Tłumacz to brzmi dumnie? Kwestionariusz tłumaczy – Miłosz Biedrzycki

Metryczka:

1.       Od ilu lat tłumaczę?

Trudno to jednoznacznie określić. Jeśli dobrze pamiętam, pierwsze przekłady w czasopismach opublikowałem ok. 1995 r., a pierwsza książka w moim przekładzie (Jabłoń, autorski wybór wierszy Tomaža Šalamuna), ukazała się w 2004 r.

2.       Czy to moja główna praca i źródło dochodu?

Nie, chociaż uważam przekład literacki za ważny przejaw swoich czynności życiowych.

Kwestionariusz:

1.       Swoją pierwszą książkę przełożyłem…

Z drżeniem i bojaźnią, a jednocześnie z dziką przyjemnością.

2.       Jak pracuję? W jakim rytmie?

Jak najrzetelniej potrafię, w rytmie zleceń z wydawnictw i od innych odbiorców (np. festiwali literackich).

3.       Autor, którego się boję…

Właściwie przed każdym czuję respekt – żywym, martwym, starym, młodym, kobietą, mężczyzną… Dłubanie przy wierszach (bo w tym się specjalizuję) to zawsze jest praca z instalacją pod napięciem. Ostrożność zdecydowanie wskazana.

4.       Pozycja tłumacza w Polsce jest….

Zmienna, podobnie jak poziom Bugu we Włodawie i Wisły w Wyszogrodzie. Szczęśliwie, dzięki wielu błyskotliwym przekładom opublikowanym w ostatnich latach oraz energii i aktywności, również organizacyjnej, tłumaczy i tłumaczek ta pozycja wykazuje tendencję zwyżkową. (W odróżnieniu od kondycji naszych nieszczęsnych rzek).

5.       Do jakiego stopnia przekład uruchamia nowe możliwości polszczyzny?

Moim zdaniem – do najwyższego.  Zetknięcie poprzez przekłady z innymi literaturami, a więc i z innymi sposobami myślenia i odczuwania, umożliwia rekombinację i włączanie nowych fragmentów językowego DNA do naszego genomu-językomu, co powinno zbawiennie wpływać na jego żywotność.

6.       Jak to jest być tłumaczem z mniejszego języka w Polsce?

Na pewno jest się bliżej tradycyjnie postrzeganej roli tłumacza jako kogoś, czyim zadaniem jest udostępnianie tekstów literackich. Mniejszy jest udział postmodernistycznej gry w 135. tłumaczenie sonetu Szekspira po to, żeby znawcy i koneserzy 134 wcześniejszych przekładów mogli wyrazić swój podziw albo brak podziwu.

7.       Tłumaczowi nie wolno…

Deptać po stopach w tańcu z językiem oryginału ani z językiem docelowym.

8.       Jaka jest rola tłumacza wobec przekładanego tekstu?

W ubiegłym wieku, przed pewnymi przesunięciami semantycznymi, powiedziałbym: opiekuna spolegliwego. A dziś? Może: czułego towarzysza albo towarzyszki, he he.

9.       W przekładach innych szukam…

Satysfakcji z obcowania z literaturą na wysokim poziomie.

10.     W tłumaczeniu najbardziej nie lubię….

Tego jednego, właściwego, koniecznego w danym miejscu przekładu słowa, które chowa się tuż poza horyzontem świadomości i nie może i nie może przebić się na drugą stronę.

11. Czy tłumaczenie poezji podlega prawom rynku wydawniczego? Czym się różni?

Nie jestem znawcą rynku wydawniczego, więc tylko w ogólnych zarysach mogę domyślać się, o jakich prawach mowa. Mam wrażenie, że jeśli chodzi o publikowanie poezji, bardziej niż o rynku można mówić o polu, w którym walutami są nie tyle pieniądze, co uwaga odbiorców oraz prestiż. Dopiero w dalszej kolejności przekłada się to na zależności finansowe – poprzez rozdział grantów, dotacji i innych form dofinansowania. Większy, jak sądzę, niż w przypadku innych rodzajów literatury jest udział czynnika osobistego, pasji, emocji przynależnych bardziej zamiłowaniu niż profesji. Wszystko to tyczy się też przekładów poezji. Wiele z nich jest dokonywanych przez poetów piszących w językach docelowych, wytwarza się dynamika wzajemności, w szlachetnej wersji – wymiany darów, w wersji mniej szlachetnej – interesowności. Trzeba pamiętać  o tym, że przekłady współcześnie powstającej poezji są niezbywalnym składnikiem międzynarodowego towarzysko-turystycznego obiegu poetów i poetek. W przypadku klasyki jest jeszcze inaczej (i dobrze, gdyby teraz trzeba było organizować jednoczesny przyjazd Pessoi, Caeiro, Reisa, de Camposa i jeszcze kilkudziesięciu facetów, to by dopiero było!), tam większą rolę odgrywają instytucje oświatowe bądź akademickie. Dalej: poeci i poetki zazwyczaj nie mają agentów literackich, są swoimi własnymi agentami i promotorami, w związku z czym również tłumaczowi przypada w udziale rola agenta i ambasadora. Twórcy wierszy są też zwykle ich redaktorami, a często i korektorami (ortografia i interpunkcja utworów poetyckich bywają kapryśne), a więc, konsekwentnie, i w tym zakresie tłumaczowi dochodzi dodatkowa czapka albo dwie. Wszystko razem wziąwszy: czasami głowa mała, ale zabawa zawsze przednia.

Miłosz Biedrzycki – poeta i tłumacz, laureat Nagrody im. Wisławy Szymborskiej (wraz z Katariną -Šalamun-Biedrzycką) w 2016 roku za przekład wierszy Uroša Zupana na język polski.

Cykl „Tłumacz – to brzmi dumnie?” powstanie pod patronatem Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury.

Comments

Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *