. 

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *